Orzeszki nie są ciasteczkami dla niecierpliwych :). Wymagają zdecydowanie więcej pracy niż zwykłe kruche ciasteczka. Ale powiedzcie sami czy nie warto poświęcić im trochę więcej czasu…?
Do upieczenia orzeszków niezbędna jest specjalna patelnia, którą ciężko ale jednak da się kupić.
250 g mąki pszennej
100 g masła
2 żółtka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Ze wszystkich składników zagniatamy szybko kruche ciasto (ja wyrabiam ciasto mikserem). Ciasto zawijamy w folię i wkładamy na godzinę do lodówki. Schłodzone ciasto wyjmujemy. Patelnię do pieczenia orzeszków bardzo mocno rozgrzewamy. Przed włożeniem pierwszej porcji ciasta przecieramy wacikiem nasączonym olejem. Z ciasta urywamy kawałeczki wielkości laskowego orzecha i wypiekamy „skorupki”.
Upieczone i ostudzone skorupki wypełniamy dowolnym kremem i zlepiamy po dwie sztuki – tak jak połówki włoskiego orzecha. Ja wypełniam orzeszki kremem waniliowym z dużą ilością mielonych orzechów i mocnego alkoholu.
Doskonałe nie tylko na upały. Kremowe, delikatne, pyszne… Nie mogą być inne skoro przygotowane są na bazie kremu angielskiego z przepisu Michela Roux. Do masy bazowej dodałam marmoladę pomarańczową z tego przepisu i odrobinę tartej skórki pomarańczowej.
500 ml mleka
125 g drobnego cukru
1 laska wanilii
6 żółtek
100 ml śmietany kremówki
1/4 szklanki marmolady pomarańczowej
1 łyżeczka tartej skórki pomarańczowej
W rondelku, na średnim ogniu, podgrzewamy mleko, dwie trzecie cukru i przeciętą wzdłuż laskę wanilii. Mleko doprowadzamy do wrzenia. W oddzielnej misce roztrzepujemy żółtka z pozostałym cukrem aż będą miały konsystencję rzadkiego kremu. Gotujące się mleko wlewamy do masy żółtkowej, cały czas mieszając trzepaczką i ponownie wlewamy do rondelka. Podgrzewamy na małym ogniu ciągle mieszając drewnianą łopatką do momentu aż krem będzie ją lekko oblepiał. Przelewamy do miski i odstawiamy do ostygnięcia. Mieszamy co jakiś czas aby na powierzchni nie utworzył się kożuch. Zimny krem przecedzamy przez sitko.
Marmoladę i skórkę pomarańczową łączymy z zimną masą. Przekładamy do plastikowego pojemnika i schładzamy w lodówce. Schłodzoną masę przekładamy do maszyny do lodów i postępujemy zgodnie z instrukcją maszynki. Do prawie gotowych lodów wlewamy cienkim strumieniem śmietankę przy włączonej maszynce i ukręcamy jeszcze około 10 minut.
Podajemy udekorowane wiórkami skórki pomarańczowej.
Kolejny przepis ze strony Marty Stewart, który warty jest powtórzenia. Ciasteczka są bardzo proste w przygotowaniu i długo zachowują świeżość. Nie przepadam za bakaliami – z wyłączeniem orzechów i bakalii w keksie z jednego tylko przepisu – ale to nadzienie jest wyjątkowo smaczne. Pachnie niezwykle świątecznie…
2 ¼ szklanki daktyli bez pestek
¾ napoju (soku) jabłkowego
1 ¼ szklanki mąki żytniej
1 szklanka mąki pszennej
¼ szklanki otrębów pszennych
¼ łyżeczki soli
¾ łyżeczki sody
2/3 szklanki brązowego cukru (ciemnego)
1 łyżeczka startej skórki z cytryny
10 łyżek miękkiego masła
1 duże jajko
¼ szklanki musu niesłodzonego jabłkowego
Nadzienie: napój jabłkowy wlewamy do rondelka i doprowadzamy do wrzenia. Dodajemy posiekane daktyle, gotujemy aż zmiękną, a płyn prawie wyparuje. Odstawiamy do ostygnięcia. Miksujemy blenderem na puree.
