Zgodnie z zapowiedzią na FB dzisiaj batoniki musli w roli zagłuszaczy sumienia po wczorajszym brownies. Te batoniki są nieco inne od tych, które robiłam wcześniej, mają w składzie mąkę żytnią pełnoziarnistą. Poprzednie batoniki nie zawierały mąki, ale te są naprawdę smaczne. Dodatek mąki sprawia, że batoniki nie kruszą się i zamknięte w szczelnym pudełku długo zachowują świeżość.
2 szklanki płatków owsianych
1 szklanka mąki żytniej chlebowej (typ 720)
1/2 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki suszonej żurawiny
1 szklanka płatków migdałowych
1/2 szklanki ziaren słonecznika
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
1/2 szklanki oleju roślinnego
1/2 szklanki płynnego miodu
2 jajka (M)
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
Płatki owsiane, mąkę, brązowy cukier, migdały, żurawinę, słonecznik, sól i cynamon mieszamy dokładnie w dużej misce. W drugiej, mniejszej misce łączymy jajko, miód, olej i esencję waniliową. Lekko ubijamy trzepaczką. Masa ma się dobrze połączyć, powinna mieć konsystencje dość gęstej emulsji. Do suchych składników dodajemy składniki płynne. Mieszamy do połączenia się składników. Na początku mieszania masa jest bardzo sypka i wydaje się, że trudno ją będzie połączyć. Mieszajcie jednak cierpliwie, płynu jest wystarczająco aby składniki mogły się połączyć. Masę przekładamy do formy wysmarowanej tłuszczem i dobrze dociskamy do formy. Możecie to zrobić szpatułką albo natłuszczoną ręką.
Pieczemy w temperaturze 170 stopni przez 15-18 minut. Gdy masa przy krawędziach zacznie się lekko rumienić wyjmujemy blaszkę z pieca. Upieczoną masę studzimy na kratce, a po wystudzeniu kroimy na małe, prostokątne kawałki (batoniki).
Dawno nie było przepisu na ciasteczka z dodatkiem czekolady. Upiekłam więc ciasteczka brownie z lentilkami. Ciastka są mocno czekoladowe, w środku lekko wilgotne, z wierzchu chrupiące. Pierwszą partię ciasteczek nakładałam na blaszkę gałkownicą do lodów, ale wydaje mi się, że są zbyt duże. Drugą partię nałożyłam łyżką i te wyszły super. Chociaż dla ciasteczkowych potworów te w większym rozmiarze będą chyba lepsze :).
200 g czekolady (70 %)
50 g masła
1 szklanka brązowego cukru
1 łyżka kawy rozpuszczalnej
1 szklanka mąki
3 jajka
1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 szklanka czekoladowych chipsów do zapiekania
cukierki lentilki
W kąpieli wodnej rozpuszczamy masło z czekoladą. Gdy czekolada się rozpuści i połączy z masłem odstawiamy do przestygnięcia.
W osobnej misce łączymy jajka, cukier, sól i kawę rozpuszczoną w 2-3 łyżkach wrzątku. Masę lekko ubijamy trzepaczką. Do masy dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Następnie dodajemy przestudzoną czekoladę, mieszamy krótko tylko do połączenia się składników, pod koniec mieszania wsypujemy czekoladowe chipsy.
Łyżką nakładamy ciasto na blachę zostawiając dość duże odstępy. Na wierzch każdego ciastka wysypujemy po kilka lentilków.
Ciastka pieczemy 10 – 12 minut w temperaturze 170 stopni. Jeżeli ciastka będą się piekły zbyt długo nie będą wilgotne w środku. Wyjmujemy je z pieca zanim wiech ciastek zrobi się matowy. Możecie sprawdzić czy ciastko jest upieczone naciskając je lekko palcem. Ciasteczko powinno być sprężyste i nie może przyklejać się do palca. Uważajcie żeby się nie oparzyć! :)
Dzisiaj kwiatki na przywołanie wiosny :). Ciastka z tego przepisu piekę zazwyczaj zimą ponieważ po wykrojeniu ciastek trzeba je chłodzić na blaszce. Niestety, w lodówce zwykle mam za mało miejsca, ale zimą wystawiam blachy z ciastkami na balkon. Stąd też wzięła się nazwa tych ciastek „ciastka balkonowe”. A ponieważ piękną zimę mamy tej wiosny to skorzystałam z niskiej temperatury i mogłam schłodzić ciastka na balkonie.
