Od czasu kiedy zaczęłam prowadzić bloga zaniedbałam swoje stare, poczciwe zeszyty z przepisami. Wracając do przepisu odszukuję go na stronie i biegam między kuchnią a laptopem. Trochę to uciążliwe, więc postanowiłam zrobić sobie karty z przepisami. Wydrukowałam zdjęcia wypieków i przepisy tak, aby miały jednakową wielkość. Złożyłam je 'plecami’ do siebie i zalaminowałam. Teraz gdy chcę coś upiec wybieram odpowiednią kartę i, bez obaw o zabrudzenie lub zatłuszczenie, kładę na blacie w kuchni i przystępuje do pracy :). Karty można przecierać wilgotną szmatką. Udało mi się kupić idealnie pasujące, drewniane pudełko, w którym trzymam karty z przepisami. Polecam Wam ten sposób przechowywania i użytkowania przepisów :).
W pasku bocznym pojawił się nowy banerek 'ABC pieczenia”. W nowo powstałym dziale pojawią się informacje o wypieku ciast, podstawowych składnikach i różnych dodatkach. Z czasem pojawią się także informacje o akcesoriach, które ułatwiają przygotowanie ciast. Będzie to taki mini poradnik dla wypiekających :).
Na początek kilka słów o mące.
Od dłuższego czasu dostaję maile z prośbami o wycenę przeprowadzenia konkursu lub napisania wpisu sponsorowanego. Dostaję też propozycje, od różnych firm, dotyczące zrecenzowania produktów w zamian za otrzymanie paczki z produktami, których recenzja ma dotyczyć. Gama produktów jest bardzo duża poprzez herbaty, patelnie, nabiał, po mąkę, galaretki, krajalnice i inne. Bronię się przed takimi wpisami, ale chciałam Was zapytać co myślicie o wpisach sponsorowanych, konkursach i recenzjach produktów na blogu? Jasne, fajnie jest zarabiać na blogu, a przynajmniej pokryć koszty 'tworzenia” czyli opłatę za serwer, za domenę, 'technicznego’ jeżeli trzeba dokonać poważnych napraw i zmian np. w szablonie. O pokrywaniu kosztów produktów nie myślę nawet. Ciągle jeszcze traktuję Miotłę jako hobby, przyjemność i odskocznię od pracy zawodowej. I chociaż nie pstrykam zdjęć i nie robię wpisów niejako przy okazji (czyli gotuję na obiad zupę, fajna wyszła to pstrykam fotkę i robię wpis) tylko przygotowuję z rozmysłem każdy wpis (wyszukuję lub wymyślam przepis, celowo kupuję produkty, eksperymentuję, piekę, fotografuję), to ciągle jeszcze nie przeliczam tego na pieniądze. Nie mam parcia na ponoszenie statystyk. Wiem, że mam stałą grupę czytelników, powiększającą się systematycznie (co mnie ogromnie cieszy), piszecie maile, przesyłacie życzenia, dzielicie się problemami 'cukierniczymi’. Wiem, że mój blog żyje i to jest dla mnie największą nagrodą za moją pracę. Ale dostaję też maile o treści; „super, że nie wpuszczasz reklam na stronę”. Dlatego zastanawiam się czy blog z wpisami sponsorowanymi, recenzjami, reklamami nie traci na wiarygodności? Czy nie zniechęca to czytelników? A może właśnie zachęca do odwiedzania bloga? Przyznam, że ja nie czytam takich wpisów, nie biorę udziału w konkursach. Takie wpisy mnie odstraszają. Dlatego unikam umieszczania Na Miotle takich właśnie wpisów. Tym bardziej, że nie wyobrażam sobie pozytywnego recenzowania produktów, których nie używam, które nie są smaczne, które są wątpliwej jakości, po które nigdy bym nie sięgnęła w sklepie. Jest kilka firm, których produkty zareklamowałbym z dumą i bez mrugnięcia okiem, ale to naprawdę na palcach jednej ręki mogę zliczyć. Jakie jest Wasze zdanie? Wpisom sponsorowanym, konkursom i recenzjom (również sponsorowanym) mówimy tak czy nie?
Share the post "Wpisy sponsorowane, recenzje produktów, konkursy – tak czy nie?"
