Dawno już nie piekłam drożdżowego ciasta, ale ponieważ sezon owocowy w pełni postanowiłam to zmienić i upiekłam 'odrywane’ bułeczki. Część bułeczek nadziałam jagodami, część wiśniami. Ciasto upiekłam w tortownicy posypując bardzo obficie kruszonką.
400 g mąki pszennej
40 g świeżych drożdży
2 jajka
3 łyżki cukru pudru
60 g masła
ok. 1/2 szklanki letniego mleka
1,5 szklanki jagód, wiśni lub innych owoców
na kruszonkę:
50 g masła
50 g cukru kryształu
100 g mąki
Drożdże wkładamy do miski miksera, w której będziemy wyrabiać ciasto. Dodajemy połowę mleka, 1 łyżkę cukru pudru i 1 łyżkę mleka. Odstawiamy rozczyn do wyrośnięcia. Masło rozpuszczamy i odstawiamy do ostygnięcia. Gdy rozczyn mocno wyrośnie dodajemy, do miski, pozostałe składniki ciasta: resztę mąki i cukru, jajka, roztopione masło. Gdyby ciasto było zbyt zwarte dodajemy też pozostałe mleko. Wyrabiamy ciasto mikserem na wolnych obrotach. Ja wyrabiałam dosyć długo, około 15 – 20 minut. Ciasto ma być lśniące, gładkie i elastyczne. Powinno też być dosyć luźne, ale nie klejące.
Owoce przed nałożeniem do ciasta dobrze jest oprószyć lekko mąką wówczas podczas pieczenia nie wycieknie z nich sok,
Miskę przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi objętość nabieramy ręką porcję ciasta i rozpłaszczamy na okrągły placek o grubości około 0,5 cm. Na środek ciasta nakładamy owoce (jeżeli lubicie słodkie nadzienie można na owoce wsypać cukier) zlepiamy ciasto i układamy w formie zlepieniem do dołu. Układamy bułeczki w formie w odległości około 2 cm od siebie. W czasie ostatniego wyrastania ciasto wypełni całą formę. Po ułożeniu wszystkich bułeczek odstawiamy ciasto do wyrośnięcia.
Masło rozcieramy z mąką i cukrem. Wyrabiamy przez chwilę palcami aż powstaną drobne okruchy.
Wyrośnięte bułeczki smarujemy mlekiem i obficie posypujemy kruszonką.
Pieczemy około 50 minut w temperaturze 180 stopni.
Ciasto z podanych proporcji zapełnia tortownicę o średnicy 26 cm.
Nieco inne, niż zwykle, ciasto drożdżowe. Ta 'inność’ to dodatek gotowanych ziemniaków do ciasta. Kiedyś piekłam rogale z dodatkiem ziemniaków. Rogale z tego przepisu były delikatne i puszyste. Ciasto na bułeczki z serem jest inne. Cięższe i mniej puszyste ale jednocześnie delikatne i miękkie.
1 1/2 szklanki ugotowanych i zmiksowanych ziemniaków
1/3 szklanki kwaśnej śmietany
1 łyżeczki soli
3 jajka
80 g roztopionego masła
1/2 szklanki cukru pudru
3 1/2 szklanki mąki
Zaczyn:
1/4 szklanki ciepłego mleka
2 łyżki cukru
1 łyżka mąki
60 g świeżych drożdży
Masa serowa:
350 g serka waniliowego
1 jajko
2 łyżki mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki zaczynu łączymy na jednolitą masę i odstawiamy do wyrośnięcia.
Ziemniaki (ja zmiksowałam blenderem) łączymy z pozostałymi składnikami, dodajemy zaczyn i wyrabiamy ciasto. Ciasto jest klejące ale nie dosypujemy mąki. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia. Gdy podwoi objętość wyrabiamy na blacie podsypując (jeżeli trzeba) mąką. Wyrobione ciasto (ma być lekko klejące) odstawiamy i przygotowujemy masę serową.
Natłuszczoną ręką odrywamy kawałki ciasta, rozpłaszczamy i nakładamy na środek masę serową. Ciasto zlepiamy jak pączki. Układamy w formie (zlepieniem do dołu) w 2-3 cm odstępach. Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia.
