Jadłam już w życiu wiele brownies, ale tak pysznego jeszcze nigdy :). Jest niesamowite! Idealna konsystencja. Środek pozostaje tak wilgotny, że pod naciskiem noża czekoladowa masa wypływa na talerzyk :). Pokruszone ciasteczka dodatkowo wzbogacają smak. Ciasto jest tak smaczne, że z chęcią sięgnęłam po drugi kawałek (a wiecie, że ze słodkim to ja na bakier jestem :).
Przepis na ciasto podawała Lorraine Pacsale w BBC TV.
P.S. Jeżeli będziecie piec to ciasto, to zostawcie 2-3 kawałki, będą potrzebne do jutrzejszego deseru :).
165g masła
200g gorzkiej czekolady (70%), drobno posiekanej
3 jaja
2 żółtka
nasiona z 1 laski wanilii lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
165g brązowego cukru
2 łyżki mąki
1 łyżka kakao
szczypta soli
150g pokruszonych herbatników czekoladowych, z nadzieniem śmietankowym (typu markizy)
cukier puder, do posypania
Masło roztapiamy na głębokiej patelni, na średnim ogniu. Kiedy masło się rozpuści, zdejmujemy patelnię z ognia i dodajemy posiekaną czekoladę. Pozostawiamy na kilka minut żeby czekolada się rozpuściła, a następnie mieszamy, aby czekolada z masłem utworzyła jednolitą masę.
Do misy miksera wbijamy jajka, żółtka i dodajemy wanilie. Miksujemy na średnich obrotach do chwili gdy jajka zaczynają być lekkie i puszyste. Nie miksujemy dłużej żeby nie wtłoczyć do ciasta zbyt wiele powietrza. Do jajek dodajemy cukier i krótko miksujemy. Do masy cukrowo – jajecznej dodajemy czekoladę z masłem, mąkę, kakao, sól i delikatnie (szpatułką!) mieszamy. Do wymieszanej masy dodajemy połowę pokruszonych herbatników.
Blaszkę o wymiarach ok. 20 x 20 cm wykładamy pergaminem i wylewamy ciasto. Wierzch ciasta posypujemy resztą herbatników.
Brownies pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni. Ciasto jest gotowe gdy wokół brzegów zaczyna matowieć i lekko pękać, ale środek pozostaje ciągle błyszczący. Po upieczeniu Ciasto lekko posypujemy cukrem pudrem.
Ciasto po upieczeniu jest wilgotne w środku, w zasadzie środek pozostaje konsystencji kajmaku i lekko wypływa po przekrojeniu ciasta.
Share the post Brownies (najlepsze!)
Calzone to pizza w formie pieroga. Ma taką zaletę, że zamknięte w cieście nadzienie pozostaje soczyste. Roztopiony ser ładnie spaja nadzienie w całość, ale warzywa, i inne składniki użyte do przygotowania nadzienia, są jędrne i bardzo smaczne. Calzone możecie przygotować w formie dużego pieroga lub mini pierożków. Takie mini calzone są super przekąską imprezową. Ciasto na calzone przygotowałam mieszając mąkę żytnią pełnoziarnistą, żytnią chlebową i pszenną. Zdecydowanie jednak główny udział przypadł mące żytniej chlebowej, bo mąki pszennej dodałam 1/2 szklanki, a mąki pełnoziarnistej użyłam jedynie do sporządzenia rozczynu drożdżowego. Nadzienie możecie przygotować ze swoich ulubionych składników i dowolnie je modyfikować.
Z tego ciasta możecie przygotować również tradycyjną pizzę.
80 g drożdży
1 płaska łyżeczka cukru
2 łyżeczki soli
1/2 szklanki mąki żytniej pełnoziarnistej (u mnie 1850)
1/2 szklanki mąki pszennej
3 szklanki mąki żytniej chlebowej (720)
3 łyżki kwaśnej, gęstej śmietany
3 łyżki oliwy
1 żółtko do smarowania ciasta
Nadzienie do mojego calzone przygotowałam z drobno pokrojonej, chudej szynki, podsmażonych pieczarek, cukinii i cebulki, kukurydzy oraz z sera żółtego potartego na tarce o grubych oczkach i kawałków mozarelli. Sos przygotowałam miksując blenderem kilka pomidorów, świeżą bazylię i czosnek – to wszystko odparowałam na patelni do uzyskania gęstego sosu.
Drożdże wkładamy do misy miksera, w której będziemy zarabiać ciasto, i rozcieramy je z łyżeczką cukru, mąką żytnią pełnoziarnistą i 1/2 szklanki wody. Gdy rozczyn wyrośnie dodajemy do niego pozostałe składniki. Podczas wyrabiania stopniowo dodajemy do ciasta wodę, tyle aby ciasto było gładkie, luźne i lekko klejące. Ilość wody, którą trzeba dodać do ciasta będzie zależała od stopnia wilgotności mąki. Dodawajcie wody stopniowo, w małej ilości, wyrabiając ciasto przez chwilę po dodaniu każdej porcji wody. Ja musiałam dodać ok. 1 1/2 szklanki wody.
Wyrobione ciasto odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy podwoi objętość bierzemy porcje ciasta (wielkości sporej bułki) i wałkujemy na okrągły placek. Najlepiej wałkować ciasto na kawałku pergaminu i po uformowaniu pieroga przenieść ciasto na pergaminie, ułożyć je na blaszce i piec na pergaminie. Ciasto ma być lekko klejące, dlatego trzeba je dość mocno podsypywać mąką. Starajcie się jednak nie sypać mąki na sam brzeg ciasta, bo to pozwoli na mocne sklejenie pieroga.
Na rozwałkowane ciasto nakładamy sos pomidorowy. Nadzienie nakładamy jedynie na połowę ciasta. Ciasto składamy na pół formując kształt pieroga. Dobrze zlepiamy brzegi i smarujemy wierzch calzone żółtkiem. W pierogu robimy kilka dziurek wykałaczką. Pieczemy w bardzo gorącym piekarniku (ja piekłam w 240 stopniach) do chwili aż calzone będzie ładnie zrumieniony.
Share the post Calzone czyli pizza pieróg
Dawno nie było przepisu na ciasteczka z dodatkiem czekolady. Upiekłam więc ciasteczka brownie z lentilkami. Ciastka są mocno czekoladowe, w środku lekko wilgotne, z wierzchu chrupiące. Pierwszą partię ciasteczek nakładałam na blaszkę gałkownicą do lodów, ale wydaje mi się, że są zbyt duże. Drugą partię nałożyłam łyżką i te wyszły super. Chociaż dla ciasteczkowych potworów te w większym rozmiarze będą chyba lepsze :).
200 g czekolady (70 %)
50 g masła
1 szklanka brązowego cukru
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
1 szklanka mąki
3 jajka
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 szklanka czekoladowych chipsów do zapiekania
cukierki lentilki
W kąpieli wodnej rozpuszczamy masło z czekoladą. Gdy czekolada się rozpuści i połączy z masłem odstawiamy do przestygnięcia.
W osobnej misce łączymy jajka, cukier, sól i kawę rozpuszczoną w 2-3 łyżkach wrzątku. Masę lekko ubijamy trzepaczką. Do masy dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Następnie dodajemy przestudzoną czekoladę, mieszamy krótko tylko do połączenia się składników, pod koniec mieszania wsypujemy czekoladowe chipsy.
Łyżką nakładamy ciasto na blachę zostawiając dość duże odstępy. Na wierzch każdego ciastka wysypujemy po kilka lentilków.
Ciastka pieczemy 10 – 12 minut w temperaturze 170 stopni. Jeżeli ciastka będą się piekły zbyt długo nie będą wilgotne w środku. Wyjmujemy je z pieca zanim wiech ciastek zrobi się matowy. Możecie sprawdzić czy ciastko jest upieczone naciskając je lekko palcem. Ciasteczko powinno być sprężyste i nie może przyklejać się do palca. Uważajcie żeby się nie oparzyć! :)
Share the post Ciasteczka brownie z lentilkami
Ten sernik przygotuje każdy. Pracy przy serniku jest niewiele, jedynie czas chłodzenia oddala moment zjedzenia pierwszego kawałka :). Przepis jest na tyle elastyczny, że możecie dowolnie modyfikować smak sera lub zamienić na inne owoce do przygotowania musu. Ja jestem miłośniczką 'ciężkich’ serników, dlatego zawsze do sera mielonego dodaję zwykłego twarogu. Jeżeli lubicie lżejszy sernik możecie dodatek twarogu pominąć.
1 kg sera w wiaderku
300 g twarogu
1/2 – 3/4 szklanki miodu
1 puszka brzoskwiń
400 g herbatników czekoladowych
100 g bardzo miękkiego masła
1/2 szklanki likieru Irish Coffe (niekoniecznie)
żelatyna w proszku (w ilości przeznaczonej na 2 l płynu)
Herbatniki kruszymy i umieszczamy w malakserze, dodajemy masło i miksujemy. Ja do herbatników dodałam likier kawowy żeby lepiej formowało się z niego spód sernika. Jeżeli herbatniki są zbyt sypkie, a nie chcecie używać alkoholu dodajcie trochę więcej masła. Tortownicę o średnicy 26 cm wykładamy folią aluminiową lub spożywczą. Na dno wysypujemy masę herbatnikową i dobrze ją ubijamy w tortownicy.
W malakserze miksujemy ser sernikowy i twaróg (jeżeli nie chcecie używać twarogu można go pominąć). Stopniowo dodajemy miód, dodajcie najpierw 1/2 szklanki i spróbujcie. Jeżeli ser jest dość kwaśny dodajcie więcej miodu. U mnie wystarczyło dodać 1/2 szklanki.
Potrzebną ilość żelatyny rozpuszczamy zgodnie z przepisem podanym na opakowaniu, ale staramy się to zrobić w jak najmniejszej ilości wody. Do przygotowania masy serowej z 1 kg sera, 250 g twarogu i puszki brzoskwiń wzięłam ilość żelatyny, która potrzebna będzie do 'utwardzenia’ 2 l płynu (u mnie to były 2 opakowania żelatyny).
Rozpuszczoną żelatynę dzielimy na pół. Połowę wlewamy do masy serowej. Wymieszajcie najpierw żelatynę z 1/2 szklanki masy serowej, a następnie połączcie z resztą sera. Masę serową wlewamy na herbatniki i odstawiamy do zastygnięcia.
Brzoskwinie i sok przekładamy do wysokiej miski. Wszystko miksujemy blenderem na mus. Mus łączymy z pozostałą żelatyną (w taki sposób jak masę serową). Na masę serową wykładamy mus brzoskwiniowy. Masa serowa i mus są dosyć gęste, więc nie trzeba czekać aż masa serowa zupełnie zastygnie. Nie powinny się wymieszać.
Odstawiamy sernik do lodówki. Ja zostawiłam sernik w lodówce na całą noc.
Edit: ponieważ dopytujecie o ilość żelatyny i w jakiej ilości wody to uściślę, że nie rozpuszczacie żelatyny w 2 litrach wody tylko bierzecie taką ilość żelatyny, która potrzebna jest do zżelowania 2 litrów płynu. Te dwa litry „płynu” w przepisie to mus brzoskwiniowy (którego pojemność to ok 1 litra) i sera (którego pojemność to ponad 1 litr, ale ponieważ ser jest dosyć gęsty to połowa żelatyny, użytej w przepisie, wystarczy do jego utwardzenia). A żelatynę rozpuszczacie w jak najmniejszej ilości wody.
Share the post Sernik na zimno z musem brzoskwiniowym
Zastanawialiście się jaka jest różnica między granolą a musli ? Niewielka, ale jest :). Granola to musli obtoczone w miodzie i tłuszczu. Tak obtoczone musli opieka się aż będzie powleczone cienką warstwą słodkiej glazury. Ja zrezygnowałam z dodatku tłuszczu i poprzestałam na samym miodzie. Smak granoli możecie sami dowolnie modyfikować, wszystko zależy od gustu zjadającego :). Ja swoją granolę przygotowałam z płatków owsianych błyskawicznych, płatków migdałowych, ziaren słonecznika, suszonych moreli i suszonej żurawiny.
1/2 szklanki ziaren słonecznika
1/2 szklanki płatków migdałowych
1 szklanka płatków owsianych (ja dałam błyskawiczne)
1/3 szklanki miodu
1/2 szklanki pokrojonych, suszonych moreli
1/2 szklanki suszonej żurawiny
Na patelni prażymy słonecznik i płatki migdałowe. Gdy będą bardzo gorące dodajemy miód i płatki owsiane. Prażymy na niewielkim ogniu ciągle mieszając. Musicie pilnować granoli bo jest bardzo zdradliwa, najpierw przez długi czas się nie rumieni, ale przychodzi taka chwila, że jak się zagapicie to przypiecze się w kilka sekund. Uprażoną granolę wysypujemy na pergamin i gdy ostygnie łączymy ją z suszonymi owocami.
Granolę przechowujemy w szczelnie zamykanym słoiku. Zjadamy z mlekiem, jogurtem lub jako chrupką przekąskę.
Share the post Granola