Kiedyś nie cierpiałam skórki pomarańczowej. Gdy widziałam wielkie kawały skórki na kupnych pączkach to miałam mało przyjemne odczucia. Zdanie zmieniłam dopiero wtedy gdy spróbowałam delikatnej, pachnącej i pokrojonej w drobniutkie paseczki domowej skórki pomarańczowej. Taka domowa skórka pomarańczowa jest jak słońce zamknięte w słoiczku :). Zachęcam Was do zrobienia tego smakołyku zwłaszcza, że przyda się do świątecznych wypieków.
proporcje na 1 słoik o pojemności 200 ml
skórka z 3 dużych pomarańczy (nie pryskanych!)
1 szklanka wody
1 szklanka cukru
sok z 1 cytryny
Pomarańcze dokładnie myjemy i obieramy. Skórkę z pomarańczy zalewamy zimną wodą i na dużym ogniu doprowadzamy do wrzenia. Odlewamy wodę i ponownie zalewamy skórkę zimną wodą. Szybko doprowadzamy do wrzenia i powtarzamy czynności jeszcze raz. Odcedzamy skórkę i zostawiamy do ostygnięcia. Skórki nie należy gotować bo będzie bardzo miękka i rozpadnie się. Trzeba tylko doprowadzić do wrzenia i zaraz zalewać zimną wodą.
Gdy skórka ostygnie, używając bardzo ostrego noża, odkrawamy białą część skórki (albedo). Skórkę kroimy na drobne kawałki. Ja pocięłam skórkę na cieniutkie paseczki.
W rondelku gotujemy syrop cukrowy z 1 szklanki wody i 1 szklanki cukru. Gdy syrop się zagotuje, a cukier rozpuści się całkowicie wsypujemy skórkę i smażymy na wolnym ogniu. Syrop powinien się zredukować na tyle, żeby otaczał kawałki skórki. Skórka nie powinna 'pływać’ w sosie cukrowym. Pod koniec smażenia dodajemy sok z cytryny, mieszamy dokładnie i od razu zestawiamy z ognia.
Skórkę przekładamy do słoika. Skórkę można przechowywać przez kilka tygodni w lodówce, ale jeżeli chcecie przechować skórkę dłużej to trzeba pasteryzować. Wtedy możecie przechowywać skórkę poza lodówką.
W tym roku jeżyny w moim ogródku obrodziły wyjątkowo obficie. W dodatku są bardzo duże i słodkie. Chociaż najlepiej smakują prosto z krzaka to jako dodatek do ciasta sprawdzają się całkiem nieźle. Przepis na ciasto ucierane pochodzi z jakiejś starej gazety, której wycinek trzymam od dawna w zeszycie z przepisami.
2 1/2 szklanki mąki
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
200 g masła
1 1/2 szklanki cukru
skórka z 1 cytryny
4 jajka
3/4 szklanki jogurtu naturalnego (lub kefiru)
2 szklanki jeżyn
Mąkę, proszek do pieczenia i sól przesiewamy.
Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy skórkę cytrynową i po jednym jajku. Ucieramy aż masa będzie jasna i cukier się rozpuści. Do masy maślano jajecznej dodajemy w trzech porcjach mąkę, na przemian z jogurtem. Dodając mąkę i jogurt mieszamy ciasto szpatułką (nie mikserem). Mieszamy zagarniając ciasto od dołu, tak jak przy łączeniu ciasta z pianą z białek. Mieszamy krótko, tylko tyle aby składniki się połączyły.
Ciasto wylewamy do formy wysmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką lub bułką tartą. Na wierzch ciasta wykładamy jeżyny, lekko je dociskamy.
Ciasto pieczemy w tortownicy o średnicy 22 cm. Ja upiekłam ciasto w formie z kominem (średnica 26 cm). Czas pieczenia 50 minut, temperatura 175 stopni C.
Po upieczeniu posypujemy cukrem pudrem.
Mnie, na etapie łączenia masy maślanej z jajkami, masa się zwarzyła, ale po dodaniu mąki ciasto zrobiło się jednolite i gładkie. „Zwarzenie” masy nie miało wpływu na efekt końcowy.
