Po wielu męczarniach, kilkukrotnym wgrywaniu filmów i montażu kilku filmików w jeden, powstał pierwszy video tutorial :). Wiem, że daleko mu do ideału, ale to praktyka czyni mistrza. Kamerę mam nędzną, montażysta ze mnie kiepski, ale powiedzcie, że nie jest bardzo źle :))). Z nadmiernej ekscytacji całym tym filmowaniem zagubił się gdzieś w akcji fragment z lukrowaniem kocich oczu. Taka sytuacja…
A i zapomniałam dodać, że przy lukrowaniu konturu drugiego ucha ręka mi nieco zadrżała, bo mój osobisty kot wskoczył mi na kolana. Ale byłam dzielna i narysowałam kontur do końca :).
Oglądałam niedawno jakiś włoski program, w którym jedna pani smażyła pączki-rurki. Poszperałam w internecie i znalazłam kilka przepisów na takie pączki. Na bazie tych przepisów stworzyłam recepturę optymalną :). Trochę musiałam pokombinować z mąką, bo wszystkie włoskie receptury zalecały użycie manitoby, której nie miałam w swoich „mącznych” zasobach. Co ciekawe jednym ze składników ciasta jest gotowany ziemniak, który sprawia, że ciasto jest puszyste, miękkie i bardzo delikatne.
45 g cukru
70 ml letniego mleka
20 g świeżych drożdży
2 jajka
50 g miękkiego masła
1 średni ziemniak (ok. 120-140g)
350 g mąki pszennej 450
tłuszcz do smażenia
300 ml śmietany kremówki
2 łyżki cukru pudru
Cukier rozcieramy z drożdżami, mlekiem i 3 łyżkami mąki. Odstawiamy na 20 minut do wyrośnięcia.
Ziemniaka gotujemy do miękkości w osolonej wodzie. Rozgniatamy go z masłem na puree. Ziemniaka trzeba rozgnieść bardzo dokładnie żeby nie pozostały grudki. Można też przecisnąć ziemniaka przez praskę.
Pozostałą mąkę wsypujemy do misy miksera. Do mąki dodajemy jajka i zaczyn drożdżowy. Chwilę mieszamy i dodajemy ziemniaka z masłem. Początkowo ciasto może się wydawać zbyt zwarte i gęste jak na drożdżowe, ale niech Was nie skusi dodać płynu! Po kilku minutach wyrabiania ciasto się mocno rozluźni. Po około 10 minutach wyrabiania odstawiamy ciasto do wyrośnięcia na minimum godzinę. Ciasto powinno podwoić objętość.
Wyrośnięte ciasto wykładamy na blat wysypany mąką. Wałkujemy na grubość 0,5 cm i tniemy na paski o szerokości 1 – 1,5 cm. Długość paska zależy od wielkości metalowej rurki. Pasek ciasta powinien być takiej długości aby nawinąć go na rurkę pozostawiając z obu stron centymetrowe kawałki rurki bez ciasta. Pozostawienie tego kawałka rurki jest konieczne. Ciasto podczas smażenia rośnie i wtedy wypełni to miejsce, ale na tyle by swobodnie wyjąć rurkę z pączka. Gdy nawiniecie ciasto na całą rurkę to w czasie smażenia ciasto „wyjdzie” poza metalową rurkę. Rurka zostanie jakby zapieczona w cieście i trudno ją będzie usunąć nie uszkadzają pączka. Ciasto nawinięte na rurkę dobrze zlepiamy na końcu i odkładamy na 5-10 minut do wyrośnięcia (miejscem zlepienia do dołu). Pączki smażymy na głębokim tłuszczu do zrumienienia. Smażenie pączków z rurką metalową różni się tym od smażenia zwykłych pączków, że trzeba je cały czas obracać w czasie smażenia aby równomiernie się zrumieniły.
Usmażone pączki osączamy na ręczniku papierowym.
Śmietanę ubijamy z cukrem na sztywno. Zupełnie zimne pączki napełniamy śmietaną i posypujemy cukrem pudrem.
Jeżeli nie macie metalowych rurek to możecie upiec z tego ciasta normalne, okrągłe pączki.
