
Dzisiaj coś słonego i szybkiego w wykonaniu. Muffiny pszenno kukurydziane z fetą i suszonymi pomidorami. Aromat wzbogacają świeże zioła dodane do ciasta. Takie wytrawne muffiny to doskonały dodatek do barszczu lub bulionu.
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka mąki kukurydzianej
1 szklanka mleka
1/2 szklanki oleju roślinnego
1 jajko
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka soli*
1/2 szklanki suszonych pomidorów pokrojonych w drobną kostkę
1 szklanka sera feta pokrojonego w kostkę
1/4 szklanki posiekanych ziół (ja dałam lubczyk i bazylię)
1/2 łyżeczki mielonego pieprzu
1/2 łyżeczki suszonego czosnku
W dużej misce mieszamy mąki z pozostałymi sypkimi składnikami. W drugiej misce mieszamy jajko, olej i mleko i posiekane zioła. Dodanie ziół do płynnych składników sprawi, że zioła równomiernie rozprowadzą się w muffinach. Wlewamy płynne składniki do suchych, dodajemy suszone pomidory i fetę. Ciasto mieszamy bardzo krótko.
Nakładamy porcje ciasta do formy na muffiny. Pieczemy w temperaturze 180 stopni C przez około 20 minut.
*UWAGA! Przed posoleniem ciasta warto spróbować kawałka fety, jeżeli jest bardzo słona to zmniejszamy ilość soli dodawanej do ciasta.
Kilka dni temu przeżyłam chwile grozy. Myślałam, że moja maszyna odmówiła posłuszeństwa i trzeba będzie ją oddać do serwisu. Nie mogłam wyregulować naprężenia górnej nitki. W końcu odkryłam, że górna nitka tak się nieposłusznie układa, że nie wchodzi między talerzyki górnego naprężacza, co było ciężko sprawdzić bo nowe maszyny już nie są tak „otwarte” jak starsze typy i nie można w nich bezkarnie grzebać z pomocą śrubokręta :). Z tej radości, że wszystko z maszyną OK uszyłam kolorowy portfelik na dokumenty. Kolory wprawdzie zupełnie „nie moje” ale może znajdzie on swojego właściciela :).
Ostatnio cierpię na totalny brak czasu. Niedługo się to zmieni :). A tymczasem wykorzystując wolny dzień upiekłam chałkę maślaną. Ponieważ nie miałam w domu mleka, a sklepy dzisiaj pozamykane, użyłam mleczka kokosowego z puszki. Chałka ładnie wyrosła, jest puszysta i bardzo smaczna.
600 g mąki pszennej
50 g cukru
50 g masła
2 jajka
ok. 1 szklanki mleka *
30 g drożdży (świeżych)
szczypta soli
jajko do smarowania
W dużej misce rozcieramy drożdże z 4 łyżkami mąki, 1/4 szklanki mleka i 1 łyżką cukru. Odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy rozczyn się mocno spieni i podwoi swoją objętość dodajemy do niego resztę mąki i pół szklanki mleka. Mieszamy ciasto dodając po jednym jajku. Wyrabiamy ciasto około 10 minut. Jeżeli ciasto jest zbyt twarde dodajemy resztę mleka oraz sól, cukier i rozpuszczone (przestudzone) masło. Wyrabiamy ciasto jeszcze przez chwilę. Dobrze wyrobione ciasto powinno gładkie i elastyczne. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia. Gdy podwoi swoją objętość wykładamy je na blat wysypany mąką. Ciasto dzielimy na dwie części w proporcjach 3:2. Z każdej części formujemy 4 wałeczki. Z wałeczków zaplatamy warkocze (jeden mniejszy, drugi większy). Mniejszy warkocz układamy na większym i odstawiamy do wyrośnięcia. Wyrośniętą chałkę smarujemy rozbełtanym jajkiem. Ja posypałam chałkę cynamonem i cukrem do zapiekania.
Pieczemy około 50 minut w temperaturze 180 – 190 stopni C.
* do pieczenia chałki użyłam mleczka kokosowego z puszki. Mleczko było dosyć gęste więc rozcieńczyłam je wodą do konsystencji zwykłego mleka.