Ciasto: Mąkę, otręby, sól i sodę mieszamy. Mikserem ucieramy masło i cukier. Dodajemy jajko, skórkę cytrynową i miksujemy aż masa będzie jednolita. W trzech porcjach dodajemy mąkę naprzemiennie z musem jabłkowym. Dzielimy ciasto na pół, formujemy prostokąty (będzie się łatwiej wałkować), zawijamy w folię i schładzamy w lodówce przez 2 godziny.
Rozgrzewamy piekarnik do 190 stopni.
Ciasto wałkujemy pomiędzy dwoma, oprószonymi mąką, kawałkami pergaminu na prostokąty. Na połówkę prostokąta nakładamy nadzienie daktylowe zostawiając 1,5cm margines ciasta, przykrywamy połówką bez nadzienia, zlepiamy brzegi. Pieczemy około 20 minut. Po wyjęciu z pieca studzimy ciasto przez 5 minut i ciepłe kroimy na małe kawałki.
Jestem przekonana, że w każdym zeszycie z przepisami znajduje się przepis na pleśniaka. Ja wpisałam ten przepis do swojego pierwszego zeszytu z przepisami, który założyłam mając 15 lat. I chociaż zrobiłam sobie książkę kucharską w wersji elektronicznej, to z sentymentem przeglądam pożółkłe już kartki z zeszytu ilustrowane obrazkami wyciętymi z gazet.
500 g mąki
1 paczka cukru waniliowego
4 żółtka
1 kostka margaryny
2 łyżki śmietany
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżki kakao
4 białka
1 szklanka cukru
przesmażone jabłka z cukrem i cynamonem lub dżem
Z mąki, proszku do pieczenia, cukru waniliowego, żółtek, margaryny i śmietany zagniatamy ciasto (ja mieszam mikserem). Ciasto dzielimy na trzy części. Do jednej części dodajemy kakao. Z ciasta formujemy kule, spłaszczamy je i zawijamy w folię. Ciasto chłodzimy w lodówce przez godzinę.
Z białek i cukru ubijamy sztywną pianę. Na blachę wyłożoną pergaminem, na tarce o dużych oczkach, ścieramy ciasto. Pierwsza warstwa biała, na to warstwa ciemna, na ciemną warstwę wykładamy jabłka lub dżem. Kolejna warstwą jest ubita piana z białek ze szklanką cukru i na wierzch ścieramy białe ciasto.
Piec w temperaturze 180 stopni około godziny. Po upieczeniu można polać polewą czekoladową.
Nie chciało mi się ostatnio nic piec więc postanowiłam przygotować coś słodkiego nie wymagającego uruchamiania piekarnika. Wybrałam batoniki orzechowo – czekoladowe. Po przeglądnięciu kilku przepisów doszłam do wniosku, że żaden tak do końca mi nie odpowiada więc po połączeniu kilku receptur w jedną wyszły całkiem niezłe batoniki. Spód jest kruchy i chrupiący, a smakują zupełnie jak snickersy. Polecam dla orzeszkojadów :)
50 g masła
1 szklanka cukru pudru
1 szklanka masła orzechowego
1 szklanka pokruszonych krakersów
1 szklanka płatków migdałowych
Na polewę:
1 tabliczka czekolady (mlecznej lub gorzkiej)
W rondelku roztapiamy masło. Do masła dodajemy cukier puder. Gdy cukier się rozpuści dodajemy masło orzechowe i mieszamy aż masa będzie gładka i jednolita. Odstawiamy rondelek z ognia. Krakersy kruszymy – ja wsypałam krakersy do worka i zgniotłam ciastka rękami. Do gorącej masy orzechowej wsypujemy krakersy, mieszamy przez chwilę aż okruszki dobrze się połączą z masą. Na końcu dodajemy płatki migdałowe i mieszamy już bardzo krótko i ostrożnie aby płatki migdałowe nie połamały się za bardzo.
Naczynie o wymiarach 15 x 15 cm wykładamy folią spożywczą – to umożliwi łatwe wyjęcie batoników z formy. Masę wykładamy na folię i porządnie dociskamy wygładzając powierzchnię. Masę wkładamy do lodówki, do całkowitego wystudzenia. Gdy masa jest zimna rozpuszczamy, w kuchence mikrofalowej, czekoladę (można też czekoladę rozpuścić na parze). Gorącą czekoladą smarujemy wierzch masy i odstawiamy do zastygnięcia. Gdy czekolada zastygnie kroimy na kwadraty lub prostokąty. Batoniki przechowujemy w lodówce ale wyjmujemy je około 20 minut przed podaniem.