Pieczemy w temperaturze 180 – 190 stopni do chwili aż bułeczki będą lekko brązowe. Czas pieczenia zależy od grubości ciasta i wielkości bułek.
Upieczone bułeczki posypujemy cukrem pudrem.
Bycie na zwolnieniu ma swoje dobre strony bo można zwiększyć cukierniczą wydajność :). Zima jest dla mnie niesprzyjającym okresem w blogowaniu. W tygodniu pracuję zawodowo, w soboty spędzam w naszym sklepiku. I co prawda piekę wieczorami, ale na zrobienie fajnego zdjęcia po powrocie z pracy, gdy za oknem ciemno (nie lubię sztucznego światła), nie ma szans.
Dzisiaj przepis na pączki parzone, z dodatkiem mąki krupczatki. Z obawą dodawałam tej krupczatki, ale okazało się, że niepotrzebnie :) Pączki są bardzo smaczne, pięknie wyrastają, a dodatek skórki cytrynowej nadaje im świeżości i aromatu. Ważne jest również to, że pączki są smaczne i miękkie również na drugi dzień. Przepis pochodzi z książki „Kuchnia Śląska” Emilii Kołder.
500 g mąki mieszanej (250 g pszennej i 250 g krupczatki)
450 g mąki krupczatki
1/2 l mleka
łyżka cukru
60 g drożdży
250 g masła
200 g cukru
7 jajek
2 łyżki rumu (lub innego mocnego alkoholu)
otarta skórka z 1 cytryny
szczypta soli
konfitura do nadziewania
tłuszcz do smażenia
Z mąki mieszanej odsypać 3 łyżki mąki połączyć z łyżką cukru, 1/4 szklanki mleka i drożdżami. Zrobić rozczyn i odstawić do wyrośnięcia.
Pozostałe mleko zagotować. Do gorącego mleko wsypać 450 g mąki krupczatki i dobrze wymieszać. Gdy zaparzona mąka będzie letnia łączymy ją z rozczynem drożdżowym i odstawiamy do wyrośnięcia.
Masło ucieramy z cukrem, dodajemy żółtka. Ucieramy do chwili gdy masa będzie jasna i puszysta. Do masy jajecznej dodajemy sól, alkohol i startą skórkę z cytryny. Gdy wszystkie składniki się połączą wsypujemy pozostałą mąkę mieszaną i dodajemy wyrośnięte ciasto parzone. Białka ubijamy na sztywną pianę i delikatnie łączymy z ciastem. Wyrabiamy mikserem. Ciasto jest dosyć luźne i klejące. Ciasto przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia.
Gdy ciasto podwoi objętość wykładamy je na blat (trzeba mocno podsypać mąką bo ciasto się klei). Ręce natłuszczamy olejem i tłustymi rękami formujemy pączki (ciasto nie będzie przyklejać się do rąk). Ja nie dawałam do środka nadzienia ale pamiętajcie, że gdy nadziewacie pączki trzeba je zawsze układać do wyrośnięcia tak, aby miejsce 'sklejenia’ ciasta było na dole. Pączki zostawiamy do wyrośnięcia.
W płaskim rondlu rozgrzewamy tłuszcz. Na gorący tłuszcz wykładamy pączki tak aby ta strona, która była wierzchnia przy wyrastaniu jako pierwsza była zanurzona w tłuszczu.
Pamiętajcie aby nie smażyć pączków na zbyt dużym ogniu bo z zewnątrz będą bardzo ciemne, a w środku surowe.
Ja piekłam pączki z 1/2 porcji składników podanych w przepisie i wyszło mi około 20 pączków.
Pączki można posypać cukrem pudrem lub polać lukrem sporządzonym z odrobiny wody i cukru pudru.
Smak tych przepysznych, cynamonowych zawijańców poznałam na jarmarku bożonarodzeniowym w Pradze. W oryginale pieczone są na drewnianych wałkach nad ogniem. Obtoczone w cukrowo – cynamonowej posypce, jedzone na ciepło są naprawdę pyszne. Z braku oryginalnego sprzętu wykorzystałam do ich upieczenia butelki po piwie (poj. 0,33 l), które spisały się całkiem nieźle :). Przepis na czeski trdelnik wzięłam z tej strony .
