Czy Wy też uważacie, że 'jednoporcjowe’ wypieki są urocze ? Ja bardzo lubię przygotowywać potrawy i ciasta w taki sposób, aby każdy miał swój osobisty mini torcik, mini tartę albo mini pizzę. Trochę więcej z tym pracy, ale efekt końcowy jest tego wart. Dzisiaj podaję przepis na mini tarty z cukinią i marchewką, które prezentują się bardzo wiosennie :).
Do przygotowania mini tart użyłam ciasta kruchego z TEGO PRZEPISU
kruche ciasto:
175 g mąki
100 g masła
2 żółtka
1 łyżka śmietany
1/4 łyżeczki soli
nadzienie:
1 średnia, twarda cukinia
2 duże marchewki
2 jajka
1/2 szklanki słodkiej śmietany
kilka plasterków żółtego sera
sól, pieprz do smaku
Mąkę siekamy z tłuszczem, gdy utworzą się okruszki wsypujemy je do misy miksera, dodajemy pozostałe składniki i zarabiamy ciasto. Ciasto wałkujemy na grubość około 0,5 cm i wyklejamy nim formę do muffinek. Formę wyklejoną ciastem wkładamy do lodówki na ok. 30 minut.
Schłodzone ciasto nakłuwamy widelcem i obciążamy aby nie urosło w czasie pieczenia (ja układam na ciasto pergamin i wysypuję 1 groszowe monety – bardzo dobrze się sprawdzają). Ciasto podpiekamy ok. 10-15 minut w temperaturze 190 stopni.
Marchewki obieramy. Cukinię i marchewkę kroimy na cienkie plastry. Robimy to obieraczką do warzyw, ścinając plaster przez całą długość warzywa. Jeżeli plastry będą zbyt grube, to nie będzie ich można ładnie zwinąć. Do każdej podpieczonej tarty wkładamy na spód kawałek żółtego sera. Plastry sera powinny mieć taką wielkość aby przykryły dno. Plasterki cukinii i marchewki układamy naprzemiennie i zwijamy w rulonik. Zwinięte warzywa umieszczamy na podpieczonym cieście.
Jajka, śmietanę, sól i pieprz mieszamy i gdy składniki się połączą zalewamy masą jajeczną tarty. Najlepiej robić to łyżką żeby nie nalać zbyt dużo masy. Warzywa powinny wystawać ponad masę jajeczną tak około 0,5 cm.
Mini tarty zapiekamy około 15 – 20 minut w temperaturze 180 stopni.
Warzywa w tartach pozostają lekko chrupiące, ale jeżeli chcecie aby były zupełnie miękkie możecie je lekko zblanszować, ostudzić i tak przygotowane zwijać w ruloniki.
Lubię tarty :). Chociaż nie bardzo kręci mnie przygotowanie kruchego ciasta. W zasadzie to nie o zarabianie ciasta chodzi, a o jego późniejsze chłodzenie. Jakoś ten element chłodzenia wydaje mi się zbędną stratą czasu, ale chłodzę nie ma na to rady :). Najbardziej lubię przygotowywać tarty zimą, wystawiam wtedy blaszki z ciastem na balkon i na mrozie chłodzi się ekspresowo. Dziwne jest natomiast to, że przy cieście drożdżowym i chlebowym, czasu potrzebnego na wyrastanie ciasta, który jest znacznie dłuższy niż czas chłodzenia ciasta kruchego, nie uważam za stracony :).
ciasto kruche:
350 g mąki
200 g masła
4 żółtka
2 łyżki śmietany
1/2 łyżeczki soli
nadzienie:
300 g świeżego łososia
2 garście świeżego szpinaku
1 papryka (ja dałam 1/2 żółtej i 1/2/ czerwonej)
1/2 kulki sera mozzarella
3 jajka
100 ml słodkiej śmietany
sól, pieprz
Mąkę siekamy z tłuszczem, gdy utworzą się okruszki wsypujemy je do misy miksera, dodajemy pozostałe składniki i zarabiamy ciasto. Ciasto wałkujemy na grubość około 0,5 cm i wyklejamy nim formę do tarty. Formę wyklejoną ciastem wkładamy do lodówki na ok. 30 minut.
Schłodzone ciasto nakłuwamy widelcem i obciążamy aby nie urosło w czasie pieczenia (ja układam na ciasto pergamin i wysypuję 1 groszowe monety – bardzo dobrze się sprawdzają). Ciasto podpiekamy ok. 15 – 20 minut w temperaturze 190 stopni.
