1 szklanka sody oczyszczonej
1/2 szklanki kwasku cytrynowego
2 łyżki oleju kokosowego
kilka łyżeczek oleju roślinnego
dowolne dodatki: suszone kwiaty lawendy, nagietka, słonecznika, skórka z pomarańczy, cynamon
barwniki spożywcze (najlepiej w proszku lub w żelu)
woda w atomizerze (ale nie koniecznie)
potrzebne też będą rękawiczki gumowe, bo nawet minimalna ranka na skórze dłoni będzie
bardzo mocno szczypać, a także foremki do kształtowania masy
Do miski wsypujemy sodę, kwasek cytrynowy i niewielką ilość barwnika. Barwnika dodajemy dosłownie na końcu noża, nawet jak po wymieszaniu sypkich produktów będzie się wydawać, że masa jest mało zabarwiona nie dosypujemy więcej barwnika na tym etapie, bo po dodaniu płynów masa będzie miała intensywniejszy kolor.
Wszystkie sypkie składniki dokładnie mieszamy. Olej kokosowy podgrzewamy w mikrofalówce żeby się rozpuścił i wlewamy do składników sypkich. Ręką wyrabiamy masę. Początkowo masa będzie miała konsystencję mokrego piasku ale po chwili wyrabiania będzie coraz bardziej lepka. Co jakiś czas ściskamy masę w dłoni sprawdzając czy daje się formować. Gdyby masa ciągle była za sucha dodajemy 2-3 łyżeczki oleju roślinnego. Olej dodajemy po jednej łyżeczce. Na tym etapie można dodać trochę wody, ale UWAGA! wodę dodajemy spryskując masę wodą z atomizera. Psikamy raz i wyrabiamy przez chwilę. Po dodaniu wody masa zaczyna się pienić więc szybko trzeba zarabiać masę żeby przestała się pienić. Gdy dodacie wodę wlewając ją do masy NIE DA SIĘ OPANOWAĆ pienienia się masy.
Teraz nadszedł czas na dodanie dodatków czyli suszonych kwiatów, skórki pomarańczowej, olejków zapachowych – pełna dowolność. Jeszcze raz mieszamy masę i wypełniamy nią foremki.
Można kupić specjalne foremki do formowania kul ale doskonale sprawdzą się też silikonowe foremki na babeczki, muffiny lub pralinki.
Masę mocno ugniatamy w foremkach. masa w foremkach trochę zwiększy objętość. Żeby zapobiec „wychodzeniu” masy z foremek, przykrywamy formę folią, przykrywam deską do krojenia i obciążamy.
Masę zostawiamy na całą noc. Po tym czasie masa będzie twarda i będzie można z łatwością wyjąć kulki kąpielowe z foremek.
Dzisiejszym wpisem chciałam Was zachęcić do lektury kolejnego numeru Magazynu Maszkety. Znajdziecie w nim przepisy na karnawałowe przyjęcia i spotkania, na słodkości, przekąski i kolorowe drinki. Są także przepisy na ciasta pachnące czekoladą. Jest coś o Alpach, nartach, wycieczkach w ciekawe miejsca. Z Maszketową instrukcją „krok po kroku” możecie własnoręcznie wykonać pachnące, musujące kule do kąpieli. Zapraszam Was do serdecznie do lektury!!!
Przepis na pyszne, tradycyjne kreple (pączki) znajdziecie również w nowym numerze Magazynu Maszkety.
zaczyn:
30g drożdży
80 ml mleka
łyżka mąki
łyżeczka cukru
ciasto:
250 g mąki pszennej
4 żółtka
75 g cukru
150 ml słodkiej śmietanki
szczypta soli
60 g masła
konfitura, dżem lub powidła
tłuszcz do smażenia
Zaczyn : ucieramy drożdże z cukrem i mąką dokładnie mieszamy z letnim mlekiem, odstawiamy na pół godziny do wyrośnięcia.
Do miski (żaroodpornej lub metalowej) wbijamy żółtka i dodajemy cukier. Miskę ustawiamy na garnku z gotującą się wodą, ubijamy na parze na jednolity, jasny i puszysty krem.
Mąkę z solą przesiewamy do miski miksera, dodajemy do mąki ubite żółtka i śmietankę (nie z lodówki!), zaczyn i wyrabiamy ciasto około 10 minut. Do ciasta wlewamy stopione, ostudzone masło i wyrabiamy jeszcze kilka minut. Przykrywamy miskę ściereczką i zostawiamy w ciepłym miejscu do wyrośnięcia – ciasto powinno podwoić swoją objętość. Wyrośnięte ciasto wykładamy na stolnicę (ciasto jest dosyć luźne, trzeba blat mocno podsypać mąką). Rękami rozpłaszczamy ciasto na placek grubości 2 cm, nie trzeba używać wałka. Z ciasta wycinamy pączki, nadziewamy je konfiturą, starannie zlepiamy, układamy na posypanej mąką stolnicy zlepieniem do dołu. Odstawiamy pączki w ciepłe miejsce, żeby wyrosły. Tłuszcz rozgrzewamy. Na gorący tłuszcz kładziemy po 2-3 pączki. Pączki smażymy na złoty kolor. Na dobrze wyrośniętych pączkach, w czasie smażenia, tworzy się jasna obrączka. Usmażone pączki odkładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym, który wchłonie nadmiar tłuszczu. Z cukru pudru i niewielkiej ilości wody przygotowujemy płynny lukier. Osączone z tłuszczu pączki zanurzamy (do połowy) w płynnym lukrze.
Zeppole to małe włoskie pączki, choć w zasadzie można powiedzieć też, że to małe, smażone ptysie. Zeppole przygotowuje się we Włoszech w dniu 19 marca, w dzień św. Józefa. Choć każdy region Italii ma swój przepis na ten smakołyk cechą wspólną jest to, że pączko-ptysie przygotowuje się z cista parzonego. Zeppole można upiec w piekarniku lub usmażyć w głębokim tłuszczu. Ja wybrałam drugi sposób czyli usmażyłam pączki i obtoczyłam je w cukrze pudrze z dodatkiem cynamonu. Pączki są bardzo smaczne również na drugi dzień.
1 szklanka mleka
100 g masła
3 łyżki cukru
1/4 łyżeczki soli
4 jajka
1 szklanka mąki pszennej
tłuszcz do smażenia
cukier puder z cynamonem do obtoczenia pączków
W rondelku podgrzewamy mleko, masło, cukier i sól. Gdy mleko zacznie się gotować jednym ruchem wsypujemy całą mąkę, zestawiamy rondelek z ognia i szybko mieszamy. Gdy mąka połączy się z mlekiem i powstanie klejące ciasto ponownie umieszczamy rondelek na ogniu i podgrzewamy, ciągle mieszając, aż ciasto będzie odchodzić od ścianek naczynia. Ciasto przekładamy do miksera i gdy chwilę przestygnie dodajemy po jednym jajku. Kolejne jajko dodajemy dopiero wtedy gdy poprzednie będzie idealnie połączone z ciastem.
Gotowe ciasto przekładamy do woreczka na mrożonki, takiego z grubej folii, odcinamy róg i wyciskamy pączki bezpośrednio do gorącego tłuszczu. Pączki formujemy odcinając poszczególne porcje ciasta nożyczkami. Podobnie formuje się pączki z sokiem pomarańczowym.
Pączki odkładamy na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym żeby odsączyć nadmiar tłuszczu. Cukier puder mieszamy z odrobiną cynamonu i obtaczamy w nim ciepłe pączki.
Tegoroczny kalendarz dobiega końca. Zanim więc zamieszczę dzisiejszy przepis chciałam serdecznie podziękować moim tegorocznym gościom, którzy współtworzyli ze mną kalendarz. Swoje okienka w tegorocznym kalendarzu mieli: Magda z Majanowego Pieczenia, Kasia i Tomek z Plate of Joe, Wisła z Zapachu Chleba i Zuza z Zufikowa. Dziękuję za miłą współpracę :).
A dzisiaj przepis na karpia w sosie winno – piernikowym. Przepis ten przygotowałam do świątecznego, specjalnego wydania Magazynu Maszkety.
1 mały karp (do 1 kg)
30 g masła
20 g mąki
sól
2 łyżki cukru
40-50 g piernika bez polewy
3/4 szklanki wytrawnego czerwonego wina
włoszczyzna (1 marchew, 1 pietruszka, 1 seler)
2 cebule
biały pieprz
2 łyżki masła i 2 łyżki oleju do smażenia ryby
Włoszczyznę i 2 cebule pokrojone w ćwiartki wrzucamy do zimnej wody. Gotujemy warzywa na wolnym ogniu do chwili aż będą miękkie. Po ugotowaniu wywar odcedzamy do garnka i solimy.
Karpia kroimy na kawałki, doprawiamy pieprzem i solą. Oprószamy lekko mąką.
Do rondelka wsypujemy cukier, gdy otrzymamy karmel (cały cukier się rozpuści i zrobi lekko brązowy), dolewamy wino. Do wina i karmelu wkruszamy piernik, dodajemy masło i stopniowo zagęszczając sos, od czasu do czasu mieszamy.
Gdy wino z karmelem się mocno zredukuje dolewamy do sosu 1 szklankę wywaru z warzyw. Gotujemy sos przez chwilę i zestawiamy z ognia. Sos ma wyczuwalne grudki z piernika, jeżeli chcecie mieć aksamitnie gładki sos zmiksujcie go blenderem.
Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i smażymy karpia. Gotową rybę układamy na półmisku polewamy sosem i posypujemy płatkami migdałów.