No to zaczynamy :). Potrzebne będą:
białka
przesiany cukier puder
barwniki spożywcze (najlepiej takie w żelu bo nie rozwadniają lukru)
pergamin.
Do miski wbijamy białka, włączamy mikser na wolne obroty i miksując stopniowo dodajemy przesiany cukier puder. Aby zrobić lukier z 2 białek potrzebujemy około 0,5 kg cukru pudru. Ilość zużytego cukru zależy od wielkości jajek. Lukier ucieramy na wolnych obrotach miksera. Ważne aby nie ubijać białek z cukrem (bo powstanie masa na bezy a nie lukier) tylko je ucierać. Pergamin składamy w rożek, powstanie taki niby mini rękaw cukierniczy. Utarty lukier barwimy barwnikami, napełniamy lukrem tutki pergaminowe, odcinamy końcówkę tutki i zabieramy się do lukrowania :).
Share the post Pierniki 2008 czyli początek przedświatecznych zabaw kuchennych
Share the post "Pierniki 2008 czyli początek przedświatecznych zabaw kuchennych"
Tradycja wypieku rogali marcińskich wywodzi się z czasów pogańskich. Wtedy to własnie podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów lub w zastępstwie – z ciasta zwijanego w wole rogi. Z obawy przed kultywowaniem pogańskich zwyczajów Kościół przejął ten zwyczaj, łącząc go z postacią św. Marcina. Św. Marcin był niezwykłym człowiekiem, większość swego życia spędzał poza, wśród swoich wiernych, wizytując ich i wspierając. Żył nader skromnie, prowadził życie mnicha, odprawiał pokuty i posty. Zawsze szedł z pomocą bliźniemu. Postać św. Marcina przedstawia się jako rycerza na białym koniu, rozdzierającego swój płaszcz i podającego go żebrakowi. Według legendy pewien cukiernik znalazł podkowę, którą zgubił koń św.Marcina. Na kształt podkowy uformował ciasto, ozdobił je migdałami i upiekł. Doceniając dobroć św.Marcina rozdał smaczne rogale biednym. Tradycja wypiekania rogali marcińskich przetrwała do dnia dzisiejszego. Zrobione z ciasta półfrancuskiego i przełożone masą makową królują w Poznaniu, gdzie tradycja wypieku rogali narodziła się 11 listopada 1891, kiedy to proboszcz parafii św. Marcina, Jan Lewicki, zaapelował do wiernych aby wzorem patrona zrobili coś dla biednych. Obecny na mszy cukiernik Józef Melzer, który pracował w pobliskiej cukierni, namówił swojego szefa aby upiec rogale. Bogatsi poznaniacy kupowali smakołyk a biedni otrzymywali go za darmo. Zwyczaj wypieku w 1901 roku przejęło Stowarzyszenie Cukierników. Po I wojnie światowej do tradycji obdarowywania ubogich powrócił Franciszek Rączyński, a tuż po II wojnie światowej tradycję pieczenia rogali marcińskich wskrzesił Zygmunt Wasiński. Aby cukiernia mogła używać nazwy „rogale świętomarcińskie” lub „rogale marcińskie” musi uzyskać certyfikat Kapituły Poznańskiego Tradycyjnego Rogala Świętomarcińskiego, która powstała z inicjatywy Cechu Cukierników i Piekarzy w Poznaniu, Izby Rzemieślniczej i Urzędu Miasta Poznania. Od listopada 2003 rogale muszą spełniać następujące warunki: muszą być zrobione z ciasta półfrancuskiego, a nadzienie powinno zawierać: biały mak, wanilię, mielone daktyle lub figi, cukier, śmietanę, rodzynki, masło i skórkę pomarańczową.
3/4 szklanki ciepłego mleka
4 dkg świeżych drożdży
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (lub kilka kropli esencji waniliowej)
1 jajko
3 szklanki mąki
2 łyżki cukru pudru
szczypta soli
200 g masła
jajko do smarowania ciasta
Nadzienie *:
150 g orzechów nerkowców
150 g płatków migdałowych
100 g masy marcepanowej
3 łyżki brązowego cukru
Mleko, drożdże, cukier puder dobrze rozmieszać w miseczce i odstawić na kilka minut aż drożdże zaczną pracować. Dodać jajko i wanilię i dobrze rozmieszać. Do dużej miski wsypać mąkę i sól, dodać około 2-3 łyżek miękkiego masła i wymieszać, dodać rozczyn drożdżowy. Wyrobić ciasto – należy zrobić to dosyć szybko żeby ciasto nie zdążyło ogrzać się od dłoni. Uformować z ciasta prostokąt, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na co najmniej godzinę. Po tym czasie wyjąć ciasto, rozwałkować – podsypując w razie potrzeby mąką) na prostokąt. Pozostałe masło rozsmarować na cieście , zostawiając około 1 cm przy brzegach bez masła, i złożyć ciasto wzdłuż dłuższego brzegu – 1/3 ciasta składamy do środka i przykrywamy pozostałą częścią tak, aby przykryć pierwszą złożoną część. Rozwałkować ponownie na prostokąt i złożyć jak poprzednio. Schłodzić ciasto przez około 30 minut w lodówce. Proces wałkowania i składania należy powtórzyć 3 razy.
Składniki nadzienia zmiksować lub przepuścić przez maszynkę do mięsa.
Schłodzone ciasto rozwałkować na duży prostokąt, przeciąć wzdłuż dłuższego boku na pół i pociąć na trójkąty. Każdy trójkąt posmarować nadzieniem i zwinąć rogaliki. Rogaliki ułożyć na blaszce i wstawić do lodówki na noc. Rano wyjąć rogale (w lodówce znacznie urosną) i odstawić w ciepłe miejsce żeby ciasto się ogrzało i rogaliki jeszcze podrosły.
Wyrośnięte rogale smarujemy rozbełtanym jajkiem i pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 20 minut
Ciepłe rogaliki lukrujemy. Wierzch rogali można posypać prażonymi orzechami lub płatkami migdałowymi.
* ja ze względu na alergię domowników na większość bakalii oraz mak musiałam dostosować skład nadzienia do rodzinnych potrzeb dlatego nieco odbiega od oryginału.
Share the post Rogale marcińskie
Święto Halloween, które przybyło do nas zza oceanu tak naprawdę wcale nie pochodzi stamtąd. Zwyczaj ten sięga dawnej tradycji celtyckiej. Celtowie zamieszkujący dzisiejsze tereny Anglii, Irlandii i Szkocji w dniu 31 października obchodzili ostatni dzień lata i świętowali Wigilię Wszystkich Świętych (nazwa Halloween pochodzi od All Hallows’ Eve – Wigilia Wszystkich Świętych). Wierzyli, że w tym dniu duchy odwiedzają ziemię, a granica odgradzająca świat rzeczywisty od świata duchów jest bardzo ulotna, i że wszyscy ci, którzy odeszli mogą tą noc powrócić na ziemię. Gdy tylko zapadał zmrok ludzie gasili światła w domach, wygaszali paleniska aby ciepło domu nie przyciągało zbłąkanych dusz. Aby odstraszyć złe moce i wskazać zbłąkanym duszom drogę powrotu do ich świata poza miastem, na wzgórzach palono ogniska. Ludzie przebierali się obszarpane ubrania, zakładali maski i głośno hałasując paradowali gromadnie, wierząc że takie zachowanie odstraszy złe moce i duchy wrócą tam skąd przyszły. Koniec lata był także okresem zbiorów, czasem składania ofiar bogom. Ludzie chodzili więc od drzwi do drzwi zbierając dary od mieszkańców, które podczas ceremonii ofiarowane były bogom w podzięce. Jako, że cała ceremonia odstraszania duchów i składania darów odbywała się w ciemnościach, dla dodania odwagi każdy trzymał w ręce „lampion” z wydrążonej rzepy, w której znajdował się rozżarzony węgielek.
Z upływem lat ludzie stali się coraz mniej przesądni i obchody Halloween stały się raczej okazją do zabawy i podtrzymania tradycji niż sposobem na odstraszanie złych mocy. Rzepa została zastąpiona dynią, zbieranie darów przerodziło się w zbieranie słodyczy, a odstraszanie złych mocy w zabawę.
I chociaż świętowanie Helloween w naszym kraju nie jest jeszcze bardzo popularne może warto upiec kruche ciasteczka i zabawić się dekorując je niecodziennie.
Ja upiekłam kruche ciastka z tego przepisu i polukrowałam.
Share the post Nie taka dynia straszna…
W poszukiwaniu idealnego przepisu na mini pączki z dziurką lub jak kto woli – doughnuts przeszukałam wszystkie książki kucharskie i internetowe zasoby. Jeżeli myślicie, że można w przepisach na mini pączki przebierać to jesteście w błędzie. Kilka przepisów znalazłam ale niestety większość to totalna porażka. Po kilku próbach znalazłam wreszcie – na instrukcji do doughnut maker zamieszczonej na jakiejś anglojęzycznej stronie – jeden przepis, z którego wychodzą puszyste i kształtne mini pączki. Ciasto jest dosyć rzadkie ponieważ przepis jest dostosowany do pieczenia mini pączków w doughnut maker – podobnym urządzeniu do gofrownicy.
przepis na 12 mini pączków
100 g mąki pszennej
60 g cukru pudru
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1/2 dużego rozbełtanego jajka
85 ml mleka
25 g rozpuszczonego masła
1/2 łyżeczki esencji waniliowej
cukier puder do posypania
Do miski wsypujemy suche składniki. Dodajemy mleko, jajko, masło i esencję waniliową. Przekładamy ciasto do woreczka albo do rękawa cukierniczego napełniamy otwory w formie i pieczemy przez 2 – 3 minuty.
Ciepłe posypujemy cukrem pudrem.
Share the post Doughnut czyli mini pączek z dziurką
W końcu i ja musiałam zrobić te fikuśne bułeczki. Naoglądałam się ich na stronie Doroty i Agusi i bardzo mi się spodobały. Nie chciało mi się wyciągać maszyny do chleba więc ciasto zrobiłam ręcznie. Część bułeczek nadziałam cynamonem i cukrem, część – prażonymi jabłkami.
325 ml letniego mleka
50 g stopionego masła
1 1/2 łyżeczki majonezu
50 dag mąki pszennej
50 g cukru
1/2 łyżeczki soli
2 1/4 łyżeczki suszonych drożdży
Na nadzienie:
cynamon wymieszany z cukrem, jabłka prażone, ser lub inne dowolne nadzienie
Wszystkie składniki wsypujemy do miski i wyrabiamy ciasto aż będzie gładkie i elastyczne. Formujemy w kulę, przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi swoją objętość dzielimy je na 16 kawałków. Każdy kawałek wałkujemy na okrągły placuszek. Placek smarujemy masłem, nakładamy nadzienie i zwijamy w rulon. Rulon nacinamy w środku zostawiając nieprzecięte około 2 cm od każdego brzegu. Oba nieprzecięte końce przewijamy od spodu przez nacięcie. Uformowane bułeczki układamy na blasze i odstawiamy ponownie do wyrośnięcia. Pieczemy 15 – 20 minut w temperaturze 190 – 200 stopni C.
Share the post Pluszki – rosyjskie bułeczki zawijane