Wczoraj wieczorem Bernadeta zapytała kulinarnych blogerów, kto podejmie wyzwanie i upiecze ciasto odwracane z nektarynkami. Ponieważ byłam w trakcie robienia tortu, który wymagał przestojów pomiędzy kolejnymi czynnościami to nie zastanawiając się długo podjęłam wyzwanie i po godzinie ciasto było gotowe. Trochę zmieniłam oryginalny przepis pomijając dodatek imbiru, sól dałam zwykłą (nie koszerną), ilość składników zmniejszyłam o połowę. Ciasto jest dosyć słodkie, dodatek kruszonki między warstwami ciasta jest bardzo przyjemny dla podniebienia. Całość wrażenia psuje trochę zbyt mocno wyczuwalny posmak proszku do pieczenia, którego następnym razem dam zdecydowanie mniej.
Przepis pochodzi z książki „Baking with Julia”.
warstwa z nektarynkami:
4 łyżki masła
1 szklanka ciemnego cukru (muscovado)
4-5 nektarynek, pokrojonych na kawałki
kruszonka:
1/4 szklanki (30 g) migdałów
1/3 szklanki (42g) mąki
1/4 szklanki (60g) ciemnego cukru (muscovado)
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka imbiru
4 łyżki zimnego masła
1/2 szklanki płatków owsianych, błyskawicznych
na ciasto:
1 i 1/2 cukru
1 szklanka mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/4 łyżeczki soli (w oryginale koszernej)
4 jajka
2 białka
1/2 szklanki oleju roślinnego
1/2 szklanki soku z cytryny
Warstwa z nektarynkami:
Na dno tortownicy (metalowej, z otwieraną obręczą) dajemy masło i podgrzewamy aż masło się rozpuści. Na masło rozsypujemy równomiernie cukier muscovado i lekko go dociskamy. Na cukier układamy pokrojone nektaryny.
Kruszonka:
Wszystkie składniki kruszonki wsypujemy do malaksera i krótko miksujemy (najlepiej pulsacyjnie). Powinny powstać okruszki wyglądem przypominające gruboziarnisty piasek. Kruszonkę wysypujemy na blaszkę i podpiekamy w piekarniku nagrzanym do 175 stopni przez 10 – 15 minut.
Ciasto:
Żółtka oddzielamy od białek. Mąkę łączymy z 1 szklanką cukru, sodą, solą i proszkiem do pieczenia.
Do dość dużej miski przekładamy żółtka, wlewamy olej i sok z cytryny. Mieszamy trzepaczką aż składniki się połączą w gładką emulsję i stopniowo dodajemy sypkie składniki.
Białka (4 + 2) ubijamy. Pod koniec ubijania dodajemy 1/2 szklanki cukru i ubijamy do chwili aż piana będzie sztywna, gładka i lśniąca.
1/3 piany przekładamy do masy mączno żółtkowej i delikatnie mieszamy. Gdy piana się dobrze połączy z ciastem dodajemy pozostałą część piany.
Na nektarynki wykładamy połowę ciasta, wsypujemy kruszonkę i wykładamy resztą ciasta.
Tortownicę dobrze jest ustawić na blaszce ponieważ trochę masła wydostanie się w czasie pieczenia.
Ciasto pieczemy 45-50 minut w temperaturze 175 stopni C. Wierzch ciasta powinien być lekko brązowy.
Ciasto odstawiamy na około 20 minut. Po tym czasie przykrywamy tortownicę talerzem i odwracamy ciasto 'do góry nogami’. Delikatnie otwieramy tortownicę. Najpierw ściągamy dno tortownicy, a dopiero potem obręcz.
Ciasto możecie podać z lodami waniliowymi albo z kwaśną śmietaną.
Share the post "Ciasto odwracane z nektarynkami (Nectarine upside-down chiffon cake)"
Tak, tak, dobrze widzicie :). W tym tygodniu tak mi zmarzły stopy, że musiałam wspomóc się wełnianymi kapciami. A skoro idą jesienne, chłodne wieczory to najwyższy czas zarobić ciasto na piernik dojrzewający. No więc zarobiłam :). Uczucie przy wdychaniu zapachu korzennych przypraw wymieszanych z miodem bezcenne… Święta idą, nie ma na to rady… :).
500 g miodu
200 g masła
1 1/2 szklanki cukru
5 łyżek przyprawy do piernika*
4 jajka
2 łyżeczki sody
1/2 szklanki śmietany (w temperaturze pokojowej)
1/2 łyżeczki soli
750 g mąki pszennej
250 g mąki żytniej chlebowej
W dużym rondlu podgrzewamy masło, miód i cukier, doprowadzamy do wrzenia, chwilę gotujemy i gdy cukier zupełnie się rozpuści dodajemy przyprawę do piernika i po dokładnym wymieszaniu odstawiamy do przestygnięcia. Śmietanę mieszamy z sodą. Odstawiamy na 15 minut, śmietana powinna się lekko spienić.
Mąkę żytnią, pszenną i sól przesiewamy przez sito. Jajka wybijamy do miski i lekko roztrzepujemy widelcem. Do letniego miodu z masłem i cukrem wsypujemy 1/3 mąki, mieszamy aż składniki połączą się. Dodajemy śmietanę z sodą i ponownie mieszamy. Naprzemiennie dodajemy pozostałą mąkę (po ok. pół szklanki) i jajka. Ciasto można mieszać mikserem, ale niekoniecznie. Ja mieszam wszystko w rondlu, w którym gotowałam miód, drewnianą łyżką.
Ciasto jest luźne, wprawdzie trzeba użyć trochę siły, ale można je łatwo wymieszać. Wymieszane ciasto przekładamy do miski (ja przekładam do makutry), przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy w chłodne miejsce. Ja trzymam ciasto w lodówce, bo nie posiadam spiżarni :). Ciasto w czasie dojrzewania zgęstnieje i nabierze konsystencji plasteliny.
* przepis na przyprawę do piernika:
Zawijańce bazyliowe z czosnkiem i fetą były pysznym przerywnikiem w naszej domowej walce z kilogramami :). Głodni wypieków z białej mąki zjedliśmy zawijańce w ekspresowym tempie :).
1/2 łyżeczki czosnku granulowanego
1/2 łyżeczki pieprzu
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka miodu
30 g świeżych drożdży
3/4 szklanki ciepłego mleka
1 jajko
2 – 2 1/2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki oleju roślinnego
nadzienie:
2 ząbki czosnku
duża garść liści bazylii (świeżej)
4 łyżki oliwy
100 g sera feta
Do miski wlewamy mleko, miód i dodajemy drożdże. Mieszamy do połączenia składników i odstawiamy na kilka minut. Gdy drożdże zaczną pracować i na powierzchni pojawią się bąbelki powietrza dodajemy pozostałe składniki: jajko, mąkę, czosnek granulowany, sól i pieprz. Najpierw wsypujemy 2 szklanki mąki, wyrabiamy przez chwilę i gdy ciasto będzie zbyt rzadkie dodajemy pozostałe 1/2 szklanki mąki. Ciasto wyrabiamy przez kilka minut i odstawiamy do wyrośnięcia. Gdy ciasto podwoi objętość wykładamy je na blat, wyrabiamy chwilę i wałkujemy na prostokąt.
Blenderem miksujemy składniki nadzienia, powinno uzyskać konsystencję miękkiego masła. Lekko słona feta sprawia, że nadzienia nie trzeba już solić, ale jeżeli chcecie możecie dowolnie doprawić nadzienie.
Nadzienie rozsmarowujemy na rozwałkowanym cieście. Ciasto zwijamy, wzdłuż dłuższego brzegu, w roladę i tniemy na plastry o grubości ok. 3 cm. Zawijańce przekładamy do formy zostawiając 1,5 – 2 cm odstępy. Odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na 20 – 30 minut.
Zawijańce pieczemy przez ok. 40 – 45 minut w temperaturze 175 stopni.