Jeżeli upieczecie ciasteczka na patyku to mogą być wielkanocną dekoracją albo słodkim mini prezentem dla najbliższych.
300 g miękkiego masła
1 szklanka cukru pudru
1/2 łyżeczki soli
6 żółtek
2 łyżeczki esencji waniliowej
4 szklanki mąki
Z pomocą miksera ucieramy masło z cukrem i solą. Gdy masa będzie jasna i puszysta dodajemy żółtko i wanilię – całość dobrze miksujemy. Stopniowo dodajemy mąkę. Ciasto mieszamy dosyć krótko, tylko na tyle aby składniki dobrze się połączyły. Ciastka wałkujemy (na grubość ok. 2 mm) od razu na pergaminie, na którym będziemy je piec. To pozwoli uniknąć przenoszenia wyciętych ciasteczek i zachowają one ładny kształt. Wycinamy ciasteczka, wyjmujemy skrawki ciasta i teraz bardzo ważne: przed pieczeniem chłodzimy ciastka na blachach – ja wystawiam na 15 minut na balkon (przy ujemnych temperaturach). Można też ciastka chłodzić w lodówce, ale wtedy chłodzimy je około pół godziny. Jeżeli nie schłodzicie ciastek przed pieczeniem to nie będą tak ładnie trzymać kształtów i z ciasta może wytopić się masło.
Jeżeli chcecie upiec ciastka na patyczkach to rozwałkujcie je na ok. 4-5 mm i do surowych ciastek zamocujcie patyczek.
Ciastka pieczemy w temperaturze 190 – 200 stopni, czas pieczenia zależy od wielkości ciastek. Ciastka powinny być lekko rumiane na brzegach, ale nie powinny się zrumienić w całości.
Do ozdobienia ciastek użyłam lukru z TEGO PRZEPISU.
Jak lukrować ciasteczka możecie zobaczyć W TYM WPISIE.
Share the post "Wiosenne kwiatki – ciastka kruche – maślane"
Odpowiadając na Wasze pytania o marchewki z kruchego ciasta, przygotowałam tutorial czyli fotograficzną instrukcję „krok po kroku”. Marchewki są bardzo proste w wykonaniu więc zachęcam do pieczenia :).
Do wykonania marchewek potrzebne będą metalowe foremki w kształcie rożka lub foremki, które można wykonać własnoręcznie. Ja niestety nie mam foremek metalowych więc, do upieczenia marchewek, przygotowałam foremki sama.
Do przygotowania foremek potrzebujemy: brystol lub cienką tekturkę i folię aluminiową. Tekturkę formujemy w niewielki rożek (stożek) i owijamy folią aluminiową. Nie trzeba tekturki sklejać ponieważ folia aluminiowa utrzymuje kształt foremki.
Marchewki można upiec z kruchego ciasta albo z ciasta francuskiego, które możecie przygotować sami lub wykorzystać sklepowego gotowca.
Przepis na kruche ciasto na marchewki znajdziecie tu: KLIK KLIK
Przygotowane ciasto tniemy na paski o szerokości 1-1,5 cm. Długość pasków ciasta zależny od wielkości foremek i od tego, jakie duże chcecie upiec marchewki. Ja ucięłam ciasto na długość ok. 30 cm i po upieczeniu otrzymałam marchewki wielkości 10 cm i szerokości 3 cm. Paski ciasta zawijamy i formujemy rulonik. Starajcie się tylko zwinąć pasek ciasta i krótko toczyć rulonik, w przeciwnym razie rulonik będzie cienki i będzie się rwać przy nawijaniu na foremkę. Rulonik powinien mieć grubość ok. 0,5 cm.
