Dzisiejszy późnonocny wpis dedykuję Łukaszowi, który obiecał upiec bułeczki na (już) dzisiejsze śniadanie.
Bułeczki są bardzo proste do zrobienia i nawet początkujący piekarz da radę je upiec. Zaletą bułek jest to, że czas przygotowania jest bardzo krótki, na stronie www.mormonmavens.blogspot.com, na której znalazłam przepis, bułeczki nazywają się ”półgodzinne”. Ja dałam bułeczkom trochę więcej czasu, ale godzina wystarczy aby je przygotować.
1 szklanka wody
1/3 szklanki oleju roślinnego
1/4 szklanki miodu
40 g drożdży (świeżych)
szczypta soli
1 jajko
1 żółtko
ok. 3 szklanek mąki
białko do smarowania bułeczek
W misce, w której będziemy zarabiać ciasto, umieszczamy ciepłą wodę, miód i drożdże. Odstawiamy na 10-15 minut. Dodajemy pozostałe składniki, ale mąki dodajemy początkowo tylko 2 szklanki. Wyrabiamy ciasto mikserem na wolnych obrotach. Ważne jest aby nie dodać zbyt dużo mąki, bo bułeczki będą ciężkie i nie wyrosną odpowiednio. Podczas wyrabiania ciasta wsypujemy resztę mąki, ale nie musicie dodać jej całej. Ciasto ma być miękkie i elastyczne, może lekko kleić się do rąk. Ciasto odstawiamy na 10-15 minut. Po tym czasie wykładamy ciasto na blat, podsypujemy mąką, zarabiamy kilka razy i formujemy bułeczki. Bułeczki układamy w formie zostawiając 2-3 cm odstępy. Uformowane bułki odstawiamy na kolejne 15 minut i przed włożeniem do pieca smarujemy je białkiem.
Bułeczki pieczemy przez 15-20 minut w temperaturze 175 stopni.
Calzone to pizza w formie pieroga. Ma taką zaletę, że zamknięte w cieście nadzienie pozostaje soczyste. Roztopiony ser ładnie spaja nadzienie w całość, ale warzywa, i inne składniki użyte do przygotowania nadzienia, są jędrne i bardzo smaczne. Calzone możecie przygotować w formie dużego pieroga lub mini pierożków. Takie mini calzone są super przekąską imprezową. Ciasto na calzone przygotowałam mieszając mąkę żytnią pełnoziarnistą, żytnią chlebową i pszenną. Zdecydowanie jednak główny udział przypadł mące żytniej chlebowej, bo mąki pszennej dodałam 1/2 szklanki, a mąki pełnoziarnistej użyłam jedynie do sporządzenia rozczynu drożdżowego. Nadzienie możecie przygotować ze swoich ulubionych składników i dowolnie je modyfikować.
Z tego ciasta możecie przygotować również tradycyjną pizzę.
80 g drożdży
1 płaska łyżeczka cukru
2 łyżeczki soli
1/2 szklanki mąki żytniej pełnoziarnistej (u mnie 1850)
1/2 szklanki mąki pszennej
3 szklanki mąki żytniej chlebowej (720)
3 łyżki kwaśnej, gęstej śmietany
3 łyżki oliwy
1 żółtko do smarowania ciasta
Nadzienie do mojego calzone przygotowałam z drobno pokrojonej, chudej szynki, podsmażonych pieczarek, cukinii i cebulki, kukurydzy oraz z sera żółtego potartego na tarce o grubych oczkach i kawałków mozarelli. Sos przygotowałam miksując blenderem kilka pomidorów, świeżą bazylię i czosnek – to wszystko odparowałam na patelni do uzyskania gęstego sosu.
Drożdże wkładamy do misy miksera, w której będziemy zarabiać ciasto, i rozcieramy je z łyżeczką cukru, mąką żytnią pełnoziarnistą i 1/2 szklanki wody. Gdy rozczyn wyrośnie dodajemy do niego pozostałe składniki. Podczas wyrabiania stopniowo dodajemy do ciasta wodę, tyle aby ciasto było gładkie, luźne i lekko klejące. Ilość wody, którą trzeba dodać do ciasta będzie zależała od stopnia wilgotności mąki. Dodawajcie wody stopniowo, w małej ilości, wyrabiając ciasto przez chwilę po dodaniu każdej porcji wody. Ja musiałam dodać ok. 1 1/2 szklanki wody.
