Na blogach już pachną pierniki, za oknami pierwszy śnieg, a u mnie jeszcze wspomnienie jesieni. Zapiekane jabłka. Pyszny podwieczorek na pierwsze naprawdę chłodne dni.
8 niewielkich jabłek
4 łyżki płatków owsianych (drobnych)
4 łyżki siekanych migdałów
2 łyżki miodu
1 łyżeczka cynamonu
4 łyżeczki masła
4 łyżeczki brązowego cukru
sok z cytryny
Jabłka myjemy, odcinamy wierzch i wydrążamy gniazda nasienne. Brzeg jabłka smarujemy sokiem z cytryny aby jabłko nie ściemniało.
Płatki owsiane wsypujemy do rondelka, dodajemy miód, cynamon i migdały. Lekko podgrzewamy aby płatki owsiane i migdały równomiernie obtoczył miód. Do wydrążonych jabłek wsypujemy płatki, mniej więcej do połowy wysokości otworu. Na płatki układamy masło (do każdego jabłka pół łyżeczki masła) i przysypujemy płatkami. Nadzienie lekko ugniatamy i na wierzch wsypujemy brązowy cukier (na każde jabłko pół łyżeczki masła). Jabłka wkładamy do foremek na babeczki (można też do formy na muffiny) i zapiekamy aż cukier się rozpuści, a jabłko zmięknie.
W ramach akcji Blogerzy Smakują, organizowanej przez portal Uroda i zdrowie wybrałam się (w towarzystwie M.) do restauracji RETRO w Katowicach. Restauracja serwuje dania kuchni polskiej i śląskiej. Nie ukrywam, że bardzo mi 'tematyka’ dań odpowiadała, bo kuchnię śląską bardzo lubię.
Restauracja nie jest duża, zaledwie kilka stolików, ale to dla mnie jest akurat plusem, bo mnie taki minimalizm restauracyjny odpowiada. W restauracji jest czysto, sympatycznie i leniwie (i nie mam tu na myśli szybkości obsługi :) ).
Zamówiliśmy jedną przystawkę, jedną zupę i dwa drugie dania. Pani Kelnerka zapytała w jakiej kolejności podać dania, to na duży plus, bo wybraliśmy opcję taką, że gdy ja jadłam przystawkę to M. jadł zupę i nikt nie siedział przy stole patrząc w talerz drugiej osoby .
Na przystawkę zamówiłam śledzia w śmietanie z jabłkiem, wielkość porcji taka, ze spokojnie śledź ten mógłby być daniem głównym. Dodatkiem do śledzia były pieczone jabłka z borówkami. Rewelacyjne!
Ponieważ lubimy dania śląskie to zamówiliśmy także żurek na zakwasie. Bardzo smaczny, gęsty, w sam raz kwaśny.
Drugie danie nie mogło być inne niż rolada z kluskami i modrą kapustą . I tu czapki z głów przed kapustą. Drobno pokrojona, wspaniale doprawiona. Rolada mogłaby być odrobinę bardziej miękka, nie była twarda, ale ja lubię jak rolada się rozpada po przekrojeniu.
Następnie wybór padł na ruskie pierogi, które jak się okazało „wyszły”. Ale nie ma tego złego… bo zmieniliśmy zamówienie na kotleta schabowego z ziemniakami i mizerią, której nie było w karcie, ale Pan Kucharz specjalnie dla nas przygotował. Kotlet był kotletem doskonałym :). Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w żadnej z restauracji, w których byłam, nie jadłam tak dobrego schabowego!
Za to deser mnie ujął za serce :). Lody Cassate!!! Takie jak dawniej, w kulce, kto je lubi tak jak ja, to wie co mam na myśli :).
Porcje OGROMNE! w zasadzie nie do przejedzenia (kto nie da rady, można poprosić o spakowanie na wynos). Obsługa bardzo miła, Pani Kelnerka uśmiechnięta, pomocna, zorientowana w menu. Jedyny minus to brak serwetek na naszym stole, ale to taki mało znaczący minusik.
Jeszcze jedną rzeczą, na którą muszę zwrócić uwagę to dekoracje potraw. Kucharz nie poprzestaje na wrzuceniu kotleta na liść sałaty, a naprawdę bardzo dba o to, by danie na talerzu miało odpowiednią oprawę. Róża z pomidora i dekoracja z jabłka były super! Panie Kucharzu gratulacje! :).
Podsumowując restauracja RETRO serwuje naprawdę smaczne jedzenie. Porcje są bardzo duże, ceny bardzo przystępne. Z czystym sumieniem będę ją polecać, no i na pewno tam wrócę :).
Obsłudze restauracji dziękujemy bardzo za miłe przyjęcie!
Ostatnie kilka tygodni spędzałam głównie przy maszynie do szycia. Na szczęście szyciowy maraton dobiegł już do końca. W ten weekend planuję dni lenia, a od poniedziałku zaczynam przygotowania do świąt :). Ponieważ szycie zabierało mi mnóstwo czasu to upiekłam bardzo szybkie ciasto z podwójną kruszonką. Ciasto konsystencją przypomina babkę ucieraną a fajne w nim jest to, że jedna warstwa kruszonki znajduje się na wierzchu, a druga warstwa wewnątrz ciasta.
2 jajka
1 szklanka cukru
100 g masła
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
1 łyżeczka cynamonu
180 ml kwaśnej, gęstej śmietany
1 1/2 szklanki mąki
kruszonka:
1/4 szklanki mąki
3/4 szklanki cukru trzcinowego
2 łyżki cynamonu
2 łyżki kakao
60 g miękkiego masła
1 szklanka płatków migdałowych
Masło ucieramy z cukrem na puszystą, jasną masę. Do masy dodajemy po jednym jajku. Gdy składniki się połączą dodajemy śmietanę. Mieszamy krótko tylko tyle by śmietana połączyła się z masą.
Mąkę, cynamon, proszek do pieczenia i sodę przesiewamy przez sito. Sypkie składniki dodajemy do masy maślanej i mieszamy. Możecie wymieszać ciasto mikserem, ale na najwolniejszych obrotach i najkrócej jak można by składniki się połączyły.
Kruszonka:
Mąkę, cukier, cynamon, kakao i masło mieszamy w misce. Do mieszania najlepiej użyć widelca. Początkowo może się Wam wydawać, że w posypce jest za mało masła, ale jak będziecie kilka minut mieszać składniki to kruszonka przybierze konsystencję mokrego, gruboziarnistego piasku. Dopiero teraz dodajemy płatki migdałowe i mieszamy.
Dno tortownicy (u mnie średnica 22 cm) wykładamy papierem do pieczenia. Wylewamy połowę ciasta. Na warstwę ciasta wysypujemy równomiernie połowę kruszonki. Na kruszonkę wylewamy drugą połowę ciasta i wierzch posypujemy pozostałą kruszonką.
Ciasto pieczemy w temperaturze 175-180 stopni do suchego patyczka. U mnie trwało to 50 minut.
Upieczone ciasto możecie polać czekoladą i posypać płatkami migdałowymi.
Kilkudniowy urlop to całkiem przyjemna rzecz. I chociaż wzięłam urlop żeby nadgonić inną pracę, to jednak praca w domu to całkiem inna sprawa. Dlatego w przewie szycia poduszek i chusteczników upiekłam chlebek bananowy Sophie Dahl. Korciło mnie żeby dosypać do ciasta cynamonu, ale zachowałam powściągliwość i nie zmodyfikowałam przepisu. Chlebek wyszedł pyszny, wilgotny i bardzo aromatyczny. Polecam!
75 g miękkiego masła
4 dojrzałe banany
1 szklanka cukru trzcinowego
1 jajko
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli
1 1/2 szklanki mąki (ja dałam 1 szklankę pszennej i 1/2 szklanki żytniej pełnoziarnistej)
Banany rozgniatamy widelcem. Umieszczamy banany w misce miksera, dodajemy cukier, masło i jajko. Składniki ucieramy dodając, pod koniec ucierania, sól i sodę. Oryginalny przepis zaleca dodatek 1 łyżeczki sody, ja następnym razem dam mniej, najwyżej 3/4 łyżeczki, bo jednak po upieczeniu ciasta soda jest trochę wyczuwalna, a ja tego nie lubię. Na końcu wsypujemy mąkę i delikatnie mieszamy do połączenia składników.
Ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni C przez około 60 min.
Ciasto można upiec w foremce na keks (ok. 20 cm), ja piekłam w okrągłej formie o średnicy 22cm.