Rulonik z ciasta nawijamy na foremkę. Zaczynamy nawijać od czubka. Początek rulonika dobrze jest lekko spłaszczyć wtedy dobrze będzie przylegał do czubka foremki. Nie nawijamy ciasta na zakładkę, tylko tak aby kolejne zwoje rulonika przylegały do siebie bardzo ciasno. Koniec rulonika dobrze sklejamy z poprzednią warstwą ciasta, tak aby ciasto w czasie pieczenia nie zaczęło się rozwijać.
Tak wygląda nawinięte ciasto. Jeżeli podstawę foremki dobrze wyrównacie, to marchewki będzie można piec na stojąco wtedy, po upieczeniu, ciastka będą miały idealny kształt. Jeżeli położycie marchewki na blaszce (można piec i w ten sposób) to w czasie pieczenia strona przylegająca do blaszki nieco się spłaszczy i bardziej przypiecze.
Przed pieczeniem smarujemy ciasto białkiem wymieszanym z odrobiną pomarańczowego barwnika lub żółtkiem rozmieszanym z odrobiną mleka. Na zdjęciu poniżej widzicie jak wyglądają marchewki posmarowane, przed pieczeniem, żółtkiem wymieszanym z mlekiem. Marchewki posmarowane białkiem wymieszanym z pomarańczowym barwnikiem wyglądają tak: KLIK KLIK
Marchewki pieczemy do uzyskania jasno złotego koloru. Gdy brzeg ciasta (u podstawy) zacznie się rumienić wyjmujemy marchewki z pieca. Ciasto bardzo ładnie odchodzi od foremek.
Kartofelki (zwane też bajaderkami) to coś, co w sklepach zawsze omijałam szerokim łukiem. Dawno temu pracowałam w cukierni. Nie, nie jako cukiernik :). Pomagałam w pracach biurowych i księgowości. Jednak ciekawość i chęć podglądania cukierników przy pracy powodowała, że często zaglądałam do pomieszczeń produkcyjnych. Niestety od tego czasu kupne kartofelki znalazły się na liście produktów zakazanych :). I Wam też radzę: jeżeli kartofelki to tylko domowe :).
Domowe przepisy na kartofelki w większości zalecają użycie herbatników. Jednak w cukierniach nie używa się herbatników do produkcji kartofelków. Przeważnie głównym składnikiem są resztki ciast, pączków i drożdżówek. Spróbujcie dodać drożdżówkę albo pączki do kartofelków, smak będzie bardzo zbliżony do tych sklepowych, bo to właśnie dodatek ciasta drożdżowego nadaje kartofelkom specyficznego smaku.
Ja do zrobienia kartofelków wykorzystałam nadwyżkę pączków z Tłustego Czwartku :).
6 pączków (lekko przesuszonych)*
ok. 1/4 kostki masła
4 łyżki kakao
4 łyżki mocnego alkoholu (wódka, koniak)
2 tabliczki czekolady (u mnie deserowa)
posiekane orzechy pistacjowe do przybrania
*możecie użyć innych ciastek, drożdżówek, resztki babki – według uznania.
Pączki (lub inne ciasto) dzielimy na małe kawałki i umieszczamy w malakserze. Mielimy przez chwilę, dodajemy połowę masła, kakao, alkohol. Miksujemy do uzyskania jednolitej masy, gdy masa będzie bardzo zbita dodajemy resztę masła i ponownie miksujemy. Możecie dodać więcej alkoholu, a zamiast kakao możecie użyć kremu czekoladowego, albo orzechowego. Istotne jest aby masa była plastyczna i dobrze się formowała w kulki. Z masy formujemy niewielkie kulki i wkładamy do lodówki.
Czekoladę rozpuszczamy na parze albo w kąpieli wodnej. Gdy kartofelki są mocno schłodzone zanurzamy je (po jednej sztuce) w czekoladzie. Jak dobrze ochłodzicie kartofelki to czekolada będzie błyskawicznie zastygać na kartofelkach i nie będzie z nich spływać. Wierzch kartofelków posypujemy orzeszkami. Kartofelki możecie też obtoczyć w kokosie, płatkach migdałowych lub mielonych orzechach.
Jeżeli nie macie malaksera możecie przygotować kartofelki mieląc ciastka w maszynce do mięsa.