Wyrobione ciasto odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy podwoi objętość bierzemy porcje ciasta (wielkości sporej bułki) i wałkujemy na okrągły placek. Najlepiej wałkować ciasto na kawałku pergaminu i po uformowaniu pieroga przenieść ciasto na pergaminie, ułożyć je na blaszce i piec na pergaminie. Ciasto ma być lekko klejące, dlatego trzeba je dość mocno podsypywać mąką. Starajcie się jednak nie sypać mąki na sam brzeg ciasta, bo to pozwoli na mocne sklejenie pieroga.
Na rozwałkowane ciasto nakładamy sos pomidorowy. Nadzienie nakładamy jedynie na połowę ciasta. Ciasto składamy na pół formując kształt pieroga. Dobrze zlepiamy brzegi i smarujemy wierzch calzone żółtkiem. W pierogu robimy kilka dziurek wykałaczką. Pieczemy w bardzo gorącym piekarniku (ja piekłam w 240 stopniach) do chwili aż calzone będzie ładnie zrumieniony.
Ponieważ Wielkanoc nadchodzi wielkimi krokami to przygotowałam dla Was instrukcje wykonania koszyczka z ciasta drożdżowego. Sam przepis i opis wykonania zamieściłam na blogu w 2009 roku, i chociaż wpis ma już 4 lata to ciągle cieszy się dużą popularnością (podglądam w statystykach :).
Do upieczenia potrzebować będziecie ciasta drożdżowego z TEGO PRZEPISU, miskę żaroodporną o średnicy ok. 20 cm. (a najlepiej dwóch takich samych misek), pergamin, folię aluminiową, wałek do ciasta, wykałaczki, nóż do pizzy (lub zwykły nóż). Polecam wykonanie koszyczka z przepisu, który podałam ponieważ ciasto jest elastyczne, nie klei się i bardzo ładnie daje się formować.
Miskę owijamy folią aluminiową. Folia zapobiegnie przyklejeniu się ciasta do miski w czasie pieczenia i ułatwi wyjęcie miski z upieczonego koszyczka.
Ciasto dzielimy w proporcjach około 1:3, większą część wałkujemy na grubość około 1 cm i tniemy nożykiem do pizzy (można zwykłym, ale okrągłym łatwiej to zrobić) na paski ok. 1,5 cm. Z pasków formujemy ruloniki.
Z uformowanych ruloników zaczynamy formować koszyczek. Ruloniki układamy promieniście na misce. Ruloniki powinny być trochę dłuższe ponieważ nieco się skrócą podczas zaplatania, nie przejmujcie się jeżeli będą za długie, bo nadmiar ciasta usuwa się po zakończeniu zaplatania. Ciasto na czubku miski spłaszczamy kubkiem, albo miarką do pieczenia. Wyplatanie koszyka zaczynamy mocując pierwszy rulonik (poziomy) pod spodem rulonika ”promienistego”. Wyplatamy koszyk – dokładnie tak jak wiklinowy – naprzemiennie umieszczając rulonik poziomy raz nad, a raz pod rulonikiem ”promienistym”.
Ponieważ nie da się utoczyć takiego długiego rulonika żeby opleść cały koszyk dookoła, trzeba łączyć ze sobą mniejsze kawałki. Najlepiej robić to tak, aby łączenie wypadało pod rulonikiem ”promienistym”. To zapobiegnie przypadkowemu rozłączeniu się ruloników w czasie pieczenia.
Upleciony koszyk lekko dociskamy do miski i odcinamy nadmiar ciasta na brzegach. Gotowy koszyczek smarujemy rozbełtanym jajkiem. Nie czekamy na kolejne wyrośnięcie ciasta, tylko od razu po uformowaniu umieszczamy miskę na blaszce do pieczenia i wkładamy ciasto do pieca. Przed pieczeniem nie wyjmujemy miski!
