Zanim podam przepis na przygotowanie czekoladowych jajek chciałam poinformować Was o nowościach na blogu. Za sprawą Łukasza w komentarzach pod wpisami pojawiło się okno, w którym możecie dodawać zdjęcia Waszych wypieków. Zapraszam do testowania :). Polecam Wam również zajrzeć na blog Łukasza, na którym pisze nawet o damskich torebkach :).
Wracając do jajek, muszę przyznać, że podczas przygotowania tego wpisu nie obyło się bez czekoladowych niespodzianek :). Czekolada była wszędzie, a to za sprawą pękających balonów, które obtaczałam w czekoladzie. Gdy zorientowałam się co robię źle to już było z górki :).
Idealny przepis dla zabieganych. Mały wkład pracy, a efekt zaskakujący. Wystarczy przygotować czekoladowe jajka i wypełnić je dowolnym nadzieniem. Ja wypełniłam jajka bitą śmietaną wymieszaną z serkiem mascarpone i udekorowałam ajerkoniakiem.
2 tabliczki gorzkiej czekolady
250 ml śmietany kremówki
100 g serka mascarpone
cukier puder – do smaku
ajerkoniak (kilka łyżek)
pomarańczowy barwnik (opcjonalnie)
małe baloniki
Domowników wykorzystujemy do nadmuchiwania balonów. W tym czasie, w kąpieli wodnej rozpuszczamy czekoladę. Czekoladę przelewamy do kubka (garnuszka lub filiżanki). W przestudzonej czekoladzie zanurzamy baloniki i odstawiamy do zastygnięcia. Najlepiej zrobić to wieczorem by czekolada dobrze zastygła. Gdy czekolada będzie twarda usuwamy baloniki. Gotowe!
Śmietanę ubijamy. Pod koniec ubijania dodajemy serek mascarpone i cukier puder. Z pomocą szprycy do kremu wypełniamy masą śmietanową czekoladowe jajka. Na wierzch nakładamy łyżeczkę ajerkoniaku.
Ja miałam blady ajerkoniak więc dodałam do niego odrobinę pomarańczowego barwnika.
Jeżeli nie chcecie używać alkoholu możecie go zamienić na dżem w pomarańczowym kolorze lub zmiksowane mango.
Instrukcję zdjęciową jak zrobić czekoladowe jajka znajdziecie W TYM WPISIE
Lemon curd to jeden z moich ulubionych smakołyków. Kwaśny, pachnący cytryną, kremowy i delikatny. Ma wiele zastosowań. Można dodawać go do deserów, kremów, musów, wypełniać nim kruche babeczki i tarty, no i oczywiście podjadać go wprost ze słoika.
2-3 duże cytryny
1 szklanka cukru
100 gramów masła
5 dużych żółtek
1/2 szklanki soku z cytryny
szczypta soli
Z dwóch cytryn zetrzeć skórkę (tylko żółtą warstwę). Z dwóch lub trzech cytryn wyciskamy sok – powinno go być 1/2 szklanki. W niewielkim rondelku łączymy żółtka z cukrem i sokiem z cytryny. Dodajemy sól i skórkę cytrynową. Wszystko podgrzewamy na małym ogniu do chwili gdy masa zacznie gęstnieć. Dodajemy masło (pokrojone w niewielką kostkę), mieszamy aż masa będzie kremowa i gładka. Gdy krem zacznie się gotować od razu zdejmujemy rondelek z ognia, przecedzamy krem przez sitko i przekładamy do słoiczka. Krem w słoiczku, po schłodzeniu w lodówce, zgęstnieje.
Krem trzymamy w lodówce, można przechowywać go kilka dni.
Share the post "Lemon Curd – angielski krem cytrynowy (bez białek)"
Kartofelki (zwane też bajaderkami) to coś, co w sklepach zawsze omijałam szerokim łukiem. Dawno temu pracowałam w cukierni. Nie, nie jako cukiernik :). Pomagałam w pracach biurowych i księgowości. Jednak ciekawość i chęć podglądania cukierników przy pracy powodowała, że często zaglądałam do pomieszczeń produkcyjnych. Niestety od tego czasu kupne kartofelki znalazły się na liście produktów zakazanych :). I Wam też radzę: jeżeli kartofelki to tylko domowe :).
Domowe przepisy na kartofelki w większości zalecają użycie herbatników. Jednak w cukierniach nie używa się herbatników do produkcji kartofelków. Przeważnie głównym składnikiem są resztki ciast, pączków i drożdżówek. Spróbujcie dodać drożdżówkę albo pączki do kartofelków, smak będzie bardzo zbliżony do tych sklepowych, bo to właśnie dodatek ciasta drożdżowego nadaje kartofelkom specyficznego smaku.
Ja do zrobienia kartofelków wykorzystałam nadwyżkę pączków z Tłustego Czwartku :).
6 pączków (lekko przesuszonych)*
ok. 1/4 kostki masła
4 łyżki kakao
4 łyżki mocnego alkoholu (wódka, koniak)
2 tabliczki czekolady (u mnie deserowa)
posiekane orzechy pistacjowe do przybrania
*możecie użyć innych ciastek, drożdżówek, resztki babki – według uznania.
