Crème Brûlée jest jednym z najbardziej znanych na świecie deserów. To bardzo delikatny w smaku, gęsty krem jajeczno-waniliowy, który posypuje się cukrem i zapieka błyskawicznie pod rozgrzanym grillem bądź przypieka specjalnym palnikiem gazowym w celu uzyskania chrupiącej karmelowej skorupki nad kremem waniliowym bez zbytniego rozgrzewania samego kremu. W końcu i ja zdecydowałam się na przygotowanie tego deseru. Wybrałam przepis Anny Olson, dodałam szklankę mleka i zmniejszyłam trochę ilość cukru, i już wiem, że następnym razem dam go jeszcze mniej. Palnika niestety nie posiadam ale uważam, że mój piekarnik (a konkretnie górna grzałka) spisał się całkiem nieźle.
3 szklanki śmietany kremówki
1 szklanka mleka
2 laski wanilii
8 żółtek
1/3 szklanki cukru (w przepisie była 1/2 szklanki)
szczypta soli
Przecinamy wzdłuż laski wanilii i zeskrobujemy nasionka. Razem ze strączkami wkładamy do śmietany wymieszanej z mlekiem i podgrzewamy, nie doprowadzając do wrzenia. Za pomocą miksera ubijamy żółtka, cukier waniliowy i sól na jasną gęstą masę. Wyjmujemy strączki wanilii ze śmietany. Mieszając mikserem na wolnych obrotach, powoli wlewamy gorącą śmietanę z mlekiem do masy jajecznej. Odcedzamy i studzimy krem.
Rozgrzewamy piekarnik do 175 stopni C. Wstawiamy sześć kokilek do metalowej formy o ściankach wysokości przynajmniej 3,5cm. Mieszamy krem brulee i wlewamy do kokilek. Metalową formę wypełniamy wodą do połowy wysokości kokilek. Pieczemy creme brulee w kąpieli wodnej 40-45 minut, aż się zestali. Wyjmujemy kokilki z kąpieli wodnej i chłodzimy przynajmniej 3 godziny przed podaniem.
Przed samym podaniem creme brulee rozgrzewamy opiekacz do maksymalnej temperatury. Posypujemy powierzchnię kremu cukrem i zapiekamy przez 1 minutę, aż cukier się stopi i zbrązowieje. Można go też przypalić specjalnym palnikiem kuchennym.
Od jakiegoś czasu testuję przepisy na precle. Jako, że precel często mylony jest z bajglem lub obwarzankiem sprawdzam i te przepisy. Właściwie chodzi mi o znalezienie przepisu na tradycyjny obwarzanek krakowski. Wszystkie, które piekłam do tej pory (czy to obwarzanki czy precle) są zbliżone w smaku. Ale to jeszcze nie TEN smak.
250 g mąki pszennej
25 g świeżych drożdży
łyżeczka soli
łyżeczka cukru
woda
łyżka sody oczyszczonej
jajko do smarowania precli
dowolne dodatki: sezam, mak, sól gruboziarnista
Drożdże rozcieramy z łyżeczką cukru, łyżką mąki i dwoma łyżkami wody. Zostawiamy aż rozczyn zacznie pracować. Mąkę mieszamy z solą, wlewamy wyrośnięty rozczyn i wyrabiając ciasto (można robotem kuchennym) wlewamy letnią wodę tyle, aby ciasto było elastyczne i nie kleiło się do rąk. Ciasto formujemy w kulę, wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi swoją objętość wykładamy je na stolnicę. Chwilę wyrabiamy i dzielimy ciasto na 12 kawałków. Kawałki formujemy w ruloniki grubości palca i zwijamy w precle. Precle zostawiamy do ponownego wyrośnięcia.
W garnku doprowadzamy do wrzenia wodę z sodą. Wrzucamy wyrośnięte precle i obgotowujemy po pół minuty z każdej strony. Obgotowane precle rozkładamy na kratce kuchennej aby trochę przeschły.
Suche precle smarujemy jajkiem i posypujemy dowolnymi dodatkami. Pieczemy około 20 minut w temperaturze 200 stopni.
Niezwykle trudno jej się oprzeć, bo któż z nas nie jest amatorem czekolady i jej niezwykłych właściwości. Nawet niewielka kostka czekolady potrafi przegonić zły nastrój, odprężyć i przywołać pozytywne uczucia.