Gdy podstawa koszyka się piecze formujemy ucho i brzeg koszyka. Ciasto pieczemy w temperaturze 180 stopni, ale czas pieczenia jest różny – zależy od grubości ciasta, wielkości miski – trzeba pilnować, ale lepiej jest ciasto dłużej potrzymać w piecu. Niedopieczony koszyk będzie miękki i może się odkształcić.
Na pergaminie odrysowujemy koło o średnicy miski. Jeżeli macie jedną miskę (ja mam dwie identyczne) to musicie ją obrysować przed wyplataniem koszyka. W przeciwnym razie trzeba będzie czekać aż podstawa koszyka się upiecze. Pergamin układamy zarysowaną powierzchnią do spodu. Gdy na zarysowanej powierzchni bezpośrednio ułożycie ciasto, może się ono zabarwić od ołówka (lub pisaka) w czasie pieczenia. Żeby obrysowany kształt był dobrze widoczny wystarczy podłożyć pod pergamin białą kartkę.
Pozostałą część ciasta dzielimy na dwie części, jedna część powinna być nieco większa. Z większej części formujemy brzeg koszyka, z mniejszej ucho.
Brzeg koszyka formujemy na obrysowanym szablonie. Ciasto przeznaczone na uformowanie brzegu dzielimy na 3 części, wałkujemy, tniemy na 3 paski. Formujemy z pasków ruloniki i zaplatamy warkocz. Z warkocza brzegowego starannie formujemy koło. Warkocz układamy na pergaminie tak, środek warkocza pokrywał się z obrysowaną linią.
Ucho także wykonujemy z warkocza, ale pieczemy go na odwróconej misce umieszczając warkocz dokładnie pośrodku miski. Dobrze jest podłożyć pod ciasto pasek folii aluminiowej pod ciasto, to zapobiegnie przywarciu ciasta do miski w czasie pieczenia.
Brzeg i ucho przed pieczeniem smarujemy rozbełtanym jajkiem.
Tak wygląda upieczona podstawa koszyczka.
Po upieczeniu obciążamy wierzchołek koszyczka, będzie płaski i stabilny.
Gdy koszyczek dobrze ostygnie usuwamy ze środka miskę i folię aluminiową.
Do mocowania brzegu koszyczka i ucha używamy wykałaczek, które wbijamy do ciasta w taki sposób żeby ich nie było widać :). Na zdjęciu widać, że mój brzeg się trochę przypiekł od spodu. Chciałam przyspieszyć pracę i umieściłam blaszkę z brzegiem na najniższej półce w piekarniku. Nie przeszkadza to jednak zupełnie bo ta część brzegowego warkocza jest w koszyku niewidoczna.
Upieczone ucho zdejmujemy z miski po wystudzeniu. Na końcach ucha wbijamy po dwie wykałaczki i wbijamy je tak, aby wykałaczka przeszła przez warkocz brzegowy i wbiła się do koszyka.
Koszyczek gotowy :). Nie taki diabeł straszny, prawda??? :)
Przepis na ciasto drożdżowe, z którego wykonałam koszyczek znajduje się w TYM WPISIE
Pomysł na tego słodkiego zapiekańca podejrzałam u Anny Olson. Bardzo fajny sposób na zagospodarowanie świeżego lub czerstwego słodkiego pieczywa. Ja do przygotowania puddingu wykorzystałam cynamonowe zawijańce. Zawijańce upiekłam dzień wcześniej, a pudding przygotowałam następnego dnia rano. Gorący pudding polałam sosem toffi, ale możecie przygotować sos czekoladowy lub inny, który lubicie. Można też posypać pudding cukrem pudrem. Milion kalorii, ale warto zgrzeszyć :)
słodkie bułki lub chałka
2 jajka
1 szklanka mleka
1/4 szklanki cukru
sos toffi:
szklanka mleka
15 krówek
Bułkę kroimy na plastry grubości 1,5 cm. Układamy plastry (w dwóch warstwach) ciasno w żaroodpornym naczyniu.