Dzisiaj pomysł na szybki deser. Owoce w czekoladzie. Pracy niewiele a efekt bardzo fajny. Pomysł podejrzałam na FB. Do przygotowania owocowych „lizaków” użyłam gorzkiej czekolady, ananasa, bananów i kiwi. Wykonanie jest bardzo proste, próbujcie! :)
kiwi, banan, ananas
czekolada
patyczki
Owoce tniemy na plastry i nabijamy na patyczki. Plastry powinny mieć ponad 0,5 cm grubości żeby dobrze trzymały się na patyczkach.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i przelewamy ją do wąskiego naczynia, to pozwoli na wygodne zatapianie owoców w czekoladzie. Ja przelałam czekoladę do szklanki.
W gorącej czekoladzie zanurzamy owoce.
Nadmiar czekolady lekko strząsamy z owoców żeby czekolada nie zabrudziła patyczka. Odstawiamy do zastygnięcia. Gotowe :) !
Żeby patyczki ładnie trzymały pion w czasie gdy czekolada zastyga możecie wbić je do kawałka styropianu. Ja styropianu nie miałam pod ręką więc do szklanki wsypałam cukier i powbijałam patyczki do cukru :). Możecie też wypełnić szklankę solą.
Przygotowanie czekoladowych jajek nie powinno sprawić Wam większego problemu. Robi się je prosto i szybko. Do przygotowań możecie włączyć dzieciaki, bo z pewnością chętnie ubrudzą się czekoladą :)
Do przygotowania jajek czekoladowych potrzebne będą mini baloniki, takie które po nadmuchaniu mają ok. 10 cm wysokości. Nadmuchane baloniki zawiązujemy na węzeł, myjemy i dokładnie osuszamy.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Nie obtaczajcie baloników w gorącej czekoladzie! U mnie skończyło się to wystrzałem balonika, czekoladową fontanną i bałaganem w kuchni.
Czekoladę przelewamy do kubeczka. Ważne jest aby średnica kubeczka była niewiele większa od średnicy balonika. Zanurzamy balonik w czekoladzie i obtaczamy aby czekolada dokładnie pokryła powierzchnię balonika.
Balonik obtoczony w czekoladzie umieszczamy na płaskiej powierzchni. Początkowo balonik może być nieco niesforny i będzie przechylał się na boki, ale wystarczy potrzymać go kilkanaście sekund – czekolada zacznie zastygać i balonik będzie trzymał pion :).
Gdy czekolada dobrze zastygnie przebijamy balonik szpilką. Dobrze jest przygotować jajka dzień przed planowanym podaniem, wtedy czekolada będzie odpowiednio twarda, a balonik nie uszkodzi ścianek gdy będziemy go wyjmować ze 'skorupki’.
Balonik bez problemu odchodzi od czekolady. Po usunięciu balonika otrzymujemy czekoladową 'skorupkę’.
Dowolną masę przekładamy do rękawa cukierniczego (nawet nie trzeba zakładać końcówki) i napełniamy czekoladową 'skorupkę’.
W nadzieniu robimy łyżeczką niewielkie wgłębienie i nakładamy niewielką ilość ajerkoniaku. Jeżeli nie chcecie używać alkoholu możecie użyć dżemu w pomarańczowym kolorze lub zmiksowanego mango.
Gotowe! :)
Ponieważ Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami to przygotowałam dla Was instrukcje wykonania koszyczka z ciasta drożdżowego. Sam przepis i opis wykonania zamieściłam na blogu w 2009 roku, i chociaż wpis ma już 4 lata to ciągle cieszy się dużą popularnością (podglądam w statystykach :).
Do upieczenia potrzebować będziecie ciasta drożdżowego z TEGO PRZEPISU, miskę żaroodporną o średnicy ok. 20 cm. (a najlepiej dwóch takich samych misek), pergamin, folię aluminiową, wałek do ciasta, wykałaczki, nóż do pizzy (lub zwykły nóż). Polecam wykonanie koszyczka z przepisu, który podałam ponieważ ciasto jest elastyczne, nie klei się i bardzo ładnie daje się formować.
Miskę owijamy folią aluminiową. Folia zapobiegnie przyklejeniu się ciasta do miski w czasie pieczenia i ułatwi wyjęcie miski z upieczonego koszyczka.
Ciasto dzielimy w proporcjach około 1:3, większą część wałkujemy na grubość około 1 cm i tniemy nożykiem do pizzy (można zwykłym, ale okrągłym łatwiej to zrobić) na paski ok. 1,5 cm. Z pasków formujemy ruloniki.
