Szybki deser, który nie wymaga odpalania piekarnika w taki upał jak dzisiaj. Wystarczą gruszki, wiśnie z likieru lub kompotu, kruche ciasteczka, kilka chwil by przygotować deser i gotowe! :).
6 połówek gruszek bez gniazd nasiennych (mogą być świeże – wtedy koniecznie miękkie – lub z kompotu)
6 wiśni z likieru (lub z kompotu)
3 dowolne kruche ciasteczka
3 łyżki płatków migdałowych
sos toffi (ja wykorzystałam sos z TEGO PRZEPISU )
łyżka masła
Ciasteczka i płatki migdałowe miksujemy blenderem na okruchy (możecie też utłuc je w moździerzu albo rozkruszyć wałkiem do ciasta).
Na teflonowej (albo ceramicznej) patelni rozgrzewamy masło. Połówki gruszek wykładamy na patelnię (wypukłą stroną do góry). W czasie smażenia lekko potrząsamy patelnią, gruszek nie przewracamy! Sprawdzamy czy gruszki lekko się zrumieniły, jeżeli tak to wykładamy je na talerz.
Ciepłe gruszki polewamy sosem toffi. Do wgłębienia po gniazdach nasiennych wkładamy wiśnie. Wierzch gruszek posypujemy okruchami migdałów i ciasteczek.
Sos toffi nazywany też karmelowym (bo przygotowany jest na bazie karmelu) to słodki i smaczny dodatek do lodów, gofrów, naleśników i innych deserów. Możecie go przygotować samodzielnie, zamknąć w słoiczkach i mieć go pod ręką kiedy tylko chcecie :).
1/2 szklanki cukru
3 łyżki wody
1/4 szklanki śmietany kremówki (36%)
szczypta soli
Cukier i wodę umieszczamy w rondelku (najlepiej z długą rączką). Podgrzewamy i doprowadzamy do wrzenia. Na wolnym ogniu gotujemy syrop do chwili aż zacznie się lekko brązowić. Nie mieszamy syropu łyżką, ale tylko i wyłącznie przez potrząsanie rondelkiem. Gdy syrop zacznie się złocić przy brzegach musicie być bardzo czujni, bo cukier bardzo szybko się pali. Jeżeli przypalicie karmel to sos będzie gorzki i niesmaczny. Złocisty karmel zdejmujemy z ognia i wlewamy śmietanę. Drewnianą łyżką (lub rózgą) mieszamy sos tak długo by stał się gładki, jednolity i lśniący. Pod koniec mieszania wsypujemy sól. Sos może wydawać się nieco rzadki, ale po ostygnięciu zgęstnieje.
Pod żadnym pozorem nie próbujcie sosu oblizując łyżkę!!! Sos jest bardzo gorący i poparzycie sobie język i usta.
Bardzo lubię piszingera, ale nie udało mi się zrobić masy idealnej. Idealna to taka, która lekko zmiękczy wafle. Nie chodzi mi o zupełne rozmiękczenie wafli tylko o takie minimalne zniwelowanie chrupkości. Miałam nadzieję, ze masa bez mleka w proszku tak właśnie się zachowa, ale piszinger nadal pozostał chrupiący :). Jeżeli macie przepis na taki piszinger jakiego szukam to linkujcie w komentarzach.
200 g czekolady (możecie użyć gorzkiej lub mlecznej, jak lubicie)
150 g cukru pudru
200 g masła
4 żółtka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 paczka kwadratowych wafli.
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Do gorącej czekolady dodajemy masło pokrojone na drobne kawałki. Czekamy kilka minut aż masło rozpuści się w czekoladzie, dodajemy wanilię i dokładnie mieszamy.
Żółtka ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dobrze utarta masa będzie bardzo jasne i powinna wyraźnie zwiększyć objętość. Do masy żółtkowej dodajemy ciepłą masę czekoladową. Masę czekoladową dodajemy dosłownie po jednej łyżce! Dopiero gdy masa żółtkowa ogrzeje się od czekolady można dodawać masę czekoladową większymi porcjami. Po dodaniu całej czekolady ubijamy masę jeszcze kilka chwil. Na końcu mieszamy jeszcze szpatułką. To mieszanie szpatułką sprawi, że masa stanie się śliska i lśniąca.
Gotową masą przekładamy wafle. Ta ilość masy wystarczy na posmarowanie 5-6 kwadratowych wafli.
Posmarowane wafle zawijamy w folię spożywczą i odstawiamy na kilka godzin (najlepiej na noc).
Wierzchnią warstwę wafli możecie posmarować roztopioną czekoladą i posypać siekanymi migdałami lub orzechami.
Jak tam przygotowania do Świąt? Dekoracje gotowe? Jeżeli nie to proponuję Wam wykonanie lukrowych jajek wielkanocnych, a właściwie lukrowych skorupek :).
Przygotowanie jest bardzo proste. Do wykonania potrzebować będziecie:
baloniki
biały lukier
mocny worek (najlepiej taki do mrożonek)
Przepis na lukier znajdziecie w TYM wpisie.
Sposób wykonania jest zbliżony do sposobu wykonania czekoladowych jajek, którego opis znajdziecie w TYM wpisie.
Baloniki dmuchamy, zawiązujemy końcówkę balonika. Przygotowujemy lukier, powinien być dość gęsty aby nie spływał po ściankach balonika. Lukier przekładamy do worka, obcinamy róg i wyciskamy na balonik tworząc okręgi. Najlepiej zrobić to w dwóch etapach. Wycisnąć na balonik część lukru i odstawić do zastygnięcia (wystarczy na 2 godziny). Po tym czasie nakładamy kolejną warstwę. Gdy nałożycie od razu zbyt dużą ilość lukru to lukier zleje się w całość i skorupka nie będzie miała ładnej faktury.
Po całkowitym zastygnięciu lukru przebijamy i usuwamy balonik.
Wnętrze skorupki wypełniamy rafią (ja użyłam zielonej). Na rafii układamy mini jajeczka (cukrowe, czekoladowe lub inne – jakie lubicie).
Tak naprawdę tyle jest przepisów na granolę ile ludzi, którzy ją przygotowują. Granola to pełna dowolność w mieszaniu ziaren i płatków. Istotny jest tylko sposób przygotowania czyli powolne prażenie ziaren z dodatkiem miodu (czasem tłuszczu – ja go pomijam), bo to przesądza o tym, że będzie to granola, a nie musli (mieszanka ziaren, płatków i dodatków bez prażenia, bez miodu, bez tłuszczu).
Wcześniejszy przepis na granolę znajdziecie w tym wpisie.
Przepis na batoniki z granoli znajdziecie w tym wpisie.
2 szklanki płatków owsianych (ja dałam drobne)
1/3 szklanki wiórków kokosowych
1/3 szklanki mielonych orzechów laskowych
1 szklanka ziaren słonecznika
1/4 szklanki nasion lnu
1/4 szklanki czarnego sezamu
1 szklanka pestek dyni
1/2 szklanki miodu
Wszystkie sypkie składniki wysypujemy na patelnię (ja robię granolę w woku) i podgrzewamy na bardzo małym ogniu, mieszając co jakiś czas. Gdy ziarna będą gorące i zaczną lekko rumienić się na spodzie dodajemy miód. Mieszamy długo i bardzo dokładnie. Miód powinien wsiąknąć w ziarna, a konsystencja granoli powinna być jednolita i sypka. Trzeba tak długo mieszać granolę na małym ogniu, aby nie było w niej dużych kawałków zlepionych miodem. Granolę odstawiamy do ostygnięcia. W czasie studzenia mieszamy kilka razy granolę aby miała jednolitą i sypką konsystencję.