500 g mąki pszennej
80 g roztopionego masła
2 jajka
3 łyżki cukru pudru
200 ml mleka
25 g drożdży
szczypta soli
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
cukier kryształ
cynamon mielony
3 łyżki roztopionego masła do smarowania ciasta
Drożdże rozcieramy z łyżką cukru, łyżką mąki i dwoma łyżkami mleka. Odstawiamy do wyrośnięcia. Do miski miksera wsypujemy resztę mąki, cukier puder, sól. Dodajemy jajka, wyrośnięty rozczyn, roztopione masło, wanilię i mleko. Mikserem (hakiem) wyrabiamy ciasto przez kilka minut. Ciasto jest luźne i lepkie. Odstawiamy do wyrośnięcia na godzinę. Wyrośnięte ciasto wykładamy na blat, wyrabiamy przez chwilę podsypując mąką. Dzielimy ciasto na 12 części.
Butelki myjemy i dokładnie osuszamy. Cukier kryształ mieszamy z cynamonem (w dowolnych proporcjach, tak jak lubicie) i wysypujemy na dość duży, płaski talerz.
Z ciasta formujemy dość długie i cienkie wałeczki. Rozwałkowujemy je na cieniutkie paski o szerokości około 5 cm. Każdy pasek smarujemy roztopionym masłem. Pasek ciasta nawijamy (na zakładkę) na butelkę w ten sposób aby strona posmarowana masłem była na wierzchu. Ciasto nawinięte na butelkę obtaczamy w posypce. Wstawiamy butelki do piekarnia. Trdlo pieczemy 'na stojąco’ :).
Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 10-15 minut (czas pieczenia zależy od grubości ciasta i ilości nawiniętych warstw).
Najpyszniejsze na ciepło :).
Jak wygląda ciastko na butelce możecie zobaczyć na TYM zdjęciu
Dzisiaj mi się śniło, że przez kilka dni jeździłam do Czech po drożdżowe, puszyste bułeczki z makiem. Rano postanowiłam, że muszę upiec coś drożdżowego bo może sen był przypomnieniem, że dawno nic drożdżowego nie piekłam. Maku niestety nie miałam, a ponieważ do sklepu nie chciało mi się iść to nadzienie powstało z rzeczy dostępnych w domu – orzechów, miodu i fig. Ciasto nie jest bardzo słodkie ale jak lubicie słodkie to można bardziej dosłodzić nadzienie.
Zapraszam też do rękodzielni na oglądanie mikołajowych skarpet i kalendarzy adwentowych.
3,5 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki cukru pudru
30 g świeżych drożdży
1 żółtko
300 ml mleka
1 łyżeczka soli
50 g roztopionego masła
Nadzienie:
10 dużych, suszonych fig
1/3 szklanki miodu
1/2 szklanki mielonych orzechów
2 łyżki miękkiego masła
Do smarowania ciasta:
1 białko rozmieszane z 2 łyżkami mleka
W misce miksera rozcieramy drożdże z łyżką cukru, 2 łyżkami mąki i 2 łyżkami mleka. Gdy drożdże lekko się spienią dodajemy do miski pozostałe składniki ciasta i wyrabiamy do chwili aż ciasto będzie gładkie. Ciasto jest lekko klejące ale takie ma być, nie dosypujemy mąki. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia, ma podwoić objętość.
Suszone figi zalewamy gorącą wodą. Gdy zrobią się miękkie kroimy je na niewielkie kawałki. Pokrojone figi, miód, masło i mielone orzechy miksujemy w malakserze. Masa nie powinna być całkiem gładka, powinny być lekko wyczuwalne kawałki fig.
Gdy ciasto wyrośnie wykładamy je na blat posypany mąką. Wałkujemy je na dość długi prostokąt. Na ciasto wykładamy nadzienie. Ciasto rolujemy (tak jak struclę) i układamy na blasze zwijając w ślimak. Odstawiamy do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto smarujemy białkiem rozmieszanym z mlekiem.
Ciasto pieczemy w rozgrzanym piekarniku (180 stopni) przez 40 – 50 minut.