Był taki czas, że smak wypieków z dodatkiem bananów nie był moim smakiem. Niechęć do ciast z bananami przełamałam ciastem czekoladowo – bananowym, a ciasto które upiekłam wczoraj znacząco wpłynęło na zmianę mojego niepochlebnego zdania na temat bananów w ciastach wszelakich. Ciasto bananowo migdałowe z cynamonową skorupką – nic więcej nie napiszę. Pieczcie!!! :)
3 bardzo dojrzałe banany
(banany powinny być bardzo dojrzałe i miękkie, takie z ciemnymi kropeczkami na skórce)
2 szklanki mąki pszennej
3/4 szklanki cukru pudru
3/4 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki soli
3/4 szklanki uprażonych i grubo posiekanych migdałów
1/3 szklanki jogurtu naturalnego
2 duże jajka
6 łyżek roztopionego, chłodnego masła
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
3 łyżki brązowego cukru
1 łyżeczka cynamonu
W dużej misce łączymy wszystkie sypkie produkty: mąkę, cukier, sodę i sól. Banany rozgniatamy widelcem, dodajemy jogurt, roztopione masło, jajka i wanilię. Mieszamy łyżką aż składniki się połączą. Do suchych składników wlewamy płynne i mieszamy szpatułką (albo dużą drewnianą łyżką). Ciasto może wydawać się zbyt gęste, ale po chwili mieszania ciasto stanie się luźniejsze i wtedy dodajemy migdały.
Dno prostokątnej formy na babkę wykładamy pergaminem. Przekładamy ciasto do formy. Wierzch ciasta posypujemy brązowym cukrem zmieszanym z cynamonem, lekko dociskamy łyżką i pieczemy przez około 50 -55 minut w temperaturze 175 – 180 stopni. Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto się upiekło.
Sezon rabarbarowy w pełni :). U mnie Na Miotle też rabarbarowo :). Dzisiaj przepis na mini tarty z rabarbarem i jagodami. Świeże jagody jeszcze nie są dostępne, ale mrożone sprawdziły się doskonale.
2 szklanki mąki
1/2 łyżeczki soli
200 g masła
1 jajko
2 łyżki kwaśnej śmietany
2 łyżki cukru pudru
3 łyżki zimnej wody
2 – 3 łodygi rabarbaru
1 szklanka jagód mrożonych
1/3 szklanka cukru
Mąkę siekamy z zimnym masłem. Możecie zrobić to nożem albo użyć malaksera. Gdy mąka z masłem połączy się w spore okruchy dodajemy resztę składników i szybko zagniatamy ciasto. Ciasto formujemy w kulę, lekko spłaszczamy, zawijamy w folię i chłodzimy w lodówce przez godzinę.
Rabarbar myjemy i tniemy na kawałki. Umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, posypujemy cukrem (1/3 szklanki) i wstawiamy do piekarnika (180 stopni) na 40 minut. Wyjmujemy upieczony rabarbar i miażdżymy go widelcem. Robimy to niezbyt dokładnie, powinny zostać niewielkie kawałki rabarbaru. Jagody łączymy z rabarbarem.
Foremki na mini tarty wypełniamy ciastem rozwałkowanym na grubość 0,5 cm. Zostawiamy część ciasta do przykrycia wierzchu tart. Ja nacięłam ciasto specjalnym wałkiem do nacinania ciasta, ale możecie pociąć ciasto na paski i ułożyć je w formie kratki.
Ciasto podpiekamy przez 10 – 15 minut. Na podpieczone ciasto wykładamy owoce. Z pozostawionej części ciasta układamy na owocach kratkę. Tarty zapiekamy przez 20 minut, ciasto na brzegach powinno być lekko zrumienione.
Przed podaniem posypujemy tarty cukrem pudrem.
Mini tarty są pyszne na ciepło, możecie odgrzać je na drugi dzień w kuchence mikrofalowej.
Wiecie, że ciasta z rabarbarem piekę od niedawna? Ciągnące się w kompocie rabarbarowe nitki to był mój przedszkolny koszmar. Tak skutecznie mnie odstraszył od przetwarzania rabarbaru, że zapomniałam o nim na lata. Teraz to nadrabiam z nawiązką :).
3 łodygi rabarbaru
1/3 szklanki cukru kryształu
na ciasto:
450 g mąki pszennej
60 g cukru pudru
2 żółtka
200 g zimnego masła
szczypta soli
100 ml kwaśnej śmietany
na bezę włoską:
175 g cukru kryształu
3 białka
Ciasto: W malakserze umieszczamy mąkę, cukier puder, sól i masło (pokrojone na drobne kawałki). Miksujemy przez chwilę aż powstaną niewielkie okruchy. Dodajemy żółtka i śmietanę i krótko (do połączenia się składników) miksujemy.
Można przygotować ciasto bez użycia malaksera: Mąkę wysypujemy na blat, dodajemy masło pokrojone w drobną kostkę i siekamy je razem z mąką aż utworzą się okruszki. Dodajemy pozostałe sypkie składniki, mieszamy z okruszkami ciasta. Następnie dodajemy żółtka i śmietanę. Szybkimi ruchami zagniatamy ciasto.
Ciasto schładzamy w lodówce przez pół godziny.
Schłodzone ciasto wałkujemy na grubość 0,5 cm i wyklejamy nim formę. Nakłuwamy ciasto widelcem i pieczemy w temperaturze 190 stopni do chwili aż ciasto zacznie rumienić się na brzegach. Ciasto ma być upieczone, bo tarty nie dopieka się już drugi raz.
Rabarbar myjemy i tniemy na kawałki. Ja piekłam tartę w prostokątnej blaszce więc pocięłam rabarbar na kawałki, które miały szerokość foremki. Rabarbar umieszczamy w naczyniu żaroodpornym, posypujemy cukrem (1/3 szklanki) i wstawiamy do piekarnika (180 stopni) na 40 minut.
Zlewamy do rondelka sok, który powstał z cukru i rabarbaru. Podgrzewamy go aż trochę odparuje i powstanie gęsty syrop. Na ciasto wykładamy rabarbar i polewamy go syropem.
Beza włoska: Białka ubijamy. Cukier umieszczamy w rondelku, dolewamy 40 ml wody i podgrzewamy na wolnym ogniu. Gotujemy syrop aż osiągnie temperaturę 120 stopni. Wtedy zdejmujemy go z ognia i odstawiamy na kilkanaście sekund aż przestanie się gotować. Gorący syrop wlewamy do białek, nie przerywając ubijania. Syrop wlewamy cienkim strumieniem i ciągle ubijamy aż białka zrobią się białe i lśniące. Po dodaniu całego syropu białka ubijamy jeszcze około 15 minut, do chwili aż trochę ostygną.
Ubitą bezę przekładamy do rękawa cukierniczego i wyciskamy na rabarbar. Tartę wypełnioną bezą zapiekamy w piekarniku przez kilka minut pod rozgrzaną górną grzałką. Musicie pilnować bezy bo brązowieje bardzo szybko. Można też podpiec wierzchołki bezy używając palnika.
Powiem szczerze, że zabierając się do pieczenia tego ciasta nie oczekiwałam takiego efektu. Ciasto jest rewelacyjne!. Łatwe, bo ucierane, ale konsystencja jest idealnie puszysta :). Szukając przepisu na lepszą wersję zauważyłam, że większość receptur jest identyczna, może różni się ilością składników, ale proporcje są zawsze takie same. Ponieważ ciasto zawiera dość dużo cukru i dodatkowo posmarowane jest dżemem truskawkowym to postanowiłam dodać świeżych truskawek dla złamania słodyczy.
4 duże jajka
225 g cukru kryształu
225 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
225 g masła
dżem truskawkowy
1 szklanka śmietany kremówki
2 łyżki cukru pudru
250 g świeżych truskawek
cukier puder do posypania ciasta
Mąkę i proszek do pieczenia przesiewamy. Najlepiej zrobić to dwa razy. Mąka się dobrze napowietrzy i spulchni i ciasto ładnie wyrośnie. Masło ucieramy z cukrem na bardzo jasną i puszystą masę. Nie przerywając ubijania dodajemy naprzemiennie po jednym jajku i po kilka łyżek mąki. Ważne jest aby kolejne jajko dodać dopiero wtedy gdy poprzednie dobrze połączy się z ciastem. Postępujemy tak do wyczerpania składników.
Ciasto przekładamy do tortownicy o średnicy 20 – 22 cm (dno tortownicy wykładamy pergaminem). Angielskie przepisy podają żeby podzielić ciasto na pół i upiec dwa placki. Moje lenistwo zwyciężyło i upiekłam jedno ciasto, które przekroiłam jak tort.
Ciasto pieczemy w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni przez około 40 minut, trzeba sprawdzić patyczkiem czy ciasto się upiekło.
Upieczone ciasto wyjmujemy z tortownicy. Jeżeli wyłożycie dno tortownicy pergaminem to po oddzieleniu brzegów ciasta od tortownicy ciasto łatwo wyjdzie z formy. Ciasto kładziemy na kratce 'do góry nogami’. Usuwamy pergamin i zostawiamy do ostygnięcia.
Śmietanę ubijamy na sztywno z cukrem pudrem. Zimne ciasto przekrawamy na pół (tak jak tort). Dolny placek smarujemy dżemem truskawkowym. Na warstwie dżemu układamy truskawki pokrojone w plasterki. Na truskawki wykładamy ubitą śmietanę i przykrywamy drugim plackiem. Wierzch ciasta posypujemy cukrem pudrem.
Jeżeli chcecie ciasto przygotować dzień wcześniej lub wiecie, że nie zostanie zjedzone w całości to polecam Wam dodać do śmietany 2 łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w 2-3 łyżkach wody. To sprawi, że śmietana się nie rozpłynie, a ciasto nie będzie rozmoczone.
W tym roku kierowcy jednośladów długo wyczekiwali rozpoczęcia sezonu. Gdy tylko warunki pogodowe pozwoliły motocykliści wyjechali na drogi. Z tej okazji dla zaprzyjaźnionej Motocyklowej Szkoły Vmax upiekłam tort czekoladowy. Tort musiał być ,,motocyklowy”, więc jest w kształcie opony. Nie jestem zwolenniczką masy cukrowej na tortach, ale tym razem bez niej się nie obyło. Masa bardzo ładnie udaje gumę, no i mogłam na niej odcisnąć wzór bieżnika. W zasadzie na tym mogłabym poprzestać i przejść do podania przepisu, ale chciałam napisać jeszcze kilka słów o motocyklistach, którzy zazwyczaj nie są postrzegani zbyt sympatycznie, a ja uważam, że niesłusznie :).
Nie mam zamiaru przekonywać nikogo do pozostania motocyklistą albo wzbudzać wielkiej miłości do użytkowników jednośladów, chciałam jedynie uświadomić stojącym po drugiej stronie barykady, że motocykliści to fajni ludzie, tworzący silną społeczność, a nie, jak wieść gminna niesie, dawcy organów na szlifierkach. Wierzcie mi, oni kochają życie i motocykle, i naprawdę nie chcą umierać. Niestety, media rzadko przedstawiają motocyklistów w dobrym świetle, winiąc ich za całe zło polskich dróg. Ma to również wpływ na to, jak motocykliści są postrzegani przez większość społeczeństwa, którego pogląd o kierowcach jednośladów kształtują drastyczne opowieści i zdjęcia z wypadków. Paradoksalnie wypadkom z udziałem motocyklistów w większości (dane mówią o 70%) winni są kierowcy samochodów. Niestety, śmiertelność jest wyższa właśnie wśród motocyklistów, którzy w zderzeniu z samochodem po prostu nie mają szans.
Oczywiście, wśród miłośników jednośladów są tacy, którzy jeżdżą na granicy ryzyka, takie motocyklowe „zgagi”: brak umiejętności, bezmyślność i brawura, ale czy wśród kierowców samochodów nie ma takich osób? Naprawdę nie spotkaliście się z „samochodziarzem”, który wyprzedza na trzeciego? Przekracza prędkość? Parkuje w niedozwolonym miejscu, ograniczając widoczność i stwarzając zagrożenie? A przecież nie uogólniamy, mówiąc, że wszyscy kierowcy samochodów to idioci. Dlaczego więc motocyklista równa się dawca? Zdarzyło Wam się zobaczyć na drodze scenkę, gdzie jeden samochód zajeżdża drogę drugiemu, kierowcy dojeżdżają do świateł, pokazują sobie środkowe palce w „przyjacielskim” geście i palą gumę, zrywając się do jazdy?
A czy dla odmiany widzieliście podobną scenkę z udziałem motocyklistów, patrzących na siebie z nienawiścią i walczących ze sobą na drodze? Ja nie :). Może dlatego że motocyklistów łączy specyficzna więź, taka motocyklowa solidarność, która powstaje bez względu na zamieszkanie, pochodzenie, wiek jeźdźca i rodzaj posiadanej maszyny. Przy motocykliście stojącym na poboczu zawsze zatrzyma się inny przejeżdżający motocyklista, pytając, czy nie trzeba pomóc. Dwa koła łączą ich nawet wtedy, gdy są sobie pozornie obcy. Jazda na jednośladzie to pasja, to styl życia.
Motocykliści to nierzadko ludzie o wielkim sercu, którzy często i chętnie biorą udział w wielu akcjach o charakterze społecznym i charytatywnym. Polecam Wam wpisać w google: „akcje organizowane przez motocyklistów” i dla porównania „akcje organizowane przez kierowców samochodów”. Motocykliści zostawiają „samochodziarzy” i cyklistów daleko w tyle :). Pomagają dzieciom z domów dziecka, organizując akcję MotoMikołaje (KLIK KLIK), oddają krew w akcji Motoserce, organizują pokazy i szkolenia z pierwszej pomocy (KLIK KLIK), propagują bezpieczną jazdę. W większości motocykliści to nie są potwory na ryczących maszynach, a mierzenie wszystkich jedną miarą jest po prostu niesprawiedliwym uproszczeniem.
Większość dróg jest dostatecznie szeroka, aby zmieściły się na nich i samochody, i motocykle. Jednak byłoby dobrze, gdyby wzajemny szacunek, życzliwość i rozwaga nie zostały zepchnięte na pobocze. Bo to pozwoli wszystkim bezpiecznie dojechać do celu…
Wpis nie jest sponsorowany :). No chyba, że Łukasz w rewanżu da mi się przejechać na Gladiusie :).
LwG! :)
1/2 szklanki wody
200 g masła
1 szklanka cukru
5 łyżek kakao
5 jajek
2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
W rondelku zagotowujemy masło z wodą, kakao i cukrem. Gdy masa się zagotuje odstawiamy ją do wystudzenia. Mąki i proszek do pieczenia łączymy i przesiewamy przez sitko. Do zimnej masy dodajemy mieszankę mąki i proszku do pieczenia oraz żółtka. Wszystko dokładnie mieszamy (nie trzeba tego robić mikserem). Z białek ubijamy pianę i delikatnie mieszamy z ciastem. Ciasto przekładamy do średniej tortownicy. Pieczemy 50-60 minut w temperaturze 180 stopni. Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto się upiekło.
2 tabliczki gorzkiej czekolady
1 opakowanie budyniu czekoladowego
mleko i cukier do przygotowania budyniu
170 g miękkiego masła
Budyń gotujemy zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu, ale zmniejszamy podaną ilość mleka o 1/4. Do gorącego budyniu dodajemy połamaną w kostki czekoladę, mieszamy i czekamy chwilę aż czekolada się rozpuści. Mieszamy intensywnie żeby budyń połączył się z czekoladą na jednolitą masę. Odstawiamy do całkowitego wystudzenia. Miękkie masło ucieramy na puszystą masę i dodajemy po łyżce masy budyniowej. Gotowy krem wstawiamy na godzinę do lodówki. W lodówce ładnie zgęstnieje i będzie się dobrze rozprowadzać na cieście. Krem możecie też przygotować dzień wcześniej.
Upieczone i wystudzone ciasto dzielimy na 3 placki i przekładamy masą.
Ta masa idealnie nadaje się pod masę cukrową, nie zawiera śmietany i nie trzeba smarować ciasta masłem przed nałożeniem masy cukrowej. Nic się nie rozpływa.