Niezwykłe właściwości czekolady jako pierwsi odkryli Aztekowie i Majowie. Z ziaren kakaowca, rosnącego na ich ziemiach sporządzali napój o pobudzających właściwościach. Nazwali go chocolatl (gorzka woda). Niewiele miał wspólnego z współczesną czekoladą. Składał się z tłuczonych na miazgę ziaren kakaowca, cynamonu, gałki muszkatołowej, miodu i chili. Do Europy czekolada przybyła za sprawą Krzysztofa Kolumba jednak on sam nie lubił napoju Azteków i swoją niechęć przekazał innym. Czekolada znalazła wkrótce swych zwolenników, jednym z nich był Herman Cortem, który rozsmakował się w czekoladzie tak bardzo, że przywiózł przepis na czekoladę do Hiszpanii. Hiszpanie jednak sporządzali swój napój nieco inaczej – zamiast pieprzu dodawali cukru i znany na kontynencie cynamon i anyż oraz wyłącznie gorącą wodę. Od tego czasu, czekolada stała się przepysznym, cudownie aromatycznym napojem, na którego punkcie zwariowała cała Hiszpania. Hiszpanom udało się zachować tajemnicę tego napoju przez 100 lat. Potem umiejętność jego przyrządzania opanowano również we Francji i w końcu w całej Europie.
Rok 1828 to przełom w produkcji kakao. Holenderski chemik – Konrad Jan van Houten wynalazł i opracował metodę oddzielenia masła kakaowego od reszty masy. W wyniku zastosowania tej metody, otrzymano produkt odtłuszczony, sypki i łatwo rozpuszczalny w mleku. Opracowanie tej metody spowodowało, że koszty produkcji czekolady znacznie zmalały, a czekoladowe napoje zyskały wielką popularność. Kiedy czekolada stała się ogólnodostępna, pionierzy czekolady we Włoszech, Belgii, Niemczech, Holandii i oczywiście Szwajcarii odkryli nową technikę przyrządzania czekolady i stworzyli receptury zmieniając popularny napój w słodkie tabliczki. Szwajcarski cukiernik, Rudolf Lindt w 1879 roku wynalazł urządzenie, które tak mieszało składniki, by zniknął cierpki smak, a masa czekoladowa nabrała aksamitnej konsystencji i rozpływała się w ustach. Henryk Nestlé jako pierwszy opracował przepis, w którym wymieszał kakao z mlekiem w proszku. W ten sposób powstała, znana i powszechnie lubiana przez większość czekoladomaniaków – czekolada mleczna. W 1866 roku firma Cadbury wyprodukowała pierwszą bombonierkę rozpoczynając wyścig producentów czekolady w wymyślaniu coraz to nowych czekoladowych specjałów.
Dzisiejsza czekolada ma wiele kolorów i smaków. Zwykle kojarzy się z czymś wyjątkowo przyjemnym. W pochmurne dni nie ma nic przyjemniejszego od dźwięku przełamywanej tabliczki i smaku rozpływającego się w ustach kawałka czekolady…
źródło: http://www.domczekolady.eu
Ciasto:
250 g mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia
125 g masła pokrojonego w kostkę
50 g brązowego cukru (najlepiej muscovado)
150 g gorzkiej czekolady
3 łyżki mielonych migdałów
Masa kajmakowa:
150 g masła
150 g cukru pudru
2 łyżki miodu (lub syropu klonowego)
1 tubka słodzonego, skondensowanego mleka
150 g całych orzechów laskowych
Na polewę
200 g gorzkiej czekolady
Ciasto:
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Do salaterki przesiewamy mąkę, dodajemy proszek do pieczenia i masło pokrojone w kostkę. Rozcieramy masło z mąką (palcami), dodajemy cukier i migdały. Wszystkie składniki mieszamy aż powstaną drobne okruchy ciasta. Dodajemy rozpuszczoną czekoladę i mieszamy aż składniki się połączą. Formę o wymiarach około 30 cm x 20 cm lekko natłuszczamy i wykładamy ciastem. Ciasto może być nieco sypkie jednak w czasie pieczenia okruszki się połączą i powstanie jednolity, kruchy spód. Ciasto ugniatamy lekko w formie i widelcem nakłuwamy kilka dziurek. Pieczemy w 160 stopniach przez 25 – 30 minut.
Po upieczeniu odstawiamy spód do zupełnego ostygnięcia.
Masa kajmakowa:
W rondelku mieszamy cukier, masło, miód i mleko skondensowane. Podgrzewamy, ciągle mieszając, aż składniki się połączą a masa zacznie gęstnieć i nabierze złotobrązowego koloru. Do masy dodajemy orzechy. Gorącą masę rozsmarowujemy na czekoladowym spodzie.
Polewa:
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i rozprowadzamy na zimnej masie kajmakowej. Zostawiamy do zastygnięcia. Ciasto kroimy na niewielkie batoniki.
Na stronie Doroty wypatrzyłam przepis na norweskie bułeczki cynamonowe. Dorota wypatrzyła go u Nigelli. Ciekawe skąd Nigella go ma :). Bułeczki są zachwycające. Miękkie, puszyste, pachnące cynamonem. Trochę zmodyfikowałam przepis bo ciasto w oryginalnej wersji było zbyt klejące. Gdy piekłam bułeczki drugi raz zmniejszyłam ilość mleka i ciasto było idealne.
600 g mąki
80 g cukru
pół łyżeczki soli
50 g świeżych drożdży
100 g masła
300 ml mleka
2 jajka
Nadzienie:
100 g bardzo miękkiego masła
100 g cukru
1,5 łyżeczki cynamonu
W dużej misce mieszamy mąkę, cukier, sól, drożdże. Masło rozpuszczamy, mieszamy z mlekiem i roztrzepanym jajkiem. Łączymy z mąką. Zarabiamy ciasto i wyrabiamy do chwili aż będzie gładkie i sprężyste. Gdyby ciasto się kleiło do rąk, można dodać kilka łyżek mąki). Przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia na około 25 minut.
Po tym czasie odcinamy 1/3 ciasta i wałkujemy na wymiar formy – ja piekłam w silikonowej tortownicy. Jeżeli pieczemy w zwykłej formie (30×25 cm) wykładamy formę papierem do pieczenia. Rozwałkowane ciasto będzie spodnią częścią naszych bułeczek. Pozostałe ciasto wałkujemy na prostokąt o wymiarach około 50 x 25 cm.
Cukier i cynamon mieszamy w kubeczku. Miękkie masło rozcieramy na powierzchni ciasta – moje masło było na tyle miękkie, że po prostu rozsmarowałam je na cieście rękami. Masło posypałam mieszanką cukru i cynamonu i wklepałam w masło aby nie kruszyła się podczas zwijania ciasta. Ciasto zwijamy w ciasną roladę, wzdłuż dłuższego brzegu. Ostrym nożem kroimy na 2 cm kawałki. Układamy je na blaszce wyłożonej ciastem. Powinno wyjść około 20 kawałków. Kawałki ciasta nie muszą ściśle do siebie przylegać, w czasie pieczenia zwiększą objętość i ładnie się połączą. Odstawiamy na 15 minut do ponownego wyrośnięcia.
Wrośnięte ciasto można posmarować jajkiem (ale nie koniecznie) i piec około 20 – 25 minut w temperaturze 220ºC. Jeżeli będą zbyt szybko rumienić się na górze możemy ciasto przykryć od góry folia aluminiową.
To ciasto wejdzie chyba do stałego repertuaru moich ulubionych ciast. Mało roboty, szybko się piecze, łatwo się zwija w roladę no i co dla mnie najważniejsze nie jest zbyt słodkie. Moja wersja rolady powstała w wyniku modyfikacji przepisu podanego przez Drewni Kocur. Rolada jest zgodna z zasadami żywienia opracowanymi przez M. Montignac i można się nią rozkoszować w końcówce I fazy. Komu zasady Monignac’owe są obce zamienia w przepisie fruktozę na zwykły cukier i podbija serca znajomych i domowników wspaniałą roladą z masą śmietanową.
4 żółtka
5 białek
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej bezkofeinowej
1/2 łyżeczki esencji waniliowej
1/2 szklanki zmielonych orzechów laskowych
1/3 litra śmietany kremówki
2 czubate łyżki serka mascarpone
1 łyżeczka żelatyny w proszku
4 łyżki fruktozy
Kawę rozpuszczamy w żółtkach. Białka ubijamy na bardzo sztywna pianę, pod koniec ubijania dodajemy 1 łyżkę fruktozy. Do piany dodajemy masę żółtkowo – kawową. Na końcu delikatnie (łyżką! nie mikserem) mieszamy pianę z orzechami. Na blachę do pieczenia ciastek (tą z piekarnika) rozkładamy pergamin i wykładamy masę cienką warstwą (około 1,5 cm). Pieczemy 12 – 15 minut w temperaturze 190 stopni. Upieczone ciasto wyjmujemy z pieca. Chwilę czekamy aż przestygnie. Kładziemy „do góry nogami” na ściereczce płóciennej (tak by pergamin był na górze). Zdejmujemy pergamin i zawijamy ciepłe ciasto w roladę. Zostawiamy w ściereczce do zupełnego ostygnięcia. W czasie jak ciasto stygnie rozpuszczamy żelatynę w 2 łyżkach przegotowanej wody. Śmietanę ubijamy, pod koniec ubijania dodajemy pozostałą fruktozę i serek mascarpone. Żelatynę dodajemy do śmietany dopiero wtedy gdy ciasto jest zupełnie zimne i można będzie od razu zwinąć roladę. Zimne ciasto rozwijamy ze ściereczki, wykładamy masę śmietanowo – serową wymieszaną z żelatyną. Śmietanę równo rozsmarowujemy i zwijamy roladę. Ja zostawiłam sobie trochę masy śmietanowej i szprycą udekorowałam wierzch rolady. Całość posypałam odrobiną kakao.