Kilkakrotnie zdarzyło mi się, że musiałam zerknąć na bloga z telefonu. Trochę mnie to irytowało bo średnio wygodne jest przesuwanie wielkiej strony głównej na małym wyświetlaczu. Dlatego, idąc z duchem czasu, od dzisiaj NaMiotle posiada wersję dla urządzeń mobilnych. Teraz możecie korzystać z przepisów w każdej chwili i w każdym miejscu (znaczy się tam gdzie zabieracie telefon :). W wersji mobilnej blog nie jest podzielony na 'słodki’ i rękodzielniczy, ale łatwo wybrać interesujące wpisy. Zapraszam do testowania :)
Dzień trzeci, niedziela.
Trzeci dzień na planie rozpoczęliśmy pudrowaniem nosków :). Jako pierwsza pudrowała nos Pani Bożena…
a następnie reszta ferajny :)
Powtórka wiadomości z dnia poprzedniego, przeglądanie i uzupełnianie notatek
Czekamy na klaps i akcję :)
Ekipa jeszcze nie gotowa…
a tymczasem na tyłach jeden z asystentów ze spokojem ostrzy noże :))
Zielone worki do szprycowania zostały rozdane i zaczynamy formować blaty makaronikowe. Ponieważ udało mi się przejąć sprzęt jako pierwszej zostało mi trochę czasu żeby podejrzeć zmagania pozostałych 'wyciskaczy’.
a Wielki Brat patrzy…
i słucha :)
Nadeszła bardzo przyjemna część warsztatów: dekorujemy torty.
Pani Bożena przygotowała cieniutkie i przepięknie wyglądające chipsy z plasterków pomarańczy.
Do tortu malinowego wykorzystamy świeże owoce.
Czekoladowe dekoracje, które zostały przygotowane w sobotę są już dobrze utwardzone i można je wyjąć z foremek.
Żeby nie zostawić odcisków palców na czekoladzie konieczne jest używanie rękawiczek.
A tu coś specjalnego. Pani Bożena oblała tort czekoladą i…
JEDNYM pociągnięciem szpatuły idealnie wyrównała wierzch tortu! Zrobiła to tak szybko, że trudno było to uchwycić na zdjęciu.
Brzegi tortu zostały obsypane orzechami.
Wierzch tortu Pani Bożena udekorowała pomarańczą i czekoladą.
Teraz z pomocą magicznych foremek powstają czekoladowe kwiatki.
Uczestnicy mają wreszcie przerwę na kawę a tymczasem Ryszard (reżyser zamieszania)…
pozazdrościł nam cukierniczych zmagań i formuje różyczki z masy cukrowej :)
Maestro czekolady wskazuje najpiękniejszą dekorację …
oto ona :)
Po udekorowaniu tortów przystąpiliśmy do konkurencji tworzenia deserów na czas.
Czasu nie było zbyt wiele ale udało nam się stworzyć piękne, niepowtarzalne, smakowite i estetyczne desery :)
Na zdjęciu desery w nieładzie już po degustacji przez jurorów. Ten z pomarańczą jest mój :)
Jeszcze tylko zdjęcie deserów z lotu ptaka…
i jurorzy udają się na naradę
W końcu długo oczekiwana chwila: Pani Bożena podsumowuje warsztaty i ogłasza werdykt.
I na zakończenie jeszcze wspólne zdjęcie (bez Doroty bo akurat Ryszard przepytywał Ją w pokoju zwierzeń)
Na zakończenie relacji z warsztatów smaku chciałam Wam powiedzieć, że udział w nich to była niezwykła przygoda. Zdjęcia pokazują jedynie fragment tego co się działo bo przecież czynnie uczestniczyłam w warsztatach. Aparat chwytałam pomiędzy dekorowaniem, pieczeniem i notowaniem. I choć na początku myślałam, że będzie strasznie to profesjonalizm ekipy pozwolił na szybkie oswojenie się z kamerami i osiągnięcie względnego luzu w czasie odpytywania przez Ryszarda. W czasie warsztatów doskonale się bawiłam ale też nauczyłam się bardzo wielu rzeczy. Pani Bożena Sikoń jest wspaniałym nauczycielem, widać że cukiernictwo jest nie tylko wykonywanym przez Nią zawodem ale także wielką pasją. Ekipa 'warsztatowców’ to super ludzie, pozytywnie zakręceni pasjonaci. Mam nadzieję, że czasem skrobniemy do siebie jakiegoś emaila :). Pozdrawiam wszystkich serdecznie :)
Share the post "Warsztaty smaku z Bożeną Sikoń od kuchni :) (cz.3)"