Całe niedzielne przedpołudnie piekłam baranki i zajączki. Upiekłam sześć baranów i sześć zajączków. Foremek mam 4 sztuki (dwa barany i dwa zające). W tym roku i tak mam się lepiej bo dokupiłam sobie foremki, a na ubiegłoroczną Wielkanoc piekłam świąteczny zwierzyniec w dwóch formach. Baranki i zające upiekłam tym razem z przepisu wytłoczonego na foremkach (do tej pory piekłam z przepisu na te babeczki ). Ponieważ jestem zwolenniczką ciężkich i wilgotnych ciast to jednak wrócę do mojego przepisu w przyszłym roku, ale jeśli lubicie baby ucierane i piaskowe to ten przepis jest dla Was :).
Podaję proporcje na zająca i baranka osobno ponieważ ilość przygotowanego ciasta jest idealna do wypełnienia jednej foremki.
3 jajka
190 g masła (82%)
175 g cukru
250 g mąki pszennej
3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
4 jajka
200 g masła (82%)
195 g cukru
270 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Masło ucieramy z cukrem na gładką i puszystą masę. Do masy maślanej dodajemy po jednym jajku. Po dodaniu jajek masa może wyglądać na rozwarstwioną, ale po wymieszaniu z mąką wszystko ładnie się połączy. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia. Dodajemy do masy jajecznej. Ucieramy aż ciasto będzie gładkie i jednolite.
Foremkę smarujemy masłem i wysypujemy dokładnie bułką tartą – od tego zależy czy ciasto ładnie odejdzie od formy.
Ja piekłam ciasto w temperaturze 180 stopni C do momentu aż wierzch się lekko zarumienił. Za każdym razem należy ciasto sprawdzać patyczkiem wbijając go w najgłębsze miejsce (czyli tam gdzie warstwa ciasta jest najgrubsza). Gdy ciasto jest upieczone wyjmujemy formy z pieca i odstawiamy do ostygnięcia. Zimne ciasto łatwiej wyjąć z formy. Po wyjęciu z formy ścinamy nożem kawałek spodu – wyrównując podstawę. Inaczej baranki nie będą stały bo ciasto wyrasta, a piekąc ciasto „do góry nogami” – tak jest skonstruowana forma – spód jest półokrągły.
Gotowe baranki i zające oprószamy cukrem pudrem.
Przepis na drożdżowe kwiatki znalazłam w gazetce „Lubię gotować”. Musiałam go jednak trochę zmodyfikować bo po połączeniu składników ciasto było bardzo tłuste, ociekało masłem. Kiedyś piekłam słodkie bułki – też z takiego tłustego ciasta – i nie było smaczne, duża zawartość tłuszczu nie pozwoliła bułkom wyrosnąć i były zbite i mało puszyste. Przepis na drożdżowe kwiatki podam w oryginale i zaznaczę jakie zmiany wprowadziłam.
250 g mąki
30 g świeżych drożdży
100 g masła
1 łyżka oleju słonecznikowego
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
3 żółtka
3 łyżki mleka
szczypta soli
Drożdże rozcieramy z 3 łyżkami ciepłego mleka, 3 łyżkami mąki i łyżką cukru. Odstawiamy do wyrośnięcia.
Żółtka ucieramy z pozostałym cukrem, esencją waniliową i szczyptą soli.
Mąkę przesiewamy, do mąki dodajemy wyrośnięty rozczyn, utarte żółtka, roztopione (przestudzone) masło i olej.
Ze wszystkich składników zarabiamy ciasto.
(po zarobieniu składników, gdy okazało się za tłuste, dodałam do ciasta jeszcze:
1 1/4 szklanki mąki
1/4 szklanki mleka
1 całe jajko)
Ciasto wyrabiamy do chwili gdy będzie gładkie, elastyczne i nie będzie kleić się do rąk. Odstawiamy ciasto do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto wałkujemy na grubość 0,5 cm. Z ciasta wykrawamy krążki o średnicy 6 cm. Każdy krążek nacinamy w kilku miejscach nadając mu kształt kwiatka. Układamy kwiatki na blasze i odstawiamy do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciastka można przed pieczeniem posmarować białkiem.
Kwiatki pieczemy w temperaturze 170 stopni C do chwili aż wierzch lekko się zezłoci.
Po upieczeniu, na środku kwiatka, zaznaczamy środek nakładając czekoladę lub trochę powideł, dżemu – co kto lubi. Ja dodatkowo posypałam kwiatki cukrem pudrem.