Jajka mieszamy z mlekiem i cukrem. Jeżeli macie dużo bułki i spore naczynie to zwiększcie proporcje jajek, mleka i cukru. Ja do zalania bułki, która wypełnia naczynie o wymiarach 24 x 24 cm i wysokości 6 cm biorę 4 jajka, 2 szklanki mleka i pół szklanki cukru.
Bułkę zalewamy masą jajeczną. Wlewamy masę stopniowo, rozlewając ją po równomiernie po całej powierzchni. Gdy wylejemy całość, dociskamy widelcem bułkę żeby płyn się dobrze wchłonął. Wierzch lekko posypujemy cukrem (ale niekoniecznie).
Zapiekamy w temperaturze 140 – 150 stopni przez około 40 minut. Pudding jest gotowy gdy masa jajeczna jest ścięta, wierzch chrupiący, a środek lekko wilgotny.
Sos toffi przygotowujemy rozpuszczając w mleku krówki. Najlepiej przygotować sos w kąpieli wodnej, bo wtedy mamy pewność, że nic się nie przypali i mleko nie wykipi. Gęstość sosu możecie zmienić dodając mniej lub więcej krówek, albo zmniejszyć lub zwiększyć ilość mleka.
Uwielbiam cynamon, a w połączeniu z drożdżowym ciastem uwielbiam podwójnie :). Dzisiaj przepis na cynamonowe zawijańce z ciasta drożdżowego. Łatwe, szybkie, pyszne. Można je przygotować wieczorem i zostawić na noc w lodówce. Do porannej kawy, ciepłe zawijańce będą idealne :).
1 szklanka ciepłego mleka
1/4 szklanki cukru
45 g świeżych drożdży
70 g bardzo miękkiego masła
3 jajka
1 łyżeczka soli
4 – 4,5 szklanki mąki
posypka cynamonowa:
4 łyżki cynamonu
1/3 szklanki brązowego cukru
1/2 łyżeczki soli
50 g miękkiego masła
Do miski miksera wlewamy całe ciepłe mleko, kruszymy drożdże, dodajemy łyżkę cukru i dwie łyżki mąki. Zostawiamy aż zaczyn mocno się spieni i wyraźnie zwiększy swoją objętość. Do wyrośniętego zaczynu dodajemy jajka, sól, pozostały cukier i połowę mąki. Gdy składniki się połączą dodajemy miękkie masło i stopniowo dosypujemy pozostałą mąkę. Nie musicie zużywać całej mąki. Zwykle po dodaniu 4 szklanek ciasto powinno być elastyczne i nie klejące. Ale gdy ciasto jest zbyt luźne można dodać całą mąkę.
Dobrze wyrobione ciasto odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy ciasto dwukrotnie zwiększy objętość wykładamy je na blat wysypany mąką i wałkujemy na prostokąt. Rozwałkowane ciasto powinno mieć grubość około 1 cm.
Cynamon mieszamy z masłem, cukrem i solą. Miękkie masło rozcieramy w palcach i smarujemy nim całą powierzchnię ciasta. Cynamonową posypkę rozsypujemy równomiernie na całej powierzchni ciasta, lekko wklepujemy żeby posypka dobrze przylegała do ciasta.
Ciasto rolujemy wzdłuż dłuższego brzegu. Zrolowane ciasto kroimy na ok. 5 cm kawałki.
Zawijańce układamy na blaszce, w sporych odstępach i odstawiamy do wyrośnięcia. Można też blaszkę przykryć folią i wstawić na noc do lodówki. Wtedy trzeba wyjąć je z lodówki na godzinę przez pieczeniem żeby ogrzały się do temperatury pokojowej.
Zawijańce pieczemy około 40 minut w temperaturze 190 stopni (jeśli układacie je ciasno na blaszce i wypełniają blaszkę w całości). Jeżeli układacie zawijańce w odstępach i poszczególne bułeczki nie stykają się ze sobą to skracamy czas pieczenia do 20-25 minut.