
Przy okazji porządków blogowych, które robię 'od zaplecza’ uświadomiłam sobie, że NaMiotle ma już siedem lat :). Całkiem niezły staż :). Może wiecie, a może nie, ale prowadzenie bloga to nie tylko wpisywanie przepisów. To także zawiłe sprawy techniczne, w których pomagają mi dwaj sympatyczni panowie: Łukasz i Widmo. Łukasz pomaga mi już 4 lata, a Widmo męczy się ze mną od początku :). Chłopaki bardzo, bardzo Wam dziękuję za pomoc i za to, że znosicie moje marudzenie :).
A dzisiaj przepis na biszkopty. Bardzo smaczne i delikatne. Można je chrupać samodzielnie lub wykorzystać jako dodatek do deserów. Ja wykonałam je w wersji mini. Z podanych proporcji upieczecie około 60 sztuk biszkopcików o długości 5 cm. Przepis z zeszytu mojej Babci Emilki.
70 g mąki
3 jajka
3 łyżki cukru
Białka oddzielamy od żółtek. Żółtka ucieramy z cukrem na jasną i puszystą masę. Kryształki cukru nie powinny być wyczuwalne. Białka ubijamy na bardzo sztywną pianę. Bardzo delikatnie (łyżką!) łączymy masę żółtkową z mąką i białkami.
Masę przekładamy do rękawa cukierniczego (lub do worka z obciętą końcówką) i na blachę wyłożoną pergaminem wyciskamy biszkopty. Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 10 minut. Pod koniec pieczenia pilnujemy biszkoptów żeby się nie zrumieniły zbyt mocno. Jeśli pieczecie większe biszkopty czas pieczenia trzeba nieco wydłużyć. Gdyby, po wyjęciu z pieca i ostygnięciu, biszkopty były miękkie to po upieczeniu wszystkich możecie wstawić blaszkę z biszkoptami do wyłączonego (ale jeszcze ciepłego) piekarnika, przy uchylonych drzwiczkach. Biszkopty się podsuszą, ale nie będą bardziej zrumienione.
Możecie też upiec biszkopty w kształcie kółek i zlepiać po dwa smarując powidłami lub dżemem.
Przepis na mus znalazłam dawno temu w książce „Nigella gryzie”. Ta wersja trochę różni się od oryginału, ale taka już moja natura, że nie trzymam się ściśle przepisów i zawsze coś muszę zmienić. Robiłam też mus w wersji oryginalnej i polecam, bo dodatek ziela angielskiego dodaje mu wspaniałego posmaku. Ja tym razem zastąpiłam ziele angielskie skórką pomarańczową i muszę przyznać, że wyszło równie dobrze :).
200 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
200 ml śmietany kremówki
1 łyżeczka startej skórki z pomarańczy
100 ml mleka
1 łyżeczka pasty waniliowej (lub ziarenka z jednej laski wanilii)
1 jajko
Czekoladę kruszymy na małe kawałki. Można to zrobić w malakserze lub możecie pokruszyć czekoladę uderzając w nią wałkiem do ciasta. Mleko, śmietanę i skórkę pomarańczową podgrzewamy w małym rondelku. Gdy płyn podgrzeje się i zacznie się gotować przelewamy go do miski miksera. Dodajemy wanilię i pokruszoną czekoladę. Odczekujemy około pół minuty (w tym czasie czekolada rozpuści się) i zaczynamy ubijać masę czekoladowo – śmietanową. Ubijamy nie dłużej niż minutę i nie przerywając miksowania wbijamy całe jajko. Całość miksujemy jeszcze około minuty.
Mus przelewamy do niewielkich naczyń (jest bardzo sycący i lepiej zrobić małe porcje). Ja przygotowałam mus w małych filiżankach, ale możecie go przygotować w pucharkach lub kieliszkach.
Z tej ilości składników zapełniam 8 filiżanek do espresso.
Dopadło mnie okropne przeziębienie. Jednak bezczynne zaleganie w łóżku bardzo mnie męczy :). Dlatego po dwóch dniach leżenia i wygranej w walce z gorączką upiekłam churros. Ponieważ niedługo Walentynki to proponuję Wam churros w kształcie serc.
Przepis prosty, trochę zabawy przy smażeniu, ale każdy sobie poradzi :). Polecam!
1 szklanka wody
100 g masła
szczypta soli
1 łyżka cukru
1 szklanka mąki
3 jajka
W rondelku umieszczamy masło, wodę, cukier i sól. Składniki doprowadzamy do zagotowania. Zdejmujemy rondelek z ognia. Całą porcję mąki wrzucamy jednym ruchem do gorącej masy. Szybko mieszamy aby składniki się połączyły i masa stała się jednolita. Gorącą masę przekładamy do miski miksera i przez kilka minut wyrabiamy na wysokich obrotach. W czasie miksowania masa stanie się bardziej zwarta i trochę obniży się jej temperatura. Do masy dodajemy (nie przerywając miksowania) po jednym jajku. Kolejne jajko dodajemy dopiero wówczas gdy poprzednie dokładnie połączy się z ciastem.
Ciasto przekładamy do rękawa cukierniczego z końcówką w kształcie gwiazdki.
W szerokim rondlu podgrzewamy tłuszcz do smażenia.
Aby uzyskać churros w kształcie serc trzeba wspomóc się pergaminem :). Tniemy pergamin na prostokąty. Każdy kawałek lekko smarujemy olejem. Na pergamin wyciskamy ciasto formując serce. Ciasto umieszczamy tuż przy brzegu pergaminu, to pozwoli na bezpieczne zanurzenie churros w gorącym oleju. Tu (KLIK KLIK) pokazuję jak wyciskać ciasto na pergamin i jak zanurzać w tłuszczu. Pergamin tak zanurzamy w tłuszczu aby ciastko wraz pergaminem znalazło się pod powierzchnią tłuszczu (można sobie pomóc widelcem zatapiając churros). Po kilku sekundach ciastko odpadnie od pergaminu idealnie zachowując kształt. Churros smażymy z obu stron na jasno złoty kolor.
Po usmażeniu posypujemy cukrem pudrem (albo drobnym kryształem) zmieszanym z cynamonem.
Można też zanurzać churrosy w gorącej, roztopionej czekoladzie :) Są pyszne!
Torcik z filiżanką kawy to moja Ikeowa słabość :). Chociaż słodycz torcika jest ogromna to, raz na jakiś czas, zjadam go z ochotą. W końcu postanowiłam sama upiec taki torcik. Przepis na blaty to bardzo zmodyfikowany przepis na migdałowe ciastka z wycinka ze starej gazetki z przepisami. Wykonanie torcika jest bardzo proste, zachęcam do spróbowania, bo naprawdę smakuje jak oryginał :).
p.s. wpisu nie sponsoruje Ikea :))
(jak z Ikea)
1 szklanka mielonych migdałów (ze skórką)
1/4 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 szklanki cukru
4 jajka
ja dodałam jeszcze 1 łyżeczkę pasty waniliowej, ale nie jest konieczna
1/2 szklanki cukru
4 żółtka
1/4 szklanki mleka
200 g masła
1 łyżeczka esencji waniliowej
do dekoracji:
100 g siekanych, uprażonych migdałów (mogą też być migdały w płatkach)
Migdały mielimy w maszynce do mięsa. Zmielone migdały mieszamy z przesianą mąką i proszkiem do pieczenia. Z pomocą miksera ubijamy całe jajka z cukrem. Masa jajeczna powinna być sztywna, jasna i puszysta. Do ubitej masy wsypujemy migdały z mąką i proszkiem do pieczenie i delikatnie mieszamy szpatułką (nie mikserem!) zagarniając masę od dołu. Nie mieszamy masy jak zupy, kręcąc szpatułką w kółko, tylko delikatnie masę ze spodu miski przekładamy na górę. To sprawi, że ciasto będzie puszyste i delikatne.
Tortownicę o średnicy 23 cm wykładamy papierem do pieczenia. Wylewamy ciasto i pieczemy około 30 – 40 minut, w temperaturze 180 stopni C.
Ja upiekłam jeden placek, ale dość trudno było go przekroić bo jest stosunkowo cienki. Dlatego polecam podzielenie ciasta na pół i upieczenie dwóch osobnych placków. Musicie wtedy skrócić czas pieczenia o ok. 10 minut.
W małym rondelku łączymy żółtka, cukier, mleko i wanilię. Nie przerywając mieszania doprowadzamy masę do zagotowania. Do gorącej masy dodajemy, pokrojone w kostkę, masło. Odstawiamy aż masło się rozpuści. Dokładnie mieszamy i odstawiamy do zupełnego wystudzenia. Najlepiej schłodzić masę w lodówce.
Zimne krążki ciasta przekładamy połową masy maślano – żółtkowej, a pozostałą masą smarujemy górę tortu. Wierzch posypujemy prażonymi migdałami.
Za chwilę pojawi się pierwsza gwiazdka i zasiądziemy do wspólnej Wigilii. Tymczasem korzystam z tego, że Mama okupuje kuchnię smażąc karpia i mam chwilę przerwy w wigilijnych zmaganiach kulinarnych. Chciałam się Wam pochwalić, że moje Mikołaje z piernika pojawiły się na blogu Marthy Stewart KLIK KLIK, co jest dla mnie super niespodzianką na święta :). Naprawdę bardzo się ucieszyłam :).
Wpis o florentynkach miał pojawić się wczoraj, ale nawał zajęć skutecznie to uniemożliwił. Dlatego dzisiaj do świątecznych życzeń dołączam florentynki czekoladowe. Florentynki są idealne do wykonania 'na ostatnią chwilę’. Wystarczy kilkanaście minut by przygotować sporą porcję mini smakołyków :).
Zanim jednak podam przepis chciałam wszystkim czytaczom, podglądaczom, komentatorom, tym co zagościli tu na stałe i tym bywającym sporadycznie, życzyć najweselszych Świąt Bożego Narodzenia, radości, miłości, uśmiechu i samych udanych wypieków :).
czekolada (dowolna)
bakalie (dowolne)
opłatki do pieczenia (ale niekoniecznie)
Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. W tym czasie przygotowujemy bakalie. Migdały dobrze jest obrać ze skórki, orzechy lekko posiekać, morele pokroić w paski. Możecie dodać rodzynki, suszone wiśnie, co tam macie w zapasie i co najbardziej lubicie :). Tak naprawdę wyłącznie od Was zależy jak będą wyglądać i smakować Wasze florentynki :).
Rozpuszczoną czekoladę przekładamy do woreczka, odcinamy róg i wyciskamy małe kółka (takie wielkości 50 gr). Nie wyciskajcie zbyt dużo czekolady bo przed zastygnięciem czekolada lekko się rozleje. Ponieważ miałam opłatki do pieczenia wykorzystałam je do przygotowania florentynek, ale możecie wyciskać czekoladę bezpośrednio na pergamin (najlepiej silikonowany). Na czekoladzie układamy bakalie, odstawiamy do całkowitego zastygnięcia i gotowe :). Nie wyciskajcie od razu zbyt dużo czekoladowych kółek, ponieważ czekolada dość szybko zastyga i bakalie się nie przykleją do czekolady.
Share the post "Florentynki czekoladowe z świątecznymi życzeniami :)"