Przepis na te faworki dostałam dawno, dawno temu od mojej Babci Emilki. I przyznam się, że nigdy nie korzystałam z innego przepisu. Tajemnicą udanych i kruchych faworków jest porządne wybicie ciasta wałkiem i jego cieniutkie rozwałkowanie.
25 dag mąki
4 żółtka
2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany
1 łyżeczka cukru pudru
szczypta soli
1 łyżka spirytusu
cukier puder do posypania
2 kostki Planty do smażenia
Wszystkie składniki zagniatamy razem na elastyczne ciasto. Ciasto ma być zbliżone konsystencją do ciasta na makaron. Wyrabiać ciasto tak długo aż na powierzchni ciasta będą tworzyć się pęcherzyki powietrza. Zamiast mozolnego wyrabiania można ciasto po zagnieceniu mocno uderzać przez kilka minut wałkiem – do pojawienia się pęcherzyków.
Wyrobione ciasto bardzo cienko wałkujemy, tniemy na paski długości ok. 10 cm i szerokości 2-3 cm. W każdym pasku robimy (przez środek) 6 cm nacięcie i przez powstały otwór przewijamy jeden koniec paska. Im ciasto cieniej rozwałkowane tym bardziej kruche będą faworki.
Faworki smażymy w głębokim tłuszczu (najlepiej sprawdza się Planta) na złoty kolor. Po usmażeniu odsączamy na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym. Jeszcze ciepłe posypujemy cukrem pudrem.
Święto Pączka czyli tradycyjny Tłusty Czwartek uroczyście i niezwykle słodko rozpoczyna ostatni tydzień karnawału – zapusty. Tego dnia dajemy sobie dyspensę od słodyczy a liczone skrupulatnie, po świątecznym obżarstwie, kalorie przestają mieć znaczenie.
Tradycja ucztowania, zabaw i hulanek w ostatnim tygodniu karnawału sięga starożytności, w której był to czas szczególnie hucznych imprez. W Polsce, podobnie jak w innych krajach Europy, był to czas poczęstunków, tańców i swawoli. Dziś już mało kto pamięta jak hucznie i z fantazją świętowano przed laty ostatnie dni karnawału. Na wsi i w miastach ucztowali wszyscy, bawiono się i stosownie do posiadanych środków i zasobów jedzono dużo, tłusto i wypijano wiele mocnych trunków. W czasie Tłustego Tygodnia najważniejszy był suto zastawiony stół i pełne kielichy – trzeba było wyszaleć się i najeść do syta, bowiem przez następne czterdzieści dni wszystkich katolików obowiązuje wstrzemięźliwość w jedzeniu i hucznych zabawach – rozpoczyna się Wielki Post.
Według legendy ostatni czwartek karnawału to dzień śmierci, złego i surowego dla kobiet handlujących na krakowskim rynku, wójta Combra. W rocznicę śmierci wójta kramarki, a także służące i wyrobnice urządzały wielką zabawę. Z biegiem czasu stała się ona dorocznym zwyczajem krakowskim. Kobiety wybierały spośród siebie marszałkową i – za wszelkie krzywdy jakie niegdyś doznawały od wójta Combra – brały odwet na przechodzących przez rynek mężczyznach. Ściągały z nich okrycia i szuby, stroiły – dla pośmiewiska – w słomiane wieńce, zmuszając do tańca i nieprzystojnych podskoków najpoważniejszych nawet mieszczan krakowskich. Trwało to tak długo, aż mężczyźni wykupili się brzęczącą monetą. Tłusty Czwartek był jednak zaledwie wstępem do hucznych zabaw, ucztowania i różnorodnych zwyczajów, które odbywały się w ostatnie trzy dni karnawału. Podczas tych dni zabawom i obżarstwu nie było końca, a to wszystko po to aby przed zbliżającym się Wielkim Postem wybawić się i najeść do syta dobrych rzeczy.
W dzisiejszych czasach z bogatego w tradycje Tłustego Tygodnia został jedynie Tłusty Czwartek. W Polsce tego dnia jemy dużo i słodko – przede wszystkim pączki i faworki. Wypiekamy je sami lub biegniemy po słodkości do cukierni. Stare powiedzenie mówi, iż jeśli ktoś nie zje tego dnia choć jednego pączka, nie będzie mu się wiodło przez następny rok.
Pączki i faworki – słodkie symbole Tłustego Czwartku zadomowiły się trwale w tradycji i kuchni polskiej. Obecnie zamiast powalczyć trochę w kuchni i zaskoczyć bliskich własnymi wypiekami, ustawiamy się w kolejce po lukrowane pączki i posypane cukrem pudem faworki. Jednak nie ma nic lepszego niż własnoręcznie upieczone, niewielkie pączki, nadziane różaną konfiturą i stos chrupiących, złocistych faworków.
Jako, że pączki nie są specjalnie euforycznie witane w naszym domu dzisiaj z okazji Tłustego Czwartku upiekłam oponki i faworki. Oponki są bardzo proste w wykonaniu, a twarożek w cieście nadaje im niezwykłej lekkości i puszystości. Ponadto zachowują ową puszystość i świeżość znacznie dłużej niż pączki.
dwa pudełka (po 250 g) serka homogenizowanego (naturalny lub waniliowy)*
3 jajka
2 łyżki gęstej śmietany (18%)
3 łyżki cukru
1 opakowanie cukru wanilinowego
1 łyżeczka sody
3 szklanki mąki
Wszystkie składniki zagnieść razem na miękkie, nie klejące się ciasto. Stolnicę posypać obficie mąką i wyłożyć ciasto. Uformować placek grubości około 1 – 1,5 cm. Za pomocą szklanki i kieliszka wycinać oponki. Ze środków oponek można zrobić małe pączki.
Smażymy na głębszym tłuszczu z obu stron do zrumienienia. Ciepłe posypujemy cukrem pudrem. Można też oponki polać lukrem lub czekoladą.
* Jeżeli serek homogenizowany, którego używacie, jest luźny i wodnisty dodajcie najpierw jedno opakowanie, a dopiero po połączeniu składników stopniowo dodajcie pozostały serek, tyle aby uzyskać właściwą konsystencję ciasta.
Te ciastka piekę odkąd pamiętam. To były pierwsze kruche ciasteczka jakie upiekłam (jeszcze chodząc do podstawówki) i bardzo często wracam do tego przepisu. Przepis dostała moja mama od swojej bratowej Gosi. Ciastka figurowały pod nazwą „kocie oczka” ale jakoś nie pasowała mi do nich ta nazwa. Polecam, ciasteczka są pyszne i zawsze się udają. Zwykle piekę ciasteczka w kształcie kwiatków ale tym razem, z okazji zbliżających się Walentynek, upiekłam serduszka.
700g mąki
3 jajka
100g masła
100g margaryny
2 opakowania cukru waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 szklanka cukru
kilka łyżek powideł śliwkowych
Ze wszystkich składników zarabiamy ciasto. Zawijamy w folię i wkładamy na godzinę do lodówki. Zimne ciasto wałkujemy na grubość około 3-4 mm (można ciasto podsypać mąką przy wałkowaniu) i wykrawamy ciasteczka. W połowie ilości ciastek wykrawamy dziurkę. Pieczemy około 10 minut w temperaturze 190 stopni. Pilnujemy pod koniec pieczenia żeby ciastka nie były zbyt ciemne.Po ostygnięciu ciastka bez dziurki smarujemy powidłami i przykrywamy ciastkami z dziurką. Posypujemy cukrem pudrem.
Share the post "Ciastka kruche z dziurką przekładane powidłami"
Przepis na te ciastka znalazłam w starej książce „Ciasta, ciastka, ciasteczka”, trochę go zmodyfikowałam i chyba osiągnęłam niezły rezultat. Duże kawałki migdałów i czekolady doskonale komponują się z kruchością ciasteczek. Brązowy cukier nadaje im nieco miodowego posmaku. Znikają bardzo szybko :)
125 g masła
125 g margaryny
1/3 szklanki białego cukru
1/2 szklanki brązowego cukru
1 jajko
szczypta soli
1 łyżeczka sody
2 1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki posiekanych migdałów
tabliczka gorzkiej czekolady posiekanej w drobną kostkę
Masło i margarynę ucieramy na puszystą masę. Dodajemy cukier (biały i brązowy) oraz jajko. Miksujemy jeszcze przez chwilę aż składniki się połączą. Dodajemy pozostałe składniki i zarabiamy ciasto.
Ciasto wkładamy na 20 – 30 minut do lodówki. Rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni. Blachę wykładamy pergaminem. Z ciasta formujemy niewielkie kuleczki. Rozkładamy na blasze zostawiając niewielkie odstępy.
Pieczemy około 15 minut.
Szybkie i proste w przygotowaniu. Do ich wykonania potrzebna jest specjalna foremka. Rozetki smażymy zanurzając końcówkę foremki w cieście, a następnie wkładając ją na głęboki tłuszcz. Smażenie idzie bardzo szybko niestety zjadanie rozetek idzie jeszcze szybciej :)
1 łyżka cukru
¾ szklanki mleka
szczypta soli
1 ½ szklanki mąki
2 jajka
1 łyżeczka esencji waniliowej
Planta lub inny tłuszcz do smażenia
Wszystkie składniki mieszamy razem za pomocą miksera. Dobrze wymieszane ciasto ma być gładkie, gęstości ciasta naleśnikowego. Odstawiamy ciasto na 20 minut.
W rondlu rozgrzewamy tłuszcz. „Rozetkownicę” zanurzamy na moment w gorącym tłuszczu a następnie w cieście i ponownie włożyć do tłuszczu. Należy uważać aby końcówkę „rozetkownicy” zanurzać w cieście do wysokości 2/3 końcówki, w przeciwnym razie ciastka nie zejdą z końcówki. Prawidłowo usmażone ciastka same odpadają od końcówki. Rozetki odsączamy na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym. Ciepłe posypujemy cukrem pudrem.