Pączki (lub inne ciasto) dzielimy na małe kawałki i umieszczamy w malakserze. Mielimy przez chwilę, dodajemy połowę masła, kakao, alkohol. Miksujemy do uzyskania jednolitej masy, gdy masa będzie bardzo zbita dodajemy resztę masła i ponownie miksujemy. Możecie dodać więcej alkoholu, a zamiast kakao możecie użyć kremu czekoladowego, albo orzechowego. Istotne jest aby masa była plastyczna i dobrze się formowała w kulki. Z masy formujemy niewielkie kulki i wkładamy do lodówki.
Czekoladę rozpuszczamy na parze albo w kąpieli wodnej. Gdy kartofelki są mocno schłodzone zanurzamy je (po jednej sztuce) w czekoladzie. Jak dobrze ochłodzicie kartofelki to czekolada będzie błyskawicznie zastygać na kartofelkach i nie będzie z nich spływać. Wierzch kartofelków posypujemy orzeszkami. Kartofelki możecie też obtoczyć w kokosie, płatkach migdałowych lub mielonych orzechach.
Jeżeli nie macie malaksera możecie przygotować kartofelki mieląc ciastka w maszynce do mięsa.
Przepis na mus znalazłam dawno temu w książce „Nigella gryzie”. Ta wersja trochę różni się od oryginału, ale taka już moja natura, że nie trzymam się ściśle przepisów i zawsze coś muszę zmienić. Robiłam też mus w wersji oryginalnej i polecam, bo dodatek ziela angielskiego dodaje mu wspaniałego posmaku. Ja tym razem zastąpiłam ziele angielskie skórką pomarańczową i muszę przyznać, że wyszło równie dobrze :).
200 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
200 ml śmietany kremówki
1 łyżeczka startej skórki z pomarańczy
100 ml mleka
1 łyżeczka pasty waniliowej (lub ziarenka z jednej laski wanilii)
1 jajko
Czekoladę kruszymy na małe kawałki. Można to zrobić w malakserze lub możecie pokruszyć czekoladę uderzając w nią wałkiem do ciasta. Mleko, śmietanę i skórkę pomarańczową podgrzewamy w małym rondelku. Gdy płyn podgrzeje się i zacznie się gotować przelewamy go do miski miksera. Dodajemy wanilię i pokruszoną czekoladę. Odczekujemy około pół minuty (w tym czasie czekolada rozpuści się) i zaczynamy ubijać masę czekoladowo – śmietanową. Ubijamy nie dłużej niż minutę i nie przerywając miksowania wbijamy całe jajko. Całość miksujemy jeszcze około minuty.
Mus przelewamy do niewielkich naczyń (jest bardzo sycący i lepiej zrobić małe porcje). Ja przygotowałam mus w małych filiżankach, ale możecie go przygotować w pucharkach lub kieliszkach.
Z tej ilości składników zapełniam 8 filiżanek do espresso.
Za chwilę pojawi się pierwsza gwiazdka i zasiądziemy do wspólnej Wigilii. Tymczasem korzystam z tego, że Mama okupuje kuchnię smażąc karpia i mam chwilę przerwy w wigilijnych zmaganiach kulinarnych. Chciałam się Wam pochwalić, że moje Mikołaje z piernika pojawiły się na blogu Marthy Stewart KLIK KLIK, co jest dla mnie super niespodzianką na święta :). Naprawdę bardzo się ucieszyłam :).
Wpis o florentynkach miał pojawić się wczoraj, ale nawał zajęć skutecznie to uniemożliwił. Dlatego dzisiaj do świątecznych życzeń dołączam florentynki czekoladowe. Florentynki są idealne do wykonania 'na ostatnią chwilę’. Wystarczy kilkanaście minut by przygotować sporą porcję mini smakołyków :).
Zanim jednak podam przepis chciałam wszystkim czytaczom, podglądaczom, komentatorom, tym co zagościli tu na stałe i tym bywającym sporadycznie, życzyć najweselszych Świąt Bożego Narodzenia, radości, miłości, uśmiechu i samych udanych wypieków :).
czekolada (dowolna)
bakalie (dowolne)
opłatki do pieczenia (ale niekoniecznie)
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W tym czasie przygotowujemy bakalie. Migdały dobrze jest obrać ze skórki, orzechy lekko posiekać, morele pokroić w paski. Możecie dodać rodzynki, suszone wiśnie, co tam macie w zapasie i co najbardziej lubicie :). Tak naprawdę wyłącznie od Was zależy jak będą wyglądać i smakować Wasze florentynki :).
Rozpuszczoną czekoladę przekładamy do woreczka, odcinamy róg i wyciskamy małe kółka (takie wielkości 50 gr). Nie wyciskajcie zbyt dużo czekolady bo przed zastygnięciem czekolada lekko się rozleje. Ponieważ miałam opłatki do pieczenia wykorzystałam je do przygotowania florentynek, ale możecie wyciskać czekoladę bezpośrednio na pergamin (najlepiej silikonowany). Na czekoladzie układamy bakalie, odstawiamy do całkowitego zastygnięcia i gotowe :). Nie wyciskajcie od razu zbyt dużo czekoladowych kółek, ponieważ czekolada dość szybko zastyga i bakalie się nie przykleją do czekolady.
Share the post "Florentynki czekoladowe z świątecznymi życzeniami :)"