Z uformowanych ruloników zaczynamy formować koszyczek. Ruloniki układamy promieniście na misce. Ruloniki powinny być trochę dłuższe ponieważ nieco się skrócą podczas zaplatania, nie przejmujcie się jeżeli będą za długie, bo nadmiar ciasta usuwa się po zakończeniu zaplatania. Ciasto na czubku miski spłaszczamy kubkiem, albo miarką do pieczenia. Wyplatanie koszyka zaczynamy mocując pierwszy rulonik (poziomy) pod spodem rulonika ”promienistego”. Wyplatamy koszyk – dokładnie tak jak wiklinowy – naprzemiennie umieszczając rulonik poziomy raz nad, a raz pod rulonikiem ”promienistym”.
Ponieważ nie da się utoczyć takiego długiego rulonika żeby opleść cały koszyk dookoła, trzeba łączyć ze sobą mniejsze kawałki. Najlepiej robić to tak, aby łączenie wypadało pod rulonikiem ”promienistym”. To zapobiegnie przypadkowemu rozłączeniu się ruloników w czasie pieczenia.
Upleciony koszyk lekko dociskamy do miski i odcinamy nadmiar ciasta na brzegach. Gotowy koszyczek smarujemy rozbełtanym jajkiem. Nie czekamy na kolejne wyrośnięcie ciasta, tylko od razu po uformowaniu umieszczamy miskę na blaszce do pieczenia i wkładamy ciasto do pieca. Przed pieczeniem nie wyjmujemy miski!
Gdy podstawa koszyka się piecze formujemy ucho i brzeg koszyka. Ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni, ale czas pieczenia jest różny – zależy od grubości ciasta, wielkości miski – trzeba pilnować, ale lepiej jest ciasto dłużej potrzymać w piecu. Niedopieczony koszyk będzie miękki i może się odkształcić.
Na pergaminie odrysowujemy koło o średnicy miski. Jeżeli macie jedną miskę (ja mam dwie identyczne) to musicie ją obrysować przed wyplataniem koszyka. W przeciwnym razie trzeba będzie czekać aż podstawa koszyka się upiecze. Pergamin układamy zarysowaną powierzchnią do spodu. Gdy na zarysowanej powierzchni bezpośrednio ułożycie ciasto, może się ono zabarwić od ołówka (lub pisaka) w czasie pieczenia. Żeby obrysowany kształt był dobrze widoczny wystarczy podłożyć pod pergamin białą kartkę.
Pozostałą część ciasta dzielimy na dwie części, jedna część powinna być nieco większa. Z większej części formujemy brzeg koszyka, z mniejszej ucho.
Brzeg koszyka formujemy na obrysowanym szablonie. Ciasto przeznaczone na uformowanie brzegu dzielimy na 3 części, wałkujemy, tniemy na 3 paski. Formujemy z pasków ruloniki i zaplatamy warkocz. Z warkocza brzegowego starannie formujemy koło. Warkocz układamy na pergaminie tak, środek warkocza pokrywał się z obrysowaną linią.
Ucho także wykonujemy z warkocza, ale pieczemy go na odwróconej misce umieszczając warkocz dokładnie pośrodku miski. Dobrze jest podłożyć pod ciasto pasek folii aluminiowej pod ciasto, to zapobiegnie przywarciu ciasta do miski w czasie pieczenia.
Brzeg i ucho przed pieczeniem smarujemy rozbełtanym jajkiem.
Tak wygląda upieczona podstawa koszyczka.
Po upieczeniu obciążamy wierzchołek koszyczka, będzie płaski i stabilny.
Gdy koszyczek dobrze ostygnie usuwamy ze środka miskę i folię aluminiową.
Do mocowania brzegu koszyczka i ucha używamy wykałaczek, które wbijamy do ciasta w taki sposób żeby ich nie było widać :). Na zdjęciu widać, że mój brzeg się trochę przypiekł od spodu. Chciałam przyspieszyć pracę i umieściłam blaszkę z brzegiem na najniższej półce w piekarniku. Nie przeszkadza to jednak zupełnie bo ta część brzegowego warkocza jest w koszyku niewidoczna.
Upieczone ucho zdejmujemy z miski po wystudzeniu. Na końcach ucha wbijamy po dwie wykałaczki i wbijamy je tak, aby wykałaczka przeszła przez warkocz brzegowy i wbiła się do koszyka.
Koszyczek gotowy :). Nie taki diabeł straszny, prawda??? :)
Przepis na ciasto drożdżowe, z którego wykonałam koszyczek znajduje się w TYM WPISIE