Łososia kroimy na niewielkie paski. Paprykę kroimy w cienkie paseczki. Szpinak podsmażamy przez moment na patelni (na łyżce oleju). Ma tylko zmniejszyć trochę objętość, nie smażymy go długo. Na podpieczone ciasto kruszymy mozzarellę, wykładamy łososia, paprykę i 2/3 szpinaku. Jajka lekko rozbijamy ze śmietaną, dodajemy sól i pieprz do smaku (ja dodałam kilka posiekanych listków świeżego rozmarynu). Masą jajeczną zalewamy tartę. Na wierzch rozkładamy pozostały szpinak. Tartę zapiekamy w temperaturze 170 – 180 stopni. Wyjmujemy z pieca gdy masa jajeczna jest ścięta, a brzegi tarty lekko zrumienione.
Niedawno piekłam ciasto marchewkowe . Marchewka doskonale sprawdziła się jako składnik ciasta, pomyślałam więc, że może spróbuję upiec ciasto z burakami :). I muszę Wam powiedzieć, że ciasto buraczane smakuje zaskakująco dobrze. Nie można go piec zbyt długo, bo musi pozostać wilgotne, w zasadzie najlepsze jest jeszcze takie ciągnące, zakalcowate jak brownies. To ciasto dla czekoladoholików, nie jest zbyt słodkie a czekolada jest dominująca w smaku. Buraki są niewyczuwalne, ale to one nadają tej wilgoci i lepkości ciastu. Polecam!
1 1/2 szklanki cukru
1 szklanka mąki
2 łyżki kakao
100 g czekolady (70%)
szczypta soli
1/2 łyżeczki sody
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
2 buraki
2 jajka
1/2 szklanki oleju
1/2 szklanki wody
Masa czekoladowa:
150 g czekolady (ja dałam 70%, ale możecie dać mleczną)
300 ml śmietany kremówki (36%)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżka masła
Buraki gotujemy (bez obierania) do miękkości. Ugotowane, wystudzone buraki obieramy i trzemy na tarce (na tych ostrzach do placków ziemniaczanych – ma powstać buraczana papka). Czekoladę (100 g) rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Ciepłą czekoladę mieszamy z burakami. Do masy buraczano-czekoladowej dodajemy pozostałe płynne składniki: jajka, olej, wodę. W dużej misce łączymy suche składniki: mąkę, sodę, sól, proszek do pieczenia, cukier i kakao. Do sypkich składników wlewamy płynne. Ciasto mieszamy łyżką. Gdy składniki się połączą przekładamy ciasto do formy. Ja piekłam dwa małe torciki, w mini tortownicy o średnicy 18 cm, ale ta ilość ciasta wystarczy na średnią tortownicę.
Ciasto pieczemy w temperaturze 170 – 180 stopni przez około 40 -50 minut.
Masa czekoladowo – cynamonowa:
Śmietanę z masłem i cynamonem podgrzewamy. Ma być prawie wrząca, ale nie powinna się gotować. Zdejmujemy z ognia i wsypujemy czekoladę, połamaną na kostki. Odstawiamy na kilka minut by czekolada się rozpuściła. Gdy czekolada się rozpuści trzepaczką (albo ręcznym mikserem) ubijamy masę i odstawiamy ją na pół godziny do lodówki. Masa w lodówce zgęstnieje.
Wystudzone ciasto przekrawamy na 3 placki i przekładamy masą czekoladową. Część masy zostawiamy na posmarowanie wierzchu ciasta.
Gdy ostatnio robiłam to ciasto niestety, nie zdążyłam zrobić zdjęć przed konsumpcją :). To powinno być jego wystarczającą rekomendacją. Przed upieczeniem ciasta marchewkowego przeglądnęłam wiele przepisów. Zastanawiające jest to, że niektóre receptury zawierały dodatek 4 łyżeczek proszku do pieczenia, a dodatkowo jeszcze sodę. Dla mnie to ilość dyskwalifikująca ciasto. Wolę gdy ciasto jest ciężkie, a nawet zakalcowate, ale nie pozostawia po sobie posmaku proszku do pieczenia.
Ilość proszku ograniczyłam do minimum, a ciasto i tak jest pyszne. Wilgotne, takie keksopodobne, aromatyczne. Doskonałym dopełnieniem smaku jest masa z bitej śmietany z serkiem mascarpone, którego smak idealnie komponuje się z ciastem marchewkowym.
2 szklanki mąki
1 1/2 szklanki brązowego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
2 szklanki utartej marchewki (na tarce o drobnych oczkach)
5 jajek (M)
300 ml oleju roślinnego
otarta skórka z 1 pomarańczy
250 ml śmietany kremówki
250 g serka mascarpone
cukier puder (do smaku)
Całe jajka wbijamy do miski, dodajemy cukier i ucieramy na jasną, puszystą masę. Gdy masa wyraźnie powiększy swoją objętość dodajemy olej i chwilę jeszcze ubijamy. Mąkę łączymy z proszkiem, sodą i cynamonem. Wszystko przesiewamy przez sitko. Do masy jajecznej wsypujemy mąkę z przyprawami i mieszamy mikserem na wolnych obrotach. Gdy składniki się połączą dodajemy marchewkę i skórkę pomarańczową. Mieszamy przez chwilę, nie zwiększając obrotów miksera. Ciasto wylewamy do średniej tortownicy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej tartą bułką (możecie też wysypać tortownicę mielonymi orzechami).
Ciasto pieczemy w temperaturze 170 – 180 stopni przez godzinę. Sprawdzamy patyczkiem czy ciasto jest upieczone, gdyby po tym czasie nie było jeszcze gotowe zmniejszamy temperaturę i zostawiamy jeszcze na kilka minut w piecu. Ciasto po ostygnięciu może lekko opaść (ale nie koniecznie, moje ciasto raz opada, a raz nie – nie wpływa to na smak ciasta).
Śmietanę ubijamy na sztywno, do ubitej śmietany dodajemy serek mascarpone. Wszystko ubijamy jeszcze przez chwilę dosypując cukru pudru do smaku.
Zimne ciasto kroimy na 3 placki i przekładamy masą. Wierzch możecie posypać kakao, orzechami albo płatkami migdałowymi.
Jadłam już w życiu wiele brownies, ale tak pysznego jeszcze nigdy :). Jest niesamowite! Idealna konsystencja. Środek pozostaje tak wilgotny, że pod naciskiem noża czekoladowa masa wypływa na talerzyk :). Pokruszone ciasteczka dodatkowo wzbogacają smak. Ciasto jest tak smaczne, że z chęcią sięgnęłam po drugi kawałek (a wiecie, że ze słodkim to ja na bakier jestem :).
Przepis na ciasto podawała Lorraine Pacsale w BBC TV.
P.S. Jeżeli będziecie piec to ciasto, to zostawcie 2-3 kawałki, będą potrzebne do jutrzejszego deseru :).
165g masła
200g gorzkiej czekolady (70%), drobno posiekanej
3 jaja
2 żółtka
nasiona z 1 laski wanilii lub 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
165g brązowego cukru
2 łyżki mąki
1 łyżka kakao
szczypta soli
150g pokruszonych herbatników czekoladowych, z nadzieniem śmietankowym (typu markizy)
cukier puder, do posypania
Masło roztapiamy na głębokiej patelni, na średnim ogniu. Kiedy masło się rozpuści, zdejmujemy patelnię z ognia i dodajemy posiekaną czekoladę. Pozostawiamy na kilka minut żeby czekolada się rozpuściła, a następnie mieszamy, aby czekolada z masłem utworzyła jednolitą masę.
Do misy miksera wbijamy jajka, żółtka i dodajemy wanilie. Miksujemy na średnich obrotach do chwili gdy jajka zaczynają być lekkie i puszyste. Nie miksujemy dłużej żeby nie wtłoczyć do ciasta zbyt wiele powietrza. Do jajek dodajemy cukier i krótko miksujemy. Do masy cukrowo – jajecznej dodajemy czekoladę z masłem, mąkę, kakao, sól i delikatnie (szpatułką!) mieszamy. Do wymieszanej masy dodajemy połowę pokruszonych herbatników.
Blaszkę o wymiarach ok. 20 x 20 cm wykładamy pergaminem i wylewamy ciasto. Wierzch ciasta posypujemy resztą herbatników.
Brownies pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni. Ciasto jest gotowe gdy wokół brzegów zaczyna matowieć i lekko pękać, ale środek pozostaje ciągle błyszczący. Po upieczeniu Ciasto lekko posypujemy cukrem pudrem.
Ciasto po upieczeniu jest wilgotne w środku, w zasadzie środek pozostaje konsystencji kajmaku i lekko wypływa